Oto 5 mitycznych stworzeń, które mieszkają w miejscach, do których podróżujesz
Jeśli w najbliższym czasie wybierasz się do któregoś z tych krajów, koniecznie sprawdź, jakie stworzenia możesz tam spotkać i co robić, gdy już (i jeśli) do tego spotkania dojdzie.
1 z 4
Himalaje
Himalaje – nie szukaj yeti!
Mit o yeti jest bardzo popularny w całych Himalajach. Miejscowi wierzą, że w odludnych, wysokogórskich rejonach żyje człowiek śniegu, przedstawiciel niezidentyfikowanego zwierzęcia lub człowieka.
Yeti można scharakteryzować jako dużą, dwunożną istotę pokrytą ciemnym lub białym futrem. Żyje na wysokości ponad 5000 m n.p.m., w ośnieżonych, trudno dostępnych człowiekowi miejscach. Woli pozostawać w ukryciu. Być może zdaje sobie sprawę, że status legendy.
Polscy himalaiści na czele z Andrzejem Zawadą sfilmowali jego odciski stóp podczas wyprawy na Lhotse. Tak przynajmniej twierdzili. Wkrótce jednak obalono tę teorię. Yeti poszukiwali również inni himalaiści, niestety z podobnym rezultatem. Edmund Hillary pierwszy zdobywca Everestu w 1960 roku zorganizował wyprawę mającą potwierdzić jego istnienie. Jak wiadomo, misja zakończyła się niepowodzeniem. Gdyby było inaczej, dzisiaj moglibyśmy odwiedzać yeti w ogrodach zoologicznych.
Fot. Shutterstock
2 z 4
Koza
USA, Meksyk: nie bój się chupacabry!
Pierwsze wzmianki o tym pożerającym kozy stworzeniu pojawiają się ok. 1975 roku. Nazwa pochodzi od hiszpańskich słów „chupar” – ssać i „cabra”’ – koza. Inaczej, kozi wampir.
Chupacabrę opisuje się jako duże zwierzę z kolcami na grzbiecie i czerwonymi oczami. Jest naturalnie szybka i porusza się na dwóch nogach. Na ofiarach chupacabry znajdowano małe okrągłe ślady po kłach. Mieszkańcy USA twierdzą, że jest skrzyżowaniem kosmity z kozą, co czyni tę teorię moją ulubioną.
Chupacabra może też być domowym zwierzęciem kosmitów. Widzicie oczami wyobraźni zielonego przybysza z innej planety z chupacabrą na smyczy? Ja widzę. Może być bez kagańca, bo choć wydaje się dość groźnym stworzeniem, to nieznane są przypadki ataków na ludzi. Nie potwierdzono nawet istnienia chupacabry, ale jeśli istnieje, to w swoim jadłospisie ma głównie kozy.
W Meksyku wizerunek chupacabry pojawia się na koszulkach i kubkach, a w serwisy informacyjne regularnie donoszą o kolejnych rzekomych spotkaniach z człowieka z domowym zwierzęciem kosmitów. Ciekawe, czy można nauczyć ją aportować?
Fot. Shutterstock
3 z 4
Islandia
Islandia: nie zadzieraj z elfami!
Większość Islandczyków wierzy w istnienie żyjącej w ukryciu równoległej wspólnoty elfów. Islandia jest krajem tajemniczym, pełnym fantazyjnych kształtów i bajkowych scenerii, nic więc dziwnego, że wiara w elfy jest tu silnie zakorzeniona. Uważa się je za przyjazne istoty, ale jeśli nie okaże się im szacunku, można słono za to zapłacić.
Każde nietypowe zjawisko Islandczycy tłumaczą obecnością elfów i wahaniami ich nastrojów. Katastrofy budowlane, awarie maszyn to według islandzkich podań zasługa zdenerwowanych elfów. W latach 70. w celu wybudowania nowej drogi próbowano usunąć skałę znaną jako Ófeigskirkja. Problem polegał na tym, że formacja położona była na terenie, gdzie - jak wierzyli mieszkańcy - drzemały siły nadprzyrodzone. Skutki były tragiczne! Buldożer przez pomyłkę zniszczył rurę, która doprowadzała wodę do pobliskiej farmy rybnej. Zginęło ponad 70 tysięcy ryb. W kolejnych dniach doszło do tak wielu dziwnych i niewytłumaczalnych zdarzeń i wypadków, że budowę drogi zaniechano.
Dziś firmy, które planują większe budowalne przedsięwzięcia, muszą zadbać o to, by uniknąć konfliktu z elfami. Zmuszeni są do tego przez prawo, za sprawą ustawy o ochronie przyrody z 1990 roku. Zawiera ona klauzulę nakazującą szacunek dla miejsc o… nadprzyrodzonym charakterze.
Sporo kontrowersji wzbudził też inny projekt budowy, który miał być realizowany na terenie zamieszkiwanym przez ukryty lud. Obrońcy elfów i ekolodzy próbowali powstrzymać budowę. Sprawa trafiła do sądu, gdzie uznano, że projekt drogi zostanie odwołany, jeśli elfy rzeczywiście tam mieszkają. Problem polega na tym, że w przesłuchaniach powinien wziąć udział przedstawiciel elfiej populacji, który prawdopodobnie nigdy nie stawi się w sądzie.
Fot. Shutterstock
4 z 4
Szkocja
Szkocja – nie pływaj z Nessi!
Potwór z Loch Ness, pieszczotliwe zwany Nessie, zamieszkuje szkockie jezioro podobno od czasów, gdy po świecie chodziły dinozaury. Najbardziej popularne teorie o tym, czym jest Nessie głoszą, że jest to rodzaj plezjozaura, który prawdopodobnie przeżył katastrofę i nie wyginął jak cała reszta jego populacji.
Nazywany jest potworem, ale ja uważam, że jest po prostu bardzo nieśmiały i rzadko opuszcza swoje jezioro. Pierwszą osobą, która twierdziła, że ujrzała potwora był niejaki Jimmy Hossak, który zapewniał, że zobaczył go już w 1862 roku. Od tamtej pory pojawiło się wiele naocznych świadków istnienia potwora. Jedni głosili, że Nessi ma sierść i cztery nogi, drudzy twierdzili, że zamieszkuje on pobliski las i czasami wychodzi z niego do wody poruszając się jak gąsienica. Wspólnej wersji nigdy nie ustalono.
W 1934 roku, Robert Keneth Wilson wykonał najsłynniejsze zdjęcie potwora. Później udowodniono, że niestety jest ono fałszywe, jednak ten wizerunek i kształt Nessi pojawia się na koszulkach i kubkach do dnia dzisiejszego. Nie polecam kąpieli w jeziorze Loch Ness, gdyż nigdy nie wiadomo, co czai się pod wodą. Podobno Nessie został wymyślony w celu spopularyzowania regionu. Uważam to za wspaniały chwyt marketingowy. Wyobrażacie sobie jak turyści z całego świata zjeżdżają się do Warszawy, by zobaczyć potwora z Wisły? Mimo wszystko zachęcam Was do podróży w miejsca owiane legendą o istnieniu dziwnych stworzeń i potworów. Kto wie, może to właśnie Wam uda się potwierdzić istnienie któregoś z nich. A jeżeli nie, cóż, legendy pozostają żywe dopóki wierzą w nie ludzie.
Tekst: Małgorzata Kreft
Fot. Shutterstock