Park Narodowy Paklenica leży na terenie gór Welebit. To miejsce to prawdziwe eldorado wspinaczy
Góry Welebit przemierzał niegdyś filmowy Winnetou. Dziś Park Narodowy Paklenica w Chorwacji przyciąga miłośników przyrody i wspinaczki górskiej.
- Radosław Żydonik
W tym artykule:
- Góry Welebit i Winnetou
- Centralne pasmo Gór Dynarskich
- Park Narodowy Paklenica
- Wąwóz Velika Paklenica
- Jaskinia Manita Peć
- Vaganski Vrh
- Park Narodowy Paklenica – informacje praktyczne
Zaraz zacznie się wyścig. Na śmierć i życie! – szepce podekscytowany Juraj, mój przewodnik po chorwackich górach. – Widzisz tego faceta w skórzanych spodniach? – wskazuje mężczyznę z toporem brnącego przez rzekę w stronę czółen. Rozlega się świst. Ostrze przebija pokład. – Podstępny drań! Przedziurawił rywalowi łódź, a sam popłynie drugą – mruży oczy, wypatrując konkurenta.
Oto i on! Niebieskooki blondyn zbiega ze zbocza i wskakuje do uszkodzonego czółna. Chwyta wiosło, młóci turkus rzeki, ale wrak zamiast rozpędu nabiera wody. Przeciwnik jest coraz bliżej, unosi dłoń, błyska stal… I wtedy dzieje się coś dziwnego: nurt zastyga jakby ścięty mrozem, łodzie nieruchomieją.
Góry Welebit i Winnetou
– Widziałem ten film sto razy, ale ciągle mam ubaw! – śmieje się Juraj, który włączył w smartfonie pauzę, przerywając projekcję kultowego „Złota Apaczów”. – I tak wiadomo, że zwycięży blondas Old Shatterhand, przyjaciel Winnetou – dodaje, częstując mnie obsypanym ziołami burkiem i syropem z jarzębiny. Jest ubrany w mundur strażnika Parku Narodowego Paklenica. Ale zamiast urzędowej rogatywki na głowie ma pióropusz.
Dalmacja: chorwacka perełka czeka na turystów
Przyjrzyjcie się najpopularniejszemu regionowi turystycznemu na terenie Chorwacji– Dla mnie to relikwia! Miałem pięć lat, kiedy w okolice rodzinnego Starigradu przyjechali filmowcy z RFN kręcić słynne westerny. Widzisz tego brzdąca? – Ponownie odpala film. Na ekranie indiańskie dziecko biegnie krawędzią klifu, wrzeszcząc: „Howgh! Śmierć bladym twarzom!”. – Trochę się zmieniłem od 1963 r. – gładzi dłonią pomarszczoną twarz i rozglądając się dookoła, dodaje: – Ale moje góry ani trochę.
Centralne pasmo Gór Dynarskich
Stoimy na skalnej półce ponad kanionem rzeki Zrmanja nieopodal miasteczka Starigrad na północy Dalmacji. Spieniony nurt przerzyna się meandrem przez potężne bloki wapienia i wlewa w błękit Adriatyku.
– Gdy tylko rewolwerowcy spakowali swoje colty, pojawili się tu turyści z aparatami – śmieje się Juraj. – Od pół wieku mamy tu fotograficzny Dziki Zachód. Ale wierz mi, nie ma takiego obiektywu, który zamknąłby w kadrze całe to surowe piękno – dodaje, patrząc na dźwigający się z morza masyw, który ciągnie się pofalowanym grzbietem i zaciera w mgiełce horyzontu.
Jesteśmy na południowym krańcu Welebitu, centralnego pasma Gór Dynarskich. Ponad 100 km spiętrzonych dolomitów i wapieni rozsypanych wzdłuż Adriatyku. Setki szlaków trekkingowych i wspinaczkowych, głębokie wąwozy, jaskinie, no i bajeczne widoki ze szczytów.
Park Narodowy Paklenica
Najwyższe znajdują się w obrębie parku Paklenica. Patrząc od prawej:
- Sveto Brdo,
- Babin Vrh – z obłędną panoramą archipelagu zadarskiego,
- nieco dalej – najwyższy w łańcuchu Vaganski Vrh (1757 m n.p.m.).
Nie są to może Alpy, ale Welebit uczy pokory. Podejście zaczyna się od poziomu morza. Samo przewyższenie daje w kość, a w duecie ze słońcem potrafi zwalić z nóg doświadczonego wędrowca. Pięć litrów wody na taką wycieczkę to absolutne minimum.
No i przyda się aklimatyzacja. Na zaprawę najlepsza jest wspinaczka w wąwozie Velika Paklenica. – Nie jesteś skałkowcem? – Juraj uśmiecha się szelmowsko, wyciąga dłoń i gestem indiańskiego wodza ucina protesty: – Zatem nim zostaniesz! Rzekłem! Howgh!
Wąwóz Velika Paklenica
Czubek buta niepokojąco wyślizguje się z zagłębienia. Spod podeszwy wypadają kamienie. Uderzają o skały, znikając w gardzieli wąwozu. Zerkam błagalnie w niebo: może Stwórca przestawi wajchę i wyłączy na chwilę siłę przyciągania? Niestety, najwyraźniej się zacięła. W przeciwieństwie do mojego serca, które wali jak opętane, jakby uparło się, żeby roztrzaskać mi żebra nim runę na skały.
Błądzę dłonią nad głową. Nic, tylko gładki kamień. Kątem oka wyłapuję szeroki otwór. Cztery metry po skosie. Marne szanse. Patrzę z nadzieją na uprząż: karabińczyki, szekle, tajemnicze wihajstry, jest nawet breloczek z kowbojem! Szkoda, że kompletujący ekwipunek Juraj nie pomyślał o paralotni. Gestem rozpaczy rzucam się w stronę otworu. Kask zsuwa mi się na brodę, palce ślizgają się po kamieniu, napotykają wgłębienie.
Udało się! Wiszę na rękach przyklejony do pionowej ściany. Adrenalina dodaje sił. Podciągam korpus i opieram łokcie na krawędzi otworu. Jest zaskakująco głęboki. Z ciemności dobiega szelest. Wyciągam szyję, nasłuchując, i w tej samej chwili z wnętrza wystrzela pierzasta kula. Puchacz!
Zaskoczony odpadam od skały. Ręce tłuką powietrze, niebo zamienia się miejscem z ziemią. Gwałtowne szarpnięcie liny i świat wraca do równowagi. – Wystraszył się biedak bardziej niż ty – śmieje się Juraj, opuszczając mnie na ziemię. – Żyje tu sporo skrzydlatych drapieżników. Orzeł przedni, sokół wędrowny... Zwykle nikt im nie wchodzi na salony. Zboczyłeś ze ścieżki – wskazuje wbite w skałę haki spełniające funkcję punktów orientacyjnych.
Przyznaję, jest gdzie się zgubić! Wąwóz wrzyna się w góry klinem o długości 14 km, a jego ściany strzelają w niebo na 700 m. Pół tysiąca wytyczonych i zabezpieczonych tras czyni z Velikiej Paklenicy wspinaczkowe eldorado.
A jeśli ktoś woli czuć grunt pod butami? Będzie zachwycony! W porównaniu ze szturmowanymi tłumnie zboczami dno wąwozu jest niemal bezludne. Wędruję nim w głąb masywu zasłuchany w szmer potoku. Po 2 km kreska nieba staje się węższa. Bloki wapienia zaciskają się niby imadło. Przeciskam się przez pokruszone głazy w stronę rozwidlenia szlaków.
Jaskinia Manita Peć
Dostrzegam drewniany drogowskaz. Idąc dalej kanionem, dojdę do schroniska, gdzie złapię oddech przed podejściem na Vaganski Vrh. Kusi mnie jednak odnoga w lewo. Wiedzie do królestwa mroku, bezokich krabów i stałej temperatury 9 st. C. Dochodzi południe, słońce wlewa się w wąwóz świetlistą strugą, zamieniając go w martenowski piec. Z rozkoszą daję nura w chłód jaskini Manita Peć.
Według legendy berberyjscy piraci, kończąc rejzę po Adriatyku, zamierzali ukryć zrabowane złoto w podziemiach Welebitu. Wściubiwszy nos do rozgrzanego wąwozu, uznali jednak, że górski trekking ze skrzyniami na plecach nie należy do ich ulubionych aktywności. Ulokowali więc kapitał w przybrzeżnym schowku, który opróżnił pierwszy zimowy sztorm. Miejscowi rybacy przecierali oczy ze zdumienia: złoto, bezcenne puchary, medaliony…
Przezorniejsza od korsarzy okazała się natura. W przepaścistych grotach (niektóre mają 500 m głębokości!) zdeponowała klejnoty, które dziś przyciągają koneserów wyrafinowanego piękna. Paleontolodzy patrzą pożądliwie na zastygłe w ścianach skamieniałe amonity. Geolodzy godzinami studiują misy martwicowe (formy nacieków występujące w krasowych jaskiniach wapiennych). Ja podziwiam ogromne stalaktyty hipnotyzujące zagadkowymi formami.
– Widzicie? Organy, nos, motyl… – Przewodnik zachęca zwiedzające jaskinię dzieci, żeby puściły wodze fantazji. W to im graj. – Tam jest czarownica! A tu wielka czacha! – wołają. Spoglądam w czarne oczodoły i dostaję gęsiej skórki. Nie ze strachu, a z zimna. Przyroda nie oszczędza na klimatyzacji, najwyższy czas przeprosić się ze słońcem.
Vaganski Vrh
Wracam do rozwidlenia szlaków i ruszam ku schronisku. Z daleka słyszę dźwięk gitary; zapach ogniska miesza się z wonią dzikich ziół. Na miejscu poznaję ekipę wolontariuszy pracujących w rezerwacie niedźwiedzi brunatnych w Kuterevie, wiosce na północy Welebitu. – Była Jugosławia to jedno z największych skupisk tych ssaków w Europie – opowiadają. – Niedźwiedzice giną pod kołami ciężarówek albo od kul myśliwych; osierocone maluchy nie mają szans na przeżycie i trafiają do nas.
O świcie wracam na szlak. Gęstwina drzew z wolna się przerzedza. Po chwili mijam już tylko karłowate sosny, którym wiatr przetrącił korony. Rozsadzają korzeniami rozpadliny, spijając wilgoć poranka w codziennym wyścigu ze słońcem. W tym uporczywym trwaniu podobne są pasterzom, których kamienne szałasy wyrastają w pobliżu schronu Struge (1400 m n.p.m.). Ponad nim jest już tylko naga skała z rzadka przeciągnięta kosodrzewiną. Kamienne stożki wskazujące drogę na szczyt falują w rozgrzanym powietrzu. Ostatni trawers i z ulgą opieram się o kamień z napisem Vaganski Vrh. Dookoła pióropusze skał drapiące błękit nieba. W oddali roziskrzone lustro morza. Myślę o tym, że już niebawem dam nura w kojący chłód Adriatyku.
Park Narodowy Paklenica – informacje praktyczne
Dojazd
Do Zadaru na dalmatyńskim wybrzeżu dolecimy Ryanairem z Warszawy-Modlina. Stamtąd w niecałą godzinę dotrzemy autobusem do Starigradu.
Warto wiedzieć
Do Parku Narodowego Paklenica prowadzą dwa wejścia. Główne znajduje się na końcu ul. Paklenickiej w Starigradzie (wiedzie prosto do wąwozu Velika Paklenica). Drugie mieści się w wiosce Seline (2 km na wschód od Starigradu), tuż przy wąwozie Mala Paklenica. Przy obu wejściach znajdują się parkingi.
Wspinaczka
W wąwozie Velika Paklenica wytyczono 590 tras o różnym stopniu trudności. Większość zaczyna się w Klanci, w najwęższej części kanionu. Największą popularnością wśród wspinaczy cieszy się skała Anića Kuk, z trasami o długości do 350 m.
Trekking
- Niemal wszystkie szlaki są oznakowane na biało-czerwono. W wyższych partiach oznaczenia są w formie kamiennych stożków. Niektóre odcinki wyposażone są w łańcuchy bądź klamry.
- Na jednodniowy wypad idealna będzie trasa wiodąca wąwozem Velika Paklenica do jaskini Manita Peć (4 godz. w obie strony, w sezonie jaskinia czynna jest w godz. 10–13).
Nocleg
- Warto przenocować w schronisku Planinarski Dom dysponującym 50 łóżkami we wspólnych pokojach.
- Nieco wyżej znajdziemy drewniany schron Struge (bez opłat, potrzebna własna karimata i śpiwór).
Źródło: archiwum NG.