Reklama

Sopot odkrywałam w miarę upływu lat. Jako mała dziewczynka najbardziej lubiłam molo i lody „u Włocha” (legendarna kawiarenka Milano istnieje do dziś). Będąc roztańczoną nastolatką, szalałam za dyskotekami. Dziś Sopot zachwyca mnie bogatą w formy i style architekturą z XIX i początków XX wieku. Lubię z Monciaka – jak mieszkańcy Trójmiasta pieszczotliwie zwą główną sopocką ulicę Bohaterów Monte
Casino – skręcić gdzieś w bok, by pospacerować wśród starych letniskowych wilii, tonących w ogrodach okazałych mieszczańskich kamienic i pensjonatów, które zdobią malownicze wieżyczki i dekoracyjne fasady z przeszklonymi drewnianymi, werandami. Właśnie dzięki swojej architekturze dzisiejszy Sopot, nie pozbawiony walorów wielkiego miasta, zachował nastrój sielankowego uzdrowiska.
Każdy z sopockich domów to inna historia. Przy ulicy Czyżewskiego 12, w sąsiedztwie secesyjnych kamieniczek, stoi piękny klasycystyczny dworek. W 1797 roku wybudował go hrabia Kajetan Sierakowski. Przetrwał do naszych czasów w niemal nienaruszonym stanie i obecnie jest siedzibą Towarzystwa Przyjaciół Sopotu. Z kolei eklektyczne kamieniczki przy ulicy Bohaterów Monte Casino wznieśli w 1892 roku sopoccy kupcy. W okresie międzywojennym pod numerem 21 mieścił się dom handlowy Artura Mendelssohna. Polecam ulicę Obrońców Westerplatte, która jest taka, jak była przed wojną (wtedy nazywała się Villenstrasse). Idąc tędy, zadzieram głowę, by nie przegapić żadnej wieżyczki na dachach dostojnych domów przystrojonych witrażami i mistrzowską snycerką werand. Pod numerem 24 stoi willa o późnoklasycystycznym wystroju, chyba najpiękniejsza w Sopocie. Zbudował ją w 1870 roku gdański radca handlowy. Po wojnie mieściła szkołę, ale dziś jest w bardzo złym stanie. Niestety, nie ona jedna. Na szczęście zabytkowa zabudowa Sopotu znalazła się pod opieką służb konserwatorskich. Dzięki temu stopniowo odzyskuje dawną urodę.
Sopot ma długą i zawiłą historię. Pierwsza wzmianka o nim znajduje się w dokumencie z 1283 roku, wystawionym przez księcia pomorskiego Mściwoja II. To on przekazał Sopot, wśród 16 innych wsi, oliwskim cystersom w zamian za ziemie, które utracili pod Gniewem na korzyść Krzyżaków. W 1901 roku cesarz Wilhelm II nadał wsi, nazywanej Zoppotem, prawa miejskie. Ale kurort zaczęto rozbudowywać, nie czekając na łaskawość monarchy, już w latach 20. XIX wieku. W zasadzie wszystko się stało dzięki Jeanowi George’owi Haffnerowi z Colmaru, napoleońskiemu lekarzowi, który dotarł do Gdańska z armią francuską i pierwszy dostrzegł zalety tego miejsca. Haffner interesował się balneologią, czyli leczniczymi właściwościami kąpieli morskich, które gdańszczanie długo uważali za niezdrowe i niemoralne. W 1823 roku wykupił tu grunty i wybudował zakład kąpielowy (balneologiczny), a rok później dom zdrojowy. Założył też parki, postawił szatnie, które z czasem stały się Łazienkami Północnymi i Południowymi, oraz zapoczątkował budowę mola. Rybacka wioska szybko przekształciła się w modny kurort. W połowie XIX wieku na terenie dzisiejszego Sopotu stało już 150 domów, a nowi osadnicy i kuracjusze stale przybywali – zwłaszcza po 1870 roku, kiedy Gdańsk zyskał połączenie kolejowe z Warszawą.
Poza plażą i uzdrawiającymi solankami Sopot rozsławiła Opera Leśna, powstała w 1909 roku. Taka nazwa dla teatru w plenerze dziś nie ma uzasadnienia, ale wtedy była jak najbardziej trafna. Od 1922 roku odbywały się tam festiwale wagnerowskie (niedawno wznowione), dzięki którym Operę Leśną okrzyknięto „drugim Bayreuth”. A od kiedy w 1927 roku na skraju plaży otwarto Grand Hotel z kasynem gry i parkietem do tańca, Sopot stał się miejscem spotkań międzynarodowej socjety. To były czasy! Arystokratów i artystów jednakowo przyciągał pejzaż zatoki, piaszczyste plaże i malownicze skarpy oraz nowoczesne molo długości 512 m, które do dziś jest najdłuższym tego typu drewnianym obiektem w Europie.
Po 1920 roku Sopot znalazł się w obszarze Wolnego Miasta Gdańska. Jego północna granica była jednocześnie granicą państwową oddzielającą Gdańsk od RP. W czasie wojny w zasadzie nie ucierpiał. Dopiero w 1945 roku, po wkroczeniu Armii Czerwonej, zniszczeniu uległo 135 budynków, w tym dom zdrojowy i neoklasycystyczne hotele na dolnym odcinku Bohaterów Monte Casino.
Na szczęście cierpliwie remontowany Sopot znów staje się eleganckim letniskiem. Gruntowną modernizację przechodzi właśnie Grand Hotel. Uroczyste otwarcie odmłodzonego Grandu zaplanowano na lipiec. Pewnie więc w sierpniu znów zatrzymają się tam gwiazdy corocznego Festiwalu Piosenki w Sopocie. Miejmy nadzieję, że tym razem nie będą miały powodów do narzekań. Tak jak kiedyś Johnny Cash, który o mało nie zerwał kontraktu, bo nagle z kranów przestała lecieć woda, czy Dennis Russos, który zażyczył sobie pokoju z klimatyzacją, a tej nie miał wtedy żaden polski hotel.
Ja też lubię przystanąć nieopodal Grand Hotelu. Zatrzymuję się w parku przed wyrzeźbioną w brązie postacią doktora Haffnera i myślę o historii tego najmniejszego z wielkich miast.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama