"To miejsce niezwykłe i magiczne pod wieloma względami." Pasjonująca podróż przez Nową Zelandię
Przeczytajcie relację naszego czytelnika Filipa Małynicza z wyprawy na drugi koniec globu. Do tekstu dodał galerię zdjęć - specjalnie dla naszych czytelników!
Kwiecień miał się ku końcowi. Nad ranem w australijskim Hobart oddaliśmy cumy i ruszyliśmy w drogę przez Morze Tasmana. Sztormowe warunki towarzyszyły nam przez większą część żeglugi. Po kilku dniach w towarzystwie morskich gór, ryków wiatru i krwawych zachodów słońca dotarliśmy do naszego celu. Dotarliśmy do miejsca, gdzie początek i koniec każdego dnia są niczym spektakularny film w kinie, gdzie tęcze zwiastują deszcz, a nie żegnają burzę, gdzie gra światła słonecznego i przejrzystość powietrza wyostrzają obraz na tyle, że lekarze chyba rzadziej diagnozują tutaj wady wzroku. Nowa Zelandia, bo o niej mowa, to miejsce niezwykłe i magiczne pod wieloma względami.
O poranku jej dzikie plaże rozciągające się wzdłuż zachodniego brzegu północnej wyspy sprawiają wrażenie jeszcze nigdy nieodkrytych. Wystarczy odjechać pół godziny samochodem od największego miasta Nowej Zelandii, Auckland, by znaleźć się w miejscu, którego poczujemy się odkrywcami. Rozległy, czarny, piaszczysty brzeg usiany wielkimi skałami oraz jeziorami powstałymi na skutek obfitych pływów. Takie widoki towarzyszył mi za każdym razem, gdy postanowiłem rozpocząć dzień od krótkiej przejażdżki i zrobienia kilku zdjęć. Przy okazji zdawało mi się, że przede mną nie było tam jeszcze żadnego człowieka, nigdy.
I właściwie w ten sposób minęła większość mojego pobytu w tym pięknym miejscu. Przyżeglowałem tu na pokładzie Katharsis II, które w Hobart zakończyło swój historyczny rejs, okrążając jako pierwsi Antarktydę wyłącznie po wodach tego najzimniejszego kontynentu, non stop. Jacht przeprowadziliśmy do Auckland na remont i zaczęła się praca.
Jeziora, fjordy i gwiazdy
Szczęśliwie w międzyczasie udało mi się wyrwać na szybką wizytę na południową wyspę. Kupiłem bilet lotniczy, wynająłem samochód, naładowałem aparat, poleciałem. Jedynym planem było dojechanie jak najdalej na południe wyspy, startując z Christchurch. Nie interesowały mnie miasta, tylko jak najdziksze zakątki tego lądu. Z tego też powodu raz, czy drugi zdarzyło mi się przespać noc w samochodzie, co przy ujemnej temperaturze bywa wątpliwie komfortowe.
Południe okazało się być jeszcze bardziej spektakularne od północy. Jest znacznie mniej zaludnione, momentami aż puste, z pięknymi, rozległymi nizinami po drodze. Góra Cooka i wszystkie szczyty ją otaczające, pokryte śnieżnymi czapami i spowite w chmurach, odbijające się w turkusowych, wręcz zwierciadlanych taflach lodowcowych jezior. To był bajkowy widok i przeżycie zapierające dech w piersiach. Pochmurne, deszczowe fiordy Milford Sound- mroczne i tajemnicze miejsce, przez które gęste chmury przetaczają się tak nisko i szybko, że pogoda zmienia się dosłownie co 10 minut. Nie można też zapomnieć o widokach w nocy. Ze względu na niskie zanieczyszczenie świetlne w tamtych rejonach, niebo w nocy jest aż zasypane gwiazdami. Świecą tak jasno, że wydają się być na wyciągnięcie ręki. Wszystko to razem robi piorunujące wrażenie, a baśniowy krajobraz na długo pozostanie w mojej pamięci, choć zobaczyłem jedynie szczyptę tego, co Nowa Zelandia ma do zaoferowania. I chociaż tutejsza pogoda raczej nie rozpieszcza i daleka jest od tropikalnych warunków, mam ogromną nadzieję kiedyś tu wrócić i poświęcić eksplorowaniu więcej czasu. Z całego serca polecam to każdemu.
Tekst i zdjęcia: Filip Małynicz / filib.format.com
1 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Whatipu sekundy przed wschodem słońca. Tym razem nie byłem sam. Na wybrzeżu spotkałem jeszcze 2 osoby. Spotkaliśmy też śmieci...
2 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Wydmy na Karekare. Jedna z plaż na zachód od Auckland. Przy niskim pływie nabiera potężnych rozmiarów. Można spędzić wiele godzin i przejść wiele kilometrów, spacerując po tym pokrytym czarnym piaskiem wybrzeżu. Można by, gdyby nie przypływy. Gdy wracałem, woda była już przy widocznych na zdjęciu wydmach
3 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Niebo w rzece. Karekare. Pięknie wschodzące słońce idealnie podświetliło tafle wpływającej do Morza Tasmana rzeki, zmieniając ją na chwilę w lustro, w którym zobaczyć można było budzące się niebo
4 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Niebo w rzece. Karekare. Pięknie wschodzące słońce idealnie podświetliło tafle wpływającej do Morza Tasmana rzeki, zmieniając ją na chwilę w lustro, w którym zobaczyć można było budzące się niebo
5 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Bethells Beach. Nie spodziewałem się takiego widoku. Jak praktycznie każdego poranka, na plaży byłem sam. Słońce zakończyło swój pokaz z okazji wschodu i właściwie zamierzałem już wracać. Obejrzałem się jednak jeszcze raz za siebie i dosłownie znikąd, przy jednym z jezior powstałym na skutek pływów, zobaczyłem taki obrazek
6 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Wyjątkowo ognisty wschód słońca na Whatipu. Wybrzeże jest odcięte od reszty lądu. Prowadząca do niego droga to 6 kilometrów szutrowych serpentyn, a samo wejście na plaże jest niemal niewidoczne. Po przejściu przez gęste zarośla, kałuże i rzeki, stajemy na chyba jednym z najbardziej spektakularnych brzegów tej części Nowej Zelandii.
7 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Szczyty otaczające Whatipu. Tak bujna i zielona roślinność towarzyszy nam w drodze na jedną z najpiękniejszych plaż, jakie udało mi się odwiedzić w Nowej Zelandii. Po pokonaniu kilku rzek i strumyków, jak to na zdjęciu, wychodzimy na surowe, pokryte czarnym piaskiem i otoczone skałami wybrzeże, nieprzerwanie rzeźbione przez wody Morza Tasmana
8 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Wydmy na Karekare. Jedna z plaż na zachód od Auckland. Przy niskim pływie nabiera potężnych rozmiarów. Można spędzić wiele godzin i przejść wiele kilometrów, spacerując po tym pokrytym czarnym piaskiem wybrzeżu. Można by, gdyby nie przypływy. Gdy wracałem, woda była już przy widocznych na zdjęciu wydmach
9 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Owce na tle jeziora Pukaki. Zaraz po kiwi, owce to chyba najbardziej kojarzące się z Nową Zelandią zwierzęta. Tutaj na tle polodowcowego jeziora, które swój turkusowy kolor zawdzięcza dużej ilości bardzo drobnych, skalnych cząsteczek pochodzących z okolicznych lodowców
10 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Góra Cooka w odbiciu lodowcowego jeziora jeziora. Wspinając się na ten szczyt, Edmund Hillary- pierwszy zdobywca Mount Everest- trenował przed swoim historycznym wyczynem w Himalajach. W tle widać również Hooker Glacier- lodowiec, który ze względu na globalne ocieplenie w ciągu ostatnich 10 lat zmniejszył się prawie o 40%
11 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Poranny blask słońca nad Hooker Valley. Na szlak ruszyłem jeszcze w nocy, koniecznie chciałem zobaczyć szczyty masywu Góry Cooka skąpane we wschodzących promieniach słońca. Poza tym zaraz trzeba było wsiadać do samochodu i ruszać dalej na południe...
12 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Ten poranek był niesamowicie zimny. Chciałem sfotografować Lodowiec Cooka. Z zimna nie mogłem ustać w miejscu, czekając na idealnie światło. Ujemna temperatura skłoniła mnie do chodzenia w kółko i chyba dzięki temu odwróciłem się w kierunku tego pasma gór na tle pięknie rozpalonego nieba.
13 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Lodowiec Cooka. Podobno przed wielu latu był zdecydowanie większy. Mimo to, tego ranka było jakieś -5 stopni. Większość jeziora została skuta lodem, a w dalszych jego brzegach widać było dryfujące odłamki cielącego się lodowca. Tu główny bohater spowity jest w gęstej mgle
14 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Jezioro Pukaki. Przepiękny, turkusowy kolor sprawia, że w słoneczne, bezwietrzne dni tafla tego jeziora przypomina bardziej lustro. Ten dzień był jednak deszczowy. Jedynie na kilka chwil przestało padać, a chmury odsłoniły ukryte za nimi ośnieżone szczyty
15 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Jadąc przez południe Nowej Zelandii, można natknąć się na dość osobliwe widoki. Mogą być to wzgórza pełne owiec wyglądających jak gęsto rosnące kwiaty, osunięte drogi, czy pokryte śniegiem odcinki na długości dosłownie 100m. Tutaj szczyt z Parku Narodowego Cooka przebija się przez wręcz pustynne już części tego lądu. Nad tą częścią drogi zdecydowanie przeważały odcienie jesieni. A może tak jest tutaj cały rok...
16 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Droga Mleczna na tle gór. Jakieś 200 kilometrów na południe od Christchurch rozciąga się długi na ponad 300km park krajobrazowy i jednym z najmiejszym poziomów zanieczyszczenia świetlnego w tej części globu. Po krótce znaczy to tyle, że przy odpowiednich warunkach niebo usiane jest gwiazdami, a noce nie są zupełnie ciemnie nawet bez asysty księżyca. Zdarzało mi się podziwiać takie widoki na oceanie, czy morzu, setki mil morskich od jakiegokolwiek lądu. Wówczas jednak byłem w ciągłym ruchu, bez możliwości rozstawienia statywu i uwiecznienia tego nieziemskiego zjawiska
17 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Wulkan Ngauruhoe w parku wulkanicznym Tongariro. Ostatnia jego erupcja miała miejsce w 2012 roku. Górę podziwiać można na trasie dwudziestokilometrowego, pieszego szlaku, który prowadzi przez księżycowy krajobraz stożków wulkanicznych, kolorowych kraterów, oparów siarki i szmaragdowych jezior
18 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Szmaragdowe jezioro w Tongariro. Jezioro to znajduje się na wysokości ponad 1800m nad poziomem morza i jest bardzo bogate w związki siarki. W tle widać chmury, które wisiały nad nizinami poniżej. Dla podkreślenia, jak ogromnie rozległe i majestatyczne jest to miejsce- z prawej strony widać malutkie punkty na wzgórzu. To ludzie
19 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Milford Sound. Najdalej wysunięty na południe Nowej Zelandii punkt mojej podróży. Również miejsce o największej sumie opadów w roku. Jechałem tu 600 kilometrów, nie mogąc polegać na żadnej z prognoz pogody- te po prostu zazwyczaj się tu nie sprawdzają. Zdecydowanie miałem szczęście
20 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Panorama w lustrze. Większość jezior w Nowej Zelandii doskonale odbija w swojej tafli krajobraz usytuowany za nimi. Tutaj już widok na samo pasmo gór był powalający. Jak to w Nowej Zelandii bywa, na jednej rzeczy zakończyć się nie mogło i miałem okazję być świadkiem przepięknego widowiska
21 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Surferzy na Muriwai. To podobno jedna z najpopularniejszych plaż do surfowania w tej części Nowej Zelandii. Długa, równa linia brzegowa i nagłe wypłycenie sprzyjają powstawaniu odpowiednich fal. Skalne półki, które służą do zejścia na wodę, wspaniale odbiły wczesne promienie słońca. Ten kawałek lądu, przy trudnych warunkach na morzu, bywa niedostępny
22 z 22
Nowa Zelandia - galeria Filipa Małynicza
Owce na tle jeziora Pukaki. Zaraz po kiwi, owce to chyba najbardziej kojarzące się z Nową Zelandią zwierzęta. Tutaj na tle polodowcowego jeziora, które swój turkusowy kolor zawdzięcza dużej ilości bardzo drobnych, skalnych cząsteczek pochodzących z okolicznych lodowców