Rowerem przez Słowenię. Przystanek 3: Piran i słoweńskie winnice
Wystarczyły tylko 2 godziny, żeby kompletnie zmienić klimat i otoczenie. Z alpejskiej scenerii przenieśliśmy się nad Morze Adriatyckie. Zmieniło się wszystko. Słupek rtęci podniósł się prawie o 10 stopni, zniknęły niskie chmury na rzecz niebieskiego nieba i słońca, powietrze stało się suche, a górski krajobraz przekształcił się w wybrzeże.
Piran – miasteczko leżące na półwyspie o tej samej nazwie, nazywane przez miejscowych klejnotem Słowenii. Samochodem można wjechać tylko za opłatą, a i tak większość miasteczka zamknięta jest dla ruchu ulicznego. Wsiadamy zatem na nasze rowery i rozpoczynamy kolejną wycieczkę.
Piran to plątanina wąskich brukowanych uliczek. Kolorowe okiennice z wywieszonym praniem, ciepły wiatr niosący zapach smażonej ryby i język włoski dochodzący z małych sklepików i straganów sprawiają, że czujemy się jak na wakacjach w Wenecji. Trochę nie bez powodu. Z murów cytadeli dokładnie widać włoskie i chorwackie wybrzeże, które jest tak blisko, że można by dopłynąć wpław. Piran urzeka nas swoją atmosferą. Ludzie żyją tu nieśpiesznie. Z rynku można dostać się w każdą część miasta w przeciągu 15 minut. Nawet turyści zwalniają tempa. Rozsiadają się w wygodnych fotelach pod parasolami i kontemplują kolejną filiżankę kawy. My ruszamy wzdłuż wybrzeża.
Pierwszy przystanek to miasto Portorose, gdzie czeka nas degustacja win w restauracji z widokiem na zatokę. Do każdego wina serwowane jest niebanalne danie, sporządzone specjalnie na tę kulinarną podróż. Słoweńska mapa wina dzieli się na 3 podstawowe regiony: Podravje, Posavje i właśnie nadmorskiego Primorje. Wina słoweńskie są mało znane w Europie, mimo że sztuka uprawiania winorośli ma tu długą i bogatą tradycję sięgającą prawie 2,5 tys. lat. W sumie próbujemy pięciu win. Mnie najbardziej przypada do gustu białe wino wytwarzane z winogron odmiany kerner. Po degustacji czeka nas parę kilometrów pedałowania. Tym razem słoneczne popołudnie spędzimy na łódce. Wypływamy w głąb Zatoki Pirańskiej.
W trakcie rejsu poznajemy tradycję i historię Fondy oraz właścicieli rodzinnej farmy rybnej, prowadzonej przez ich rodzinę od czterech pokoleń. Właściciele – oprócz tego, że przykładają szczególną uwagę do warunków, w jakich dorastają ich ryby – duży nacisk kładą również na ekologię. Fonda to nieduża hodowla, ryby od urodzenia do połowu żyją tu w nadzorowanych warunkach jak najbardziej zbliżonych do naturalnych. Karmione są ręcznie parę razy w ciągu dnia, a ich karma nie zawiera szkodliwych suplementów. Dowiadujemy się również, jak rozpoznać świeżą rybę w supermarkecie. I wbrew przekonaniu, że ryba ma specyficzny zapach, świeża ryba powinna pachnieć wodą morską. Jeśli ma zbyt intensywny rybi zapach, oznacza to, że od połowu minęło od 5 do 12 dni.
Na tym kończymy naszą rowerową podróż po Słowenii. Kraju, którego największą zaletą jest jego kompaktowość i zróżnicowanie geograficzno-klimatyczne: rano możesz wędrować po górach, a wieczorem wykąpać się w ciepłym morzu. Niewątpliwie to jedna z najbardziej niezwykłych cech Słowenii.
Iwona El Tanbouli-Jabłońska
1 z 7
Rowerem przez Słowenię. Przystanek 3: Piran
2 z 7
Rowerem przez Słowenię. Przystanek 3: Piran
3 z 7
Rowerem przez Słowenię. Przystanek 3: Piran
4 z 7
Rowerem przez Słowenię. Przystanek 3: Piran
5 z 7
Rowerem przez Słowenię. Przystanek 3: Piran
6 z 7
Rowerem przez Słowenię. Przystanek 3: Piran
7 z 7
Rowerem przez Słowenię. Przystanek 3: Piran