Reklama

Polska

Zanim na motocyklu wyruszysz w podróż dookoła świata, poznaj swoje możliwości.

Reklama

Planowania wielkich podróży najłatwiej nauczyć się na małych wyprawach w znanym terenie, na przykład w trasie dookoła Polski. Taka wycieczka trwa około 14 dni (z zaplanowanym czasem na wypoczynek), trasę układa się łatwo, nie trzeba załatwiać żadnych formalności. W drodze można przetestować swoje umiejętności, sprawdzić zgodność charakterów towarzyszy podróży oraz jakość sprzętu. I – co ważne – przed podróżą dookoła świata warto najpierw poznać swój kraj i dać się zaskoczyć bogactwem rodzimych krajobrazów.

Przygotowania do długiej podróży

  • Należy zaplanować trasę, ocenić, ile kilometrów można przejechać w ciągu dnia, dowiedzieć się, jaki jest stan dróg i sytuacja polityczna w odwiedzanym kraju.
  • Dokumenty podróżne należy zacząć gromadzić kilka miesięcy przed podróżą.
  • Niektórym podróżnikom zdarza się zignorować sprawdzenie warunków pogodowych i trafiają na porę monsunową czy roztopy.
  • Czasem nie warto całej drogi pokonywać na motocyklu. By oszczędzić siły, na miejsce startu można go dowieźć na przyczepie.
  • Na kołach nie wszędzie można dojechać. Jednoślad na inny kontynent transportuje się samolotem, statkiem albo po prostu kupuje się go na miejscu.
  • Warto czytać portale społecznościowe dla motocyklistów: http://forum.motocyklistow.pl, www.advrider.com

Bezpieczeństwo

  • Każdy uczestnik powinien przygotować zalaminowaną tekturkę ICE (In Case of Emergency) z listą kontaktów do rodziny, przyjmowanych leków, alergii, chorób i ewentualną deklaracją o zgodzie na pobranie narządów.
  • Motocykliści między sobą żartują, że linia wyznaczająca środek drogi nie jest przeznaczona dla kierowców tylko dla zwierząt, żeby wiedziały, gdzie się ustawić.

Azja

Off-road w kirgiskich górach.

Na dwóch kołach po świecie jeździ już od 9 lat, ale w taką wyprawę Krzysztof Samborski wybrał się po raz pierwszy: 19 osób, pięć kilkunastoletnich motocykli Africa Twin, jeden KTM, cztery samochody terenowe. Wyruszyli z Krakowa, na swoje jednoślady wsiedli w Ałma-Acie (maszyny drogę pokonały na przyczepie). Planowali przez Kirgistan dojechać do Chin. W trasie spali w namiotach i czasami gościnnie w kirgiskich jurtach. Drogę wskazywał im GPS, stara radziecka mapa i miejscowi.

Wyjazd był poważnym testem wytrzymałościowym dla nich i motocykli. Jeździli nie tylko wyboistymi górskimi drogami, przedzierali się również off-road przez przełęcze, pokonywali na ważących ponad 300 kg maszynach szerokie strumienie, brnęli w błocie. Podjęli m.in. próbę przedostania się dzikim szlakiem z przełęczy Tosor do przełęczy Barskoon w Kirgistanie na wysokości prawie 4 tys. m n.p.m., choć miejscowi sądzili, że to nie może się udać.

– Podróżowanie po Azji Środkowej i poznawanie jednych z ostatnich nomadów na świecie to niezwykłe przeżycie – opowiada Samborski. Chwali wspaniałe krajobrazy, przyjaznych ludzi, którzy, choć biedni, zawsze częstowali jedzeniem, służyli pomocą i mimo nalegań byli zbyt dumni, żeby przyjąć za to zapłatę. Największe kłopoty spotkały wyprawę na granicy chińskiej. Wszystkie dokumenty mieli ważne, ale zakazano im wjazdu do kraju. Okazało się, że właśnie rozpoczynały się igrzyska olimpijskie, doszło do buntu mniejszości ujgurskiej i władze bały się zamieszek.

Porady azjatyckie

  • W Indiach trzeba wyjątkowo uważać na drodze. Kierowcy zażywają narkotyki, by oszukać nimi zmęczenie.
  • W Azji Południowo-Wschodniej trzeba strzec motocykla przed kradzieżą, nie ufać zabezpieczeniom i łańcuchom. W takiej sytuacji na kanapie motocykla da się nawet przenocować, podobno jest całkiem wygodnie, doskwiera jedynie wszechobecne robactwo.
  • W nieznanym kraju podczas jazdy nie wolno korzystać ze znaków dawanych przez miejscowych kierowców. Szczególnie uważać trzeba na kierunkowskazy: w jednym kraju lewy migacz oznacza, że droga jest pusta, a w innym, że wyprzedzać nie wolno.
  • W Azji Środkowej jeździ się starymi samochodami po słabych drogach (w Chinach stan dróg ostatnio bardzo się poprawił), więc w każdej wiosce jest serwis, w którym można załatać oponę i wykonać prosty remont.
  • Gdy na drodze nie ma znaków, funkcję ostrzegawczą pełnić może piramidka z kamieni albo gałąź leżąca w poprzek.
  • W Indiach największe problemy sprawia załatwianie pozwolenia na wwóz motocykla. Najlepiej wypożyczyć go na miejscu.
  • W Indiach czy w Pakistanie panuje ruch lewostronny. Nawyki wyrobione w ruchu europejskim mogą okazać się śmiertelnie niebezpieczne, szczególnie na wąskich szosach w Himalajach.
  • Wjazd do Tybetu jest horrendalnie drogi. Należy też pogodzić się z nieustannym towarzystwem przewodnika, którego głównym zadaniem jest pilnowanie swojego podopiecznego.
  • Pewne miejsca, np. wysokie partie Himalajów, są dla zwykłego motocykla nieprzejezdne i wybieranie się w nie byłoby czystym szaleństwem.

Ameryka Pd.

Oślepiająca biel słonych jezior i flamingi.

Wybrali się we dwójkę w dwuletnią podróż dookoła świata. Żeby było ciekawiej, przemieszczali się pieszo, konno, pociągami, autobusami, skuterami i samolotami. Amerykę Południową, która była ostatnim etapem ich wyprawy, Gosia Łoś i Konrad Kąkolewski postanowili przejechać na dwóch kółkach.

Nowe motocykle honda XR 125l do jazdy enduro (w terenie) kupili w Limie w Peru za 4 tys. dol. Przez kraj przejechali Panamericaną: z prawej mieli Pacyfik, z lewej pustynię, przed sobą prostą drogę asfaltową. Samochody pojawiały się z rzadka, ludzie byli mało przyjaźni. Na granicy z Chile spotkała ich miła niespodzianka. – Peruwiańscy celnicy zapytali nas, czy mamy dokumenty na eksport motocykli. Nie mieliśmy – wspominają. Na to celnik: – Papiery nie będą potrzebne, jeśli zadeklarujecie, że motory wrócą do Peru za 30 dni. Zaryzykowali i przytaknęli z nadzieją, że nie będą groziły im za to poważne konsekwencje.

Najlepiej jednak wspominają podróż po Boliwii. Wspaniałe krajobrazy – płaski teren, w oddali wysokie góry. Jedynym problemem okazała się niska temperatura. Ponieważ z Polski zabrali minimalną ilość ubrań i nie mieli stroju motocyklistów, musieli znaleźć jakieś pomysłowe rozwiązanie. Ich tani, wiatro- i wodoszczelny strój składał się z nakolanników z worków od śpiworów, w które dla izolacji przed wiatrem wcisnęli plastikowe reklamówki. Stopy chroniły im wysokie kalosze, a dłonie – gumowe rękawice do zmywania. Tak przygotowani ruszyli na off-road. Nocowali w namiocie rozbitym wśród flamingów, przedzierali się przez wielkie słone jeziora. Okazało się, że za dnia bardziej doskwiera im upał niż deszcz, więc kalosze przydały się do brodzenia w solance, a rękawice – do czyszczenia motocykla z soli, która oblepiła wszystkie jego zakamarki. W Paragwaju, na granicy z Brazylią, sprzedali swoje jednoślady i samolotem wrócili do Polski.

Porady południowo-amerykańskie

  • W Peru najłatwiej kupić motocykl u dealera. Dowód rejestracyjny za 45 dol. i tablice dostaje się po najwyżej trzech tygodniach, ale zdarza się, że wydają je dużo szybciej. Ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej obowiązkowe.
  • Benzyna w wioskach indiańskich jest 30 proc. droższa niż na stacjach benzynowych.
  • Trudno jest zdobyć mapy Ameryki Południowej. W Polsce ich zwykle nie ma, należy szukać na miejscu, podczas podróży. Jednak to też sprawia problemy. Na przykład w Boliwii dobre mapy można dostać tylko w księgarni w Uyuni. Niestety, posiadanie takiego planu niewiele ułatwia. Gosia i Konrad kupili sześć map południa tego kraju, lecz każda pokazywała co innego i była niezgodna z rzeczywistością. Podróżnicy przyznają, że pytanie miejscowych o drogę zwykle nie kończy się sukcesem. Jechali na azymut.

Afryka

Palące Piaski sahary to wyzwanie nawet dla wytrawnego motocyklisty.

Każdy rozsądny podróżnik, który wybiera się motocyklem na Saharę, zdaje sobie sprawę, że przed wyprawą musi potrenować jazdę w piachu i przećwiczyć upadki. Jednak każdy podróżnik, który przejechał Saharę, wie, że w Polsce nie da się wyszkolić tak, żeby nic go już nie zaskoczyło.

Wojciech Wilk na motorze jeździ od 40 lat, z samotnej wyprawy do Afryki wrócił w czerwcu 2009 r. Przez Europę przejechał do Maroka, kierował się najpierw do granicy Nigru w Mali, potem na południe, do Senegalu. Miesiąc spędził na Saharze.

– Tam przede wszystkim liczy się doświadczenie – przyznaje Wilk. Wbrew pozorom wiele trudnych miejsc jak piaszczyste głębokie koleiny należy pokonywać z dużą prędkością. Na afrykańskiej tralce (nierównej drodze) trzeba jechać ponad 80 km/godz. Ostrożna jazda gwarantuje upadek. Pokonywanie trudności technicznych i zmęczenia umilały mu kontakty z tubylcami. Na afrykańskiej wsi, gdzie panują tradycyjne wzorce społeczne i życie jest kontrolowane przez starszyznę, nie ma obawy o bezpieczeństwo. – Gdy chciałem odejść od motoru, po prostu stawiałem go przy grupie starszych osób i machałem do nich z uśmiechem – wspomina. Nic mu nie zginęło, choć luzem zostawiał kask, rękawiczki i bagaż. Linki do przymocowania motocykla użył tylko raz, w Dakarze.

Pomocna okazała się też misja humanitarna, która wiozła karetki do Burkina Faso. Żartuje, że misjonarze uratowali mu życie, gdy nocował na granicy między Saharą Zachodnią i Mauretanią. Dali mu zimny tonik, a on w kufrze trzymał gorący dżin...

Niebezpiecznie się zrobiło raz, gdy przez nieuwagę na parę godzin pozostawił włączone podgrzewane manetki, przez co rozładował się akumulator w motorze. Musiał sam kilkaset metrów w głębokim piachu i w żarzącym słońcu pchać 200-kilogramowy pojazd. Jeśli ktoś nie próbował tego robić choćby na trawie, nie wyobraża sobie, jaki to wysiłek.

Chociaż kraje Afryki uchodzą za niebezpieczne, przejazd przez Saharę Zachodnią, w której są rozruchy, Wilk wspomina jako spokojny: – Droga prowadzi klifowym wybrzeżem nad pięknym oceanem. Oprócz patrolów wojskowych nie ma tam żywego ducha.

Porady afrykańskie

  • Na piaski najlepiej nadaje się lekki motor – Wojtek zabrał 15-letnią (jeszcze produkowaną w Japonii) yamahę XTZ660.
  • W krajach Afryki Zachodniej nie obowiązują przepisy drogowe, w dużych miastach nie ma drogowskazów. Trzeba zdać się na intuicję i niepewne wskazania GPS-a (dostępne mapy są bardzo mało dokładne).

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama