Na swoich zdjęciach kreuje magiczny świat, w którym głównymi bohaterami są psy
„Wybieram ze świata to, co najpiękniejsze i zabieram tam odbiorców swoich zdjęć”.
Około 7 lat temu w domu Izy Łysoń pojawił się maleńki golden retriever - Luna.
- Jako że szczeniaki dorastają zdecydowanie zbyt szybko, postanowiłam zrobić jej jak najwięcej zdjęć, by w ten sposób zatrzymać czas i wspomnienia – tłumaczy.
Uwiecznianie radosnej, puchatej kuleczki okazało się świetną okazją do nauki fotografii i do… czegoś jeszcze - do stworzenia alternatywnego świata.
- Wiem, że przez to moje zdjęcia są nieco odrealnione. Wykonuję kadry radosne, kolorowe, świetliste, które pozwalają na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Wybieram ze świata to, co najpiękniejsze i zabieram tam odbiorców swoich zdjęć.
Możliwość tę stwarzają jej żywiołowi modele – psy.
Czworonożny model
Fotografuje przede wszystkim psy własne i znajomych. Zdarza jej się odezwać do całkiem przypadkowych ludzi, właścicieli zwierząt, które jej się podobają, aby spytać, czy nie mieliby ochoty na sesję zdjęciową. Oprócz tego portretuje bezdomne zwierzęta z krakowskiego schroniska, by pomóc im w znalezieniu kochających domów. Od tego roku współpracuje również z największą akcją adopcyjną w Polsce – karmimypsiaki.pl, wykonując dla nich zdjęcia do kampanii promujących adopcje.
Czy takie fotografowanie jest trudne? Zwykle wszystko dzieje się szybko, więc nie ma czasu na zastanawianie się nad kompozycją. Na szczęście – jak mówi - po wypstrykaniu kilkudziesięciu tysięcy klatek coraz częściej udaje się uchwycić ten właściwy moment.
By zdjęcia oddały charakter modela, trzeba mu poświęcić sporo uwagi, dlatego cały świat ogranicza się wtedy do czworonoga i wycinka przestrzeni, w którym zwierzę się znajduje.
- To w fotografii psów podoba mi się najbardziej: przez kilka godzin istnieje tylko pies, mój aparat i ja. Całkowicie znikają problemy codziennego życia.
W czasie wykonywania zdjęć, Iza ogląda świat z poziomu swojego modela. I jak mówi - im dłużej pracuje z psami, tym lepiej je rozumie. Fotografuje w pozycji leżącej, niezależnie od tego, czy robi to na kompletnym odludziu czy na Floriańskiej w Krakowie.
- Kilkakrotnie zaczepiano mnie i pytano, czy na pewno wszystko ze mną w porządku i czy nie trzeba wzywać ambulansu. Za każdym razem muszę tłumaczyć, że nie potrafię odpowiedzieć na pierwszą część pytania, ale ambulans zdecydowanie tutaj nie pomoże. Gdy mówię, że tylko robię zdjęcia piesków, odchodzą ze zdziwioną miną, nieprzekonani moimi argumentami – śmieje się.
Z psem w plenerze
- Szukanie ciekawych plenerów do zdjęć jest, oczywiście, zaraz po samym ich wykonywaniu, najciekawszą częścią mojego hobby. Przeglądam zdjęcia fotografów krajobrazu i stwarzam listę miejsc, do których chce się wybrać. Czasami są to konkretne miejsca, kiedy indziej tylko ogólny zarys.
W tym roku planuje sesję w Dolinie Chochołowskiej i nad jeziorem Bokod. Marzą się jej zdjęcia owczarka niemieckiego w stodole albo charta afgańskiego/chiuauy w modernistycznym wnętrzu.
Jest samoukiem. Uczy się metodą prób i błędów - robi tysiące zdjęć, a następnie konfrontuje wyniki swoich zmagań z pracami innych fotografów. Podpatruje głównie autorów wykonujących zdjęcia zwierząt, by mieć odpowiedni punkt odniesienia.