Reklama

Atrakcją Żyrardowa są nie tylko zabytki, ale tempo, w jakim XIX-wieczne fabryki lnu odzyskują swój dawny blask. W byłych magazynach powstają modne galerie, hale produkcyjne zamieniają się w nowoczesne lofty, a w warsztatach urządzane są stylowe restauracje. Nic dziwnego, że projekt odnowienia tutejszej osady pofabrycznej zwyciężył właśnie w polskim etapie konkursu Komisji Europejskiej na Najlepsze Europejskie Destynacje Turystyczne – EDEN. W tej chwili miasto przypomina gigantyczny plac budowy. Obok wielkich budynków odtwarzane są latarnie, ławki i chodniki.
To nie pierwsza w historii niezwykła przemiana tego miejsca. Prawie dwieście lat temu zapyziała mazowiecka wioseczka Ruda Guzowska zamieniła się w tętniące życiem miasto – Żyrardów. Francuski inżynier Filip de Girard (od którego nazwiska ochrzczono nowy gród) dokonał tej metamorfozy za pomocą wynalezionej przez siebie maszyny do mechanicznego przędzenia lnu. W 1833 r. z warszawskiego Marymontu przeniósł tu zakłady włókiennicze, dając początek niezwykłej fabrycznej osadzie. Jej rozkwit nastąpił po roku 1857, kiedy właścicielami zakładów zostali dwaj niemieccy przedsiębiorcy Karol August Dittrich i Karol Teodor Hielle. Postanowili oni zbudować przemysłowe miasto idealne. Fabryczny klimat przetrwał tu do dziś, choć same zakłady zamknięto blisko 20 lat temu.
Pierwsze pięć minut spaceru po wyjściu ze stacji kolejowej nie robi najlepszego wrażenia. Trzeba zacisnąć zęby i iść wzdłuż zaniedbanych kamienic i bloków. Ciekawie zaczyna robić się tuż przed placem Jana Pawła II. Są tu kościół farny, ratusz, przedszkole i bloki robotników. O tym, jak wysoko stali w fabrycznej hierarchii, świadczą ceglane ornamenty ich domów. Po drugiej stronie ulicy wznoszą się zabudowania fabryki, w których powstają dizajnerskie Lofty de Girarda. Powoli wchodzi się w klimat minionej epoki. Ale nie do końca: w odczyszczonych ceglanych murach starej i nowej przędzalni już zadomowili się nowi mieszkańcy. Wszędzie pachnie luksusem – w nowych sklepach i w restauracji Szpularnia, której wystrój jest udanym melanżem XIX-wiecznego fabrycznego wnętrza i nowoczesności.
Jak wyglądały te budynki jeszcze dwa lata temu, można sobie wyobrazić, patrząc na zniszczone hale produkcyjne wzdłuż ul. Nowy Świat. Tutaj znajduje się idylliczny park otaczający willę Karola Dittricha (obecnie muzeum, w którym m.in. odtworzono wnętrze mieszkania rodziny robotniczej z XIX w.), a przy biegnącej nieopodal ul. Armii Krajowej niszczeją wille dyrektorskie. Po 3 min dochodzi się do magicznego Sklepu Wokulskiego. Od niedawna działa on przy Fabryce Lnu, jedynej części dawnych zakładów, która funkcjonuje. Zza szyby widać tkaczy przy pracy, na półkach leżą lniane ubrania, torby, serwety. Jest też kolekcja obrusów sygnowana imieniem Magdy Gessler. Nieopodal w Lnianym Zakątku rozgościła się konkurencja dla Wokulskiego.
Do innych hal bielnika (kiedyś bielono w nim len) wprowadzili się artyści. Od kilku miesięcy działa tu Performer – galeria i kawiarnia w jednym. Wybór, co na początek: wystawa czy kawa, należy do ciebie!

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama