Orient Express - stylowo, ale z suspensem
„Patrz jaka wesoła – mówiła jedna z kobiet, wskazując na radośnie podrygującą w rytm jazzowej muzyki starszą panią.
– Ty też byś była taka zadowolona, jakbyś miała tyle pieniędzy – odparła z przekąsem jej towarzyszka
Tego typu rozmowy rozbrzmiewały na peronie po przyjeździe do Krakowa słynnego pociągu obecnie nazywanego Venice Simplon Orient Express. Tym razem po raz pierwszy w historii legendarny pojazd zatrzymał się na dłużej w Polsce. Firma, która organizuje podróże odrestaurowanym historycznym składem, postanowiła w ten sposób uczcić swoje 25-lecie. W Krakowie goście spędzili 2 dni, zwiedzając miasto „jedne z najpiękniejszych w Europie” – jak głosi firmowy folder turystyczny Journeys of Distinctions (mogli zobaczyć m.in. kopalnię soli w Wieliczce, Wadowice). Jeden dzień byli w Warszawie i kilka godzin w Malborku.
99 pasażerów m.in. z USA, Meksyku, Brazylii, Wielkiej Brytanii i Francji musiało zapłacić po 6 tysięcy euro za przejazd na trasie Wenecja–Wiedeń–Kraków–Warszawa–Praga. – To cena za komfort, jakiego nie zapewni żadne biuro turystyczne – mówi jedna z amerykańskich podróżnych. – Jadę tym pociągiem po raz kolejny i za każdym razem czuję, że to podróż mojego życia – opowiada inna.
Kiedy tylko znalazłam się w pociągu, zauroczył mnie wystrój nawiązujący do tradycji dawnego Orient Expressu. Podziwiam przedziały o ścianach wyłożonych laką ze złocistymi, orientalnymi motywami. Maestrię szklanych paneli przedstawiających nagie postaci ludzkie z winną latoroślą zaprojektowane przez René Lalique’a – jednego z najwybitniejszych twórców okresu Art Deco. Równo ułożone stylowe srebrne sztućce, porcelanowa zastawa i kryształowe kieliszki przypominają o świetnej kuchni, z której od samego początku słynął Orient–Express. – Na tę podróż przygotowaliśmy kilkanaście rodzajów menu. Głównie potrawy kuchni włoskiej i francuskiej, a do picia wina – w tym najdroższe Chateau Margo, szampany, wódkę – opowiada szef kuchni Christian Bodiguel. Na kolację mężczyźni i kobiety przychodzą w eleganckich strojach. „Wtedy można poczuć się niczym gwiazda filmowa” – opowiadają pasażerowie. – Pociągiem podróżowali m.in. John Travolta, Lisa Minelli, Paul Newman i Peter Gabriel – opowiada Mario należący do 40-osobowej obsługi.
W piano bar można posłuchać muzyki na żywo. – W Polsce gram często utwory Chopina – podkreśla pianista.
Zaglądam do przedziałów sypialnych ze składanymi łóżkami i osobistą toaletą. – Na naszą pomoc pasażerowie mogą liczyć 24 godziny na dobę. Wystarczy nacisnąć odpowiedni przycisk, a my staramy się rozwiązać każdy problem – zapewnia uprzejma obsługa. Jedynym mankamentem wydawać by się mógł brak klimatyzacji. Ale to raczej nie przeszkadza współczesnym pasażerom. Rozumieją, że wyprawa w takich warunkach jeszcze lepiej oddaje atmosferę dawnych podróży.
Przyjazd pociągu do Polski zgromadził tłumy ciekawskich i miłośników kolejnictwa, wzbudził zainteresowanie mediów. Ale prawdziwą sensację wywołał pierwszy przejazd Orient Expressu w 1883 r. W czasach, kiedy pociągami podróżowało się długo i wolno, często w niezbyt dobrych warunkach, Orient Express był właśnie tym, czego potrzebowali możni ówczesnego świata. Pojazd z szybkością
80 km/godz. przemierzył trasę nowo otwartej linii Paryż – Konstantynopol w 81 godzin i 40 min.
4 października 1883 r. pociąg wyruszył z dzisiejszego paryskiego Gare de’l Est. Na dworcu wsiadło do niego 40 gości, wśród których byli dyplomaci, bankierzy, dziennikarze, belgijski minister, rumuński generał, francuski powieściopisarz Edmond About i Henri Opper de Blowitz – paryski korespondent Timesa.
Pociąg oczarował pasażerów przepychem wnętrz, profesjonalizmem obsługi i niespotykanym dotąd komfortem jazdy. Te odczucia znalazły upust w entuzjastycznych i obszernych artykułach i wywiadach w Le Figaro, The Times i innych, czołowych tytułach prasy światowej. Dziennikarze podkreślali wygląd przedziałów przypominających małe salony zaopatrzone w dwie czerwone, pluszowe kanapy. Chwalili też tureckie dywany na podłogach, ściany pokryte jedwabiem i wygodę składanych łóżek, które na dzień chowały się w ściany. Pomiędzy przedziałami znajdowały się toalety z porcelanowymi umywalkami na podstawach z włoskiego marmuru, a z tyłu pociągu – kabiny prysznicowe.
W pociągu była również palarnia, buduar dla pań i biblioteka. Wagon restauracyjny wykładany mahoniem i tikiem intarsjowanym drewnem różanym, miał sufit obity tłoczoną skórą z Kordoby. Na ścianach wisiały obrazy XIX-wiecznych artystów, a w oknach – aksamitne kotary. Wielkie, gazowe kandelabry oświetlały wnętrze. Nie szczędzono pochwał wyśmienitej kuchni. W menu pięciodaniowych obiadów, przygotowywanych przez burgundzkiego kucharza, znajdowały się smakołyki krajów, przez które przejeżdżano, i lokalne wina.
Podróż obfitowała w niecodzienne zdarzenia. Na Węgrzech do pociągu wsiedli muzycy cygańscy, którzy grali ogniste czardasze i walce. Król Rumunii Karol I zaprosił pasażerów do swojego letniego pałacu w górach. W Bułgarii goście musieli opuścić przytulne wagony, żeby przekroczyć Dunaj, na którym w tym czasie nie było mostu. Rzekę przepłynęli łodzią.
W 1891 r., niedaleko Stambułu, do pociągu wtargnęli uzbrojeni w rewolwery i noże bandyci z czarnobrodym przywódcą, Grekiem Anasthatosem. Przetrząsnęli każdy kąt w poszukiwaniu kosztowności, wzięli zakładników i zażądali okupu. Anasthatos nigdy nie został złapany, skradzionych przedmiotów nie odzyskano. Wszystko zakończyło się międzynarodowym skandalem. Ta nieprzewidywalna atmosfera była doskonałym wabikiem dla znudzonym monotonią życia w bogactwie dam i złaknionych przygody dżentelmenów. Podróżowanie pociągiem stanowiło o prestiżu, przynależności do określonej warstwy społecznej. W 1907 r., wśród jadących Orient Expressem ludzi znalazł się egzotyczny pasażer – Maharadża Cooch-Bihar z północno-wschodnich Indii, podróżujący z misją dyplomatyczną na konferencję do Londynu. Nie towarzyszyli mu urzędnicy i doradcy, lecz wszystkie jego żony i konkubiny. Podobno zadowolony z dyskretnej obsługi maharadża obdarował załogę pociągu kosztowną biżuterią.
Wielbicielem pociągu był król Bułgarii Borys III, który sam chętnie prowadził lokomotywę Orient Expressu. Pozwalano mu na to w trakcie jazdy przez jego własny kraj.
Zamiłowanie króla do szybkości było hamowane przez maszynistów. Na nic się to jednak zdało. Monarcha spowodował śmiertelny wypadek, podsycając zbyt mocno ogień, od którego płomieni zajęło się ubranie na palaczu. Nieszczęśnik wyskoczył z pociągu i zginął. Król nie przejął się tym zbytnio i jeszcze bardziej przyspieszył. Do Sofii przybył na czas, a pasażerowie złożyli mu nawet gratulacje za przyjazd zgodny z rozkładem jazdy mimo tragicznego wydarzenia.
Pociągiem do Konstantynopola podróżowali tajni agenci z najsłynniejszą kobietą–szpiegiem Matą Hari na czele. To właśnie w Orient Expresie przeżywała miłosne uniesienia ze swoim kochankiem, niemieckim attaché wojskowym baronem Hansem von Krohnem (nie zapominając przy tym o tajnej misji).
Zagraniczni dyplomaci, dziennikarze, śpiewacy, gwiazdy kina takie jak Greta Garbo, również chętnie gościli na pokładzie pociągu, korzystając ze wszystkich luksusów.
Tajemnicza atmosfera towarzysząca Orient Expressowi oraz prawdziwe wydarzenia inspirowały wielu pisarzy takich jak Maurice Dekobra, Graham Green oraz Agatha Christie. Jedno z nich, które miało miejsce w styczniu 1929 r., stało się kanwą jej słynnej powieści detektywistycznej Morderstwo w Orient Expresie. Owej zimy pociąg zakopał się w zaspy śnieżne na terenie zachodniej Turcji. Temperatura spadła dużo poniżej zera. Załoga nie miała kontaktu telefonicznego. Pociąg praktycznie został odcięty od świata. Zapasów żywności miało starczyć tylko na dwa dni. Sytuacja była naprawdę dramatyczna. Pasażerowie wraz z załogą wykopali tunel w śniegu i kilku ludzi udało się po żywność do pobliskiej wioski. Dzięki swojej zaradności przetrwali w zaspie sześć dni. Ten przymusowy postój dał literackiemu bohaterowi Herculesowi Poirot wystarczającą ilość czasu do rozwiązania niezwykłej zagadki kryminalnej i wykrycia sprawców zabójstwa.
Orient Express był świadkiem ważnych wydarzeń politycznych.W jednym z wagonów restauracyjnych pociągu nr 2419, w obecności marszałka Ferdynanda Focha i aliantów, w Compiegne w 1918 r. Niemcy podpisały kapitulację. W czerwcu 1940 r. Hitler rozkazał ten sam wagon przysłać w to samo miejsce i zaakceptował kapitulację sił francuskich. Kiedy było już wiadomo, że Niemcy przegrają wojnę, Hitler kazał wagon wysadzić w powietrze.
Dwie wojny światowe i kryzys lat trzydziestych spowodowały zubożenie wyższych warstw społecznych, zaś bogaci coraz liczniej przesiadali się do samolotów. To sprawiło, że Orient Express nie wytrzymał próby czasu. Linię zamknięto w 1977 r. Wtedy James B. Sherwood właściciel hoteli
i kontenerowców zaczął skupywać i odnawiać oryginalne wagony pociągu. W 1982 r. odrestaurowany Venice Simplon Orient Express ruszył z Londynu do Wenecji. Obecnie pociąg kursuje regularnie proponując swoim pasażerom zróżnicowane trasy oraz wizyty we wspaniałych europejskich miastach. Przy okazji odbywają też sentymentalną podróży wstecz do momentu, kiedy belgijski przedsiębiorca George Nagelmacker postanowił zrealizować swoje wielkie marzenie stworzenia międzynarodowego, bezpiecznego, luksusowego pociągu, w którym pasażerowie mogliby podróżować bez przesiadania się na stacjach.
No to w drogę - VENICE SIMPLON ORIENT EXPRESS
- Paryż–Budapeszt–Bukareszt –Istambuł.
Podróż: 10 dni/9 nocy (w tym 3 noce w Stambule). Cena 6 340 euro (bilet w jedną stronę). Odjazd 31 sierpnia 2007 i 29 sierpnia 2008 r.
Na tej trasie nawiązującej do pierwszej podróży z 1883 r. pociąg kursuje tylko raz w roku.
- Wenecja–Praga.
Podróż: 5 dni/4 noce (w tym 2 w pociągu). Cena 1 315 euro – bilet w jedną stronę.
Odjazdy: 26 września 2007 oraz 7 maja , 4 czerwca i 8 października 2008.
- Wenecja–Rzym. Podróż jednodniowa. Cena 610 euro. Odjazdy: 16 września, 14, 21 października 2007 i 27 kwietnia 4 maja, 1 czerwca, 5 października 2008.
- Wenecja–Wiedeń–Kraków– Warszawa–Praga.
Podróż 8 dni/7 nocy (w tym 3 w pociągu). Cena 6 000 euro, bilet w jedna stronę.
Odjechał 9 lipca w 2007 r. Pierwszy raz w swojej historii Orient Express zabrał swoich gości na inauguracyjną podróż do Polski.
SZWAJCARIA – KOLEJĄ DO NIEBA
Niewielka stacja Interlaken Ost budzi się do życia. W oddali widać ośnieżone szczyty, gdzieś za nimi leży przełęcz Jungfraujoch z najwyżej położoną stacją kolejową w Europie (3 454 m n.p.m.), nazwaną Top of Europe.
Na górze przydadzą się kremy z wysokim filtrem, ciepłe kurtki i zakryte buty – na lodowcu temperatura latem może nieoczekiwanie spaść do -30 o C. W Grindelwaldzie przesiadamy się na pociąg do Kleine Scheidegg, gdzie czeka już kolej zębata do Jungfraujoch. Pociąg wspina się wolno pod górę, zatrzymując się przy oknach panoramicznych. Z pierwszego (2 865 m n.p.m.) widać piękną dolinę Grindelwald, z drugiego (3 160 m) – lód i granitowe skały.
Choć tunel ma tylko 10 km (cała trasa liczy 12 km), jego budowa trwała 16 lat! Pochłonęła wiele ofiar i 15 mln franków szwajcarskich. Idea zrodziła się w głowie Adolfa Guyera-Zellera, wizjonera i pioniera kolejnictwa. Kiedy podczas wspinaczki zobaczył niesamowite trio: połyskujące w słońcu szczyty Eigeru, Möncha i Jungfrau w otoczeniu innych gór i lodowców, nakreślił plan Kolei Jungfrau. Mówiono, że to „pociąg do nieba”. Najwyższą stację kolejową w Europie otwarto 1 sierpnia 1912 r., już po jego śmierci.
Wreszcie wysiadka na Top of Europe. Wokół wieczny lód, biel, magiczne szczyty. Z pociągu ruszamy na platformę widokową, z której widać Aletsch – najdłuższy lodowiec Europy (23 km), wpisany na listę UNESCO. Góruje nad nim kosmiczny budynek stacji meteorologicznej Sphinx. Pod nią umieszczono Pałac Lodowy z galerią wykutych w lodzie rzeźb. Sama stacja to prawie miasteczko odwiedzane rocznie przez 2 mln ludzi. Jest też najwyżej położona w Europie poczta i kawiarenka internetowa.
Podróż z Interlaken Ost na Jungfraujoch trwa 2,5 godziny w jedną stronę. Za bilet w obie strony trzeba zapłacić ok. 190 franków szwajcarskich (ok. 440 zł). Najtaniej, 163 franki (ok. 370 zł) wychodzi „Good-Morning Ticket”. www.jungfraubahn.ch
Ceny i pogodę można sprawdzić na stronie: www.jungfraubahn.ch .