Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Kraina Lessowych Wąwozów – nieoczywisty wybór na sielski urlop
  2. Tam, gdzie rosną róże
  3. Przez wąwozy do lubelskiej Częstochowy
  4. Minerały i glamping
  5. Kowalstwo w Wojciechowie
  6. Jak Guliwer przez Lubelszczyznę
  7. Artyści lubią nie tylko Kazimierz Dolny

Polacy pytani o ulubione miejsce na krótszy lub dłuższy urlop w kraju najczęściej wymieniają jednym tchem: góry, Mazury i morze. A przecież Polska ma do zaoferowania znacznie więcej. Na przykład wąwozy. Ba, całą krainę wąwozów, a konkretnie Krainę Lessowych Wąwozów.

Kraina Lessowych Wąwozów – nieoczywisty wybór na sielski urlop

Perspektywa podróży po Krainie Lessowych Wąwozów bardzo mnie ucieszyła. Nie ukrywam, to moje rodzinne strony, jednak większość miejsc, jakie odwiedziłem przez trzy dni, znałem tylko z opowieści lub widziałem lata temu. Można więc powiedzieć, że przemierzałem kolejne wsie, bo to one grają tu pierwsze skrzypce, z perspektywy lokalsa i turysty jednocześnie.

Planowanie podróży do Krainy Lessowych Wąwozów warto rozpocząć od wyboru środku transportu. Jeśli mamy do dyspozycji tylko 2–3 dni lub weekend, najlepiej postawić na samochód. W przypadku dłuższego urlopu na miejsce warto przyjechać pociągiem (lubelską przygodę można zacząć np. na dworcu PKP w Puławach lub Nałęczowie), a następnie przemieszczać się lokalnymi busikami. Od wiosny do jesieni warto również rozważyć poruszanie się po okolicy rowerem – swoim lub z wypożyczalni.

Do Kazimierza Dolnego, który z Puławami i Nałęczowem tworzy Lubelski Trójkąt Turystyczny, nie dojeżdżają pociągi. Można jednak dostać się tam busem – zarówno lokalnym, jak i kursującym z Warszawy kilka razy dziennie.

Dla mnie idealną bazą wypadową na trzy dni okazała się agroturystyka „Pod Jabłonią” w Celejowie. Co prawda spędzałem tam tylko noce i poranki, ale za to jakie. Suto zastawiony stół przy śniadaniu z widokiem na jabłkowy sad będę wspominał jeszcze długo. Po jedzeniu obowiązkowy spacer między jabłoniami z bosymi stopami i kawą w ręku. Tak można zaczynać dzień pełen spotkań z ludźmi, dla których lokalne tradycje to coś więcej niż tylko praca.

Tam, gdzie rosną róże

Pierwszy przystanek to Stara Wieś granicząca z Końskowolą. To tu już od ponad 10 lat prężnie działa rodzinne gospodarstwo „Manufaktura Różana”. Różami pachnie od progu. Kilka kroków dalej różowo, a właściwie różano jest już wszędzie. Od klombów po stół, na którym do degustacji przygotowano konfiturę z owoców róży, mus z owoców dzikiej róży z pigwowcem czy syrop z pigwowca.

Wszystkie te dobra można nabyć na miejscu. O ich jakości świadczą liczne nagrody m.in. Orzeł Polskiego Rolnictwa 2019 oraz „Perły” przyznawane w ramach konkursu „Nasze Kulinarne Dziedzictwo – Smaki Regionów”. To, że Stara Wieś pachnie i smakuje różami, nie jest przypadkiem. Okolica od lat słynie z uprawy krzewów i roślin ozdobnych. Prekursorką różanych tradycji była sama Izabela Czartoryska. To dzięki niej w Końskowoli powstał pierwszy ogród różany.

Po słodkim czas na słone. Gospodarstwo Agroturystyczne „W Dolinie Stawów” w Karmanowicach oferuje nie tylko miejsca noclegowe, ale też – jak nazwa wskazuje – dwa stawy, w których można łowić ryby. Zaleca się, aby goście mieli ze sobą własne wędki.

Przez wąwozy do lubelskiej Częstochowy

Lessowe wąwozy na Lubelszczyźnie są wyjątkowe na skalę Europy ze względu na ich liczbę, ukształtowanie i malowniczość. Powstają w wyniku erozji lessu – drobnoziarnistej gleby, która tworzy strome, wąskie wąwozy o wysokich, nierównych ścianach. Wąwozy, często porośnięte bujną roślinnością, stanowią unikatowy krajobraz, który przyciąga turystów i przyrodników. Wiele osób odkrywa je pieszo lub na rowerach.

Alternatywą dla najmłodszych lub osób, które z różnych powodów mają ograniczoną mobilność może być np. Retro Meleks. Cichy ekologiczny pojazd pozwala delektować się pięknem przyrody. Moja trasa poza wąwozami prowadziła przez Kębło i Wąwolnicę. Kębło to mała wieś o ogromnym znaczeniu dla historii i duchowości tych terenów. To właśnie tutaj, według legend, w XIII wieku objawiła się Matka Boska, co dało początek kultowi maryjnemu. W Kęble czuć mistycyzm i spokój, zwłaszcza gdy odwiedza się miejsce objawienia, które stało się częścią lokalnej tradycji religijnej.

Wąwolnica słynie głównie z Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej, które co roku w pierwszą niedzielę września odwiedzają pielgrzymi z całej Polski. Kościół św. Wojciecha, z cudowną figurą Matki Boskiej, ma długą historię i jest niezwykłym miejscem, które emanuje duchowością i bogactwem architektonicznym.

Minerały i glamping

Z Wąwolnicy jest już blisko do Nowego Gaju, gdzie znajduje się Młyn Hipolit – miejsce, które łączy tradycję z nowoczesnością. Dawny młyn, który niegdyś mielił zboże, został przekształcony w unikatowe muzeum minerałów. Wejście do środka przeniosło mnie do innego świata, pełnego kolorów i form natury. Kryształy, ametysty, kwarce – wszystko to błyszczało i mieniło się w świetle.

Jednak Młyn Hipolit to nie tylko muzeum. Na terenie obiektu znajduje się również glamping – luksusowy kemping dla tych, którzy chcą zasmakować w naturze, nie rezygnując z komfortu. Nocleg w stylowych, komfortowych namiotach, otoczonych naturą, to idealny sposób na spędzenie kilku dni w tej malowniczej okolicy.

Kowalstwo w Wojciechowie

Dotarłem też do Wojciechowa, wsi od wieków związanej z kowalstwem. To tutaj spotkałam lokalnego kowala, Romana Czernieca, który z dumą kontynuuje tradycję swoich przodków. Kowalstwo w Wojciechowie to nie tylko rzemiosło – to sztuka, której tajniki przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Pan Roman z zapałem i poczuciem humoru opowiada o pracy z żelazem, o jego gięciu, kuciu i nadawaniu mu kształtów. Na miejscu chętni mogą wziąć udział w warsztatach i spróbować sił w tym niełatwym i fascynującym rzemiośle.

W Wojciechowie nie sposób również pominąć wizyty w Wieży Ariańskiej. Średniowieczna budowla pełniła kiedyś funkcje obronne, a dziś jest siedzibą Muzeum Kowalstwa. Wieża stanowi symbol historii Wojciechowa i przypomina o bogatych dziejach tej miejscowości. W muzeum można zobaczyć wyjątkowe eksponaty związane z kowalstwem, od dawnych narzędzi po imponujące dzieła wykonane przez mistrzów tego rzemiosła.

Jak Guliwer przez Lubelszczyznę

Kolejne miejsce, w którym spokojnie można spędzić kilka godzin, jest Park Miniatur Labiryntów i Miniatur w Rąblowie. Od innych tego typu obiektów w naszym kraju różni się tym, że nie zobaczymy tu znanych na świecie budowli, jak np. wieża Eiffla, a miejscową architekturę w skali mikro. Możemy więc, jakby z lotu ptaka, zobaczyć historyczne budynki z Nałęczowa, Kazimierza czy nieistniejącą już bramę wjazdową do Puław.

Niemniej zabawy dostarczają labirynty, które zajmują znaczną część parku. W zależności od pory roku możemy trafić nie tylko na klasyczne korytarze z zielonymi roślinnymi ścianami, ale też labirynt różany czy truskawkowy.

Artyści lubią nie tylko Kazimierz Dolny

Mniej znaną perełką Krainy Lessowych Wąwozów jest Męćmierz, jedna z najbardziej klimatycznych wsi na Lubelszczyźnie. To niewielka osada nad Wisłą, która wydaje się zatrzymana w czasie. Męćmierz przyciąga artystów, fotografów i miłośników spokoju, którzy szukają inspiracji w urokach tego miejsca. Można tu spędzić czas, podziwiając panoramę Wisły, odwiedzając lokalne galerie sztuki czy po prostu delektując się ciszą. Jest to jedno z tych miejsc, które zaprasza do kontemplacji i refleksji. Aż trudno uwierzyć, że zaledwie kilka kilometrów stąd leży tętniący życiem Kazimierz Dolny.

Kraina Lessowych Wąwozów stoi agroturystykami. Mając tydzień na podróż po tym wyjątkowym fragmencie Lubelszczyzny, warto zaplanować noclegi w przynajmniej dwóch miejscach. Poza wspomnianymi adresami sielski wypoczynek oferują również:

  • Zagrodowa Osada w Uściążu,
  • Domek w Miłocinie,
  • Agroturystyczne Gospodarstwo Ekologiczne Zaborze 47.
Reklama

Źródło: National Geographic.pl

Nasz autor

Mateusz Łysiak

Dziennikarz zakręcony na punkcie podróżowania. Pierwsze kroki w mediach stawiał w redakcjach internetowej i papierowej magazynu „Podróże”. Redagował i wydawał m.in. w gazeta.pl i dziendobrytvn.pl. O odległych miejscach (czasem i tych bliższych) lubi pisać nie tylko w kontekście turystycznym, ale też przyrodniczym i społecznym. Marzy o tym, żeby zobaczyć zorzę polarną oraz Machu Picchu. Co poza szlakiem? Kuchnia włoska, reportaże i pływanie.
Reklama
Reklama
Reklama