10 rzeczy, które musisz zrobić, by w Holandii nie wyróżniać się na rowerze
Po pierwsze - żadnych strojów sportowych, po drugie...
10 rzeczy, które musisz zrobić, by w Holandii nie wyróżniać się na rowerze >>>
Amsterdam jest nie tylko najbardziej przyjaznym rowerom miastem na świecie, ale też tym z najszczęśliwszymi obywatelami na świecie. Zaufajcie mi – to nie jest zbieg okoliczności.
Jak Holender na holendrze
To co my w Polsce nazywamy rowerem holenderskim, czyli miejskim bicyklem na dużych kołach, z szeroką kierownicą, wygodnym siodełkiem, błotnikami, osłoną na łańcuch, koszykiem, nóżką i lampką zasilaną dynamem, Holendrzy i Holenderki nazywają po prostu rowerem. Bez przymiotników. W Amsterdamie jest ich więcej niż mieszkańców.
Dziś wielu Holendrów i Holenderek uważa, że Amsterdam był rowerowym miastem od zawsze. Ale to tylko częściowo prawda. W latach 50. i 60. panowały tu samochody. Obecnie, gdy widzimy pełne życia ulice i place, trudno nam uwierzyć, że jeszcze niedawno były po prostu zwykłymi parkingami. Dopiero w drugiej połowie lat 70. lokalne władze zdecydowały się na poważnie zmierzyć z problemem korków, wzrostem bezrobocia w centrum miasta i wynoszeniem się coraz większej liczby ludzi na obrzeża.
Rower - panaceum na wszystko
Kluczem do sukcesu okazał się… rower. Gdy rozmawiam dziś z holenderskimi urbanistami, którzy obserwowali rowerową rewolucję, niewiarygodne wydaje się, jak wiele problemów miasta udało się rozwiązać, przesadzając– poprzez edukację, rozwój infrastruktury i wiele innych programów – ludzi na siodełka. Nie wierzycie? Wybierzcie się do Amsterdamu i przekonajcie się sami.
Ale wcześniej przeczytajcie nasze rady, dzięki którym będziecie jeździć na rowerze jak rasowi Holendrzy >>>
Bohdan Pękacki – rowerzysta miejski i turystyczny, dziennikarz, domorosły antropolog .
1 z 7
…używasz parasola.
Holendrzy zapewniają, że to najlepsza ochrona przed deszczem. Szczególnie gdy nie chcesz, by zamókł telefon podczas wysyłania SMS-a.
2 z 7
...nie panikujesz, jak nie ma twojego roweru tam, gdzie go zostawiłeś.
Oczywiście czasem nawet najlepszy zamek nie pomaga – wracasz z zakupów, roweru nie ma. Są trzy możliwości. Pierwsza – został skradziony. Wypożyczalnie zwykle oferują za drobną opłatą dodatkowe ubezpieczenie, w które warto zainwestować. W innej sytuacji można poprosić o pomoc policję. Szanse na odzyskanie sprzętu są niewielkie, ale nie zerowe. Druga możliwość – rower był przypięty w miejscu niedozwolonym. W tej sytuacji skontaktuj się z policyjnym parkingiem dla rowerów, bo twoje dwa kółka mogły zostać tam odwiezione. Odzyskasz je po zapłaceniu niewielkiego mandatu, a za dodatkową opłatą rower zostanie zwrócony pod wskazany przez ciebie adres. Trzecia możliwość – twój rower jest zasłonięty trzystoma innymi rowerami, które zostały przypięte w tym samym miejscu w ciągu dwudziestu minut, gdy cię nie było. Rozejrzyj się dobrze!
3 z 7
...nie założysz rowerowych ubrań.
Amsterdamczycy nie ubierają się „na rower”, tak jak nie ubierają się „do tramwaju”. Garnitur albo garsonka do pracy? Proszę bardzo. Sukienka w kwiaty albo luźny dres w weekend? Rower czeka. Frak albo suknia balowa na wieczorne przyjęcie w Koninklijk (czyli Pałacu Królewskim)? Nikogo nie zdziwisz. Jedyny strój, który nie pasuje na rower w Amsterdamie, to strój kolarski. Zapomnij o lycrze czy sportowych koszulkach z kieszeniami na plecach.
Podobnie jest z rowerami. W Amsterdamie najzwyklejsze rowery są w największej cenie. Wyróżnisz się – niekoniecznie pozytywnie – jeżdżąc po stolicy Holandii na szosówce czy góralu.
4 z 7
…mokre siodełko jest dla ciebie takim samym problemem jak plamy na słońcu.
Są trzy główne przyczyny moknięcia siodełek, na które warto być przygotowanym. Pierwsza to deszcz. Druga to wszechobecna wilgoć. A trzecia – rower wylądował w kanale. Amsterdam ma ich 165, o łącznej długości ponad 100 km. Przy takim zagęszczeniu rowerów niektóre po prostu muszą wylądować w wodzie. Służby wodne wyławiają rocznie do 15 tys. bicykli. Jeśli twój rower wpadnie do kanału, zadzwoń do odpowiednich służb – Amsterdam to jedyne miasto w Holandii, które zatrudnia specjalnych nurków dyżurujących non stop.
5 z 7
…wydajesz więcej na zapięcie do roweru niż na sam rower.
To prawdopodobnie rekord świata: każdego dnia w stolicy Holandii „znika” 200 rowerów. Bardzo często wracają one do obiegu jeszcze tego samego dnia. Dlatego zawsze przypinaj rower, nawet gdy zostawiasz go na chwilkę (do wszystkiego, co jest solidne i się nie rusza: drzewa, lampy, znaku drogowego, barierki nad kanałem albo – to już jest prawie nieamsterdamskie, ale mimo wszystko akceptowane – do stojaka na rowery). Wiele rowerów w Holandii oprócz klasycznego zapięcia (łańcucha lub linki) ma zamontowany na stałe dodatkowy zamek służący do blokady tylnego koła. To bardzo praktyczna, w Polsce mało popularna rzecz, na dodatek błyskawiczna i łatwa w obsłudze.
6 z 7
…nie ekscytujesz się jazdą na rowerze.
Rowery nie są częścią holenderskiej kultury, one są holenderską kulturą. Amsterdamczycy i amsterdamki chętnie chwalą się urowerowieniem swojego miasta, ale jeśli zapytać ich o szczegóły, trudno wciągnąć ich w rozmowę. A to dlatego, że rowery tak przeniknęły do amsterdamskiej codzienności, że stały się niemal przezroczyste. Podczas gdy przyjezdni patrzą z niedowierzaniem na rowerową powódź, sami mieszkańcy nie wyobrażają sobie, że mogłoby być inaczej. Tak jak w Warszawie czy Krakowie nikt się nie dziwi, że przez miasto płynie rzeka, tak w Amsterdamie nikt nie wpada w zadumę, gdy setki tysięcy rowerów jeżdżą po ulicach każdego dnia. Nikt ich wręcz nie zauważa.
Dlatego czy jesteś w mieście na dzień, czy na rok, zamiast cieszyć się jazdą na rowerze po mieście, spróbuj cieszyć się miastem, jeżdżąc na rowerze.
7 z 7
..uważasz, że gdy jedziesz na rowerze, nic złego nie może się stać.
Amsterdamscy rowerzyści nie lekceważą przepisów ruchu drogowego – traktują je jednak bardziej jako podpowiedzi i wskazówki niż bezwzględnie obowiązujące zasady. Być może dzieje się tak dlatego, że gdy dochodzi do stłuczki między samochodem a rowerem, policja z góry zakłada, że winny jest kierowca samochodu, i to on musi się tłumaczyć. Pierwsza godzina jazdy rowerem po Amsterdamie jest oszałamiająca i niepokojąca jednocześnie. Jak to możliwe, że nikt nie odnosi obrażeń? Kogo obowiązuje sygnalizacja świetlna? Dlaczego samochody zatrzymują się, choć mają pierwszeństwo? W drugiej i trzeciej godzinie zaczynasz się przyzwyczajać. I pojawia się pokusa, żeby zacząć jeździć po holendersku i z głową wysoko podniesioną przejeżdżać na czerwonym świetle, „bo przecież wszyscy dokoła tak robią”.