Reklama
Plotki przy śniadaniu

- Idąc od hotelu w prawą stronę, dojdziesz do domu Reese Witherspoon, to zaledwie trzy domy dalej. Jeśli pójdziesz w lewą stronę, to tuż przy pierwszym skrzyżowaniu jest budynek, w którym apartament ma Bruce Willis, a nieco po skosie od hotelu, po drugiej stronie mieszka Janet Jackson - tłumaczył mi Chris, lekarz medycyny estetycznej, którego poznałem przy śniadaniu w hotelu Kimpton Palomar Beverly Hills. O swoich sąsiadach z ulicy opowiadał za każdym razem, gdy o poranku spotykaliśmy się przy naleśnikach z syropem klonowym, soku pomarańczowym i czarnej kawie w kubku XXL. Chris jadał tu codziennie, podobnie jak jego znajomi - hotelowa restauracja była najbliżej ich domów. Wpadał do niej po porannym joggingu, zawsze ze swoim maltańczykiem, którego przez cały czas trzymał na ręku. Najpierw przeglądał stos codziennych gazet, potem zamawiał śniadanie. I zagadywał hotelowych gości siadających przy nim na barowych stołkach.

Reklama

Nie powiem, jego opowieści o sąsiadach z pierwszych stron plotkarskich magazynów zrobiły na mnie wrażenie. Na drugi dzień wybrałem się nawet na spacer Wilshire Boulevard przy którym stoi hotel w nadziei, że może spotkam kogoś znanego. Po powrocie z porannej przechadzki nie mogłem uwierzyć w to, że wyszedłem przespacerować się tylko po to, by spotkać kogoś znanego. Jednak daję głowę, że też ulegniecie magii Beverly Hills. I po śniadaniu pojedziecie uberem (zdecydowanie taniej niż taksówką) na Rodeo Drive, gdzie pośród luksusowych butików najdroższych marek świata spacerowała Pretty Woman, a potem zajrzycie na Hollywoodzką Aleję Sławy, by sfotografować się z gwiazdami Poli Negri, Meryl Streep, Michaela Jacksona, Królika Bugsa albo i Donalda Trumpa. Spotkacie wielu sobowtórów gwiazd, którzy za zdjęcia każą sobie płacić nawet po kilkanaście dolarów (takie stawki miał niby Elvis Presley, któremu odklejały się bokobrody). Mnie oskubała kobieta kot, która za selfie zgarnęła pięć dolarów! Swoją głupotę tłumaczę jetlagiem.

Zaproszenie na wzgórza

Ten SMS zupełnie zmienił moje weekendowe plany: „Cześć, mamy zaproszenie dzisiaj na kolację i wino do Barry’ego, który mieszka na wzgórzach Hollywood. Dołączycie?" - pisał Marek, znajomy aktor, wykładowca wydziału teatralnego na Uniwersytecie Kalifornijskim. Nie widzieliśmy się całe lata, więc odpowiedź mogła być tylko na tak.

Dom Barry’ego, milionera z branży tytanowej, był elegancki, urządzony ze smakiem, z mahoniowymi drewnianymi meblami, granatowymi kanapami, nastrojowymi lampami, kolekcją obrazów, biblioteką, piwniczką doskonałego wina i domkiem dla gości. No i z przepięknym ogrodem, z którego można było spojrzeć na światła Los Angeles. Naturalna sceneria do jakiegoś kolejnego hollywodzkiego hitu. Barry sam przyrządził kolację, na której oprócz nas i Marka z żoną, byli też inni znajomi. Wieczór w ogrodzie z kieliszkiem kalifornijskiego wina - idealne zakończenie dnia.

Nawet nie wiem, w którym momencie przyjęcia u Barry’ego przyszło zaproszenie na kolejną imprezę. - Jeszcze nigdy nie urządzałam party w poniedziałek. Ale twoje urodziny muszą być najlepsze w życiu, widzimy się jutro u nas - zdecydowała Teresa, Polka, która wraz z mężem Mikołajem w Los Angeles mieszka od lat. Zwiedzili niemal cały świat - Mikołaj fotografuje cuda natury m.in. dla National Geographic. Ma zachwycającą kolekcję zdjęć i filmów, którymi raczył mnie podczas poniedziałkowego wieczoru. Teresa zaś serwowała przepyszne dania - jest mistrzynią w urządzaniu przyjęć, ale też kolekcjonowaniu wyjątkowych przedmiotów, jak chociażby azjatyckiego rękodzieła. Po powrocie do hotelu zastanawiałem się, czy jeszcze kiedyś spotkam Teresę i Mikołaja…

Kilka dni temu wrzuciłem na Facebooka zdjęcie z podpisem: „Kto ma się spotkać w życiu, ten się spotka. Trzy tygodnie temu poznałem w Los Angeles Teresę i Mikołaja, spędziłem wieczór w ich domu. Myślałem sobie, że widzimy się pierwszy i ostatni raz. Dwa dni temu wpadliśmy na siebie w Warszawie na ulicy Kredytowej”.

Jak to zorganizować?

Od kwietnia do Los Angeles latają bezpośrednio z Warszawy Polskie Linie Lotnicze LOT. Cena biletu w promocji od 1999 zł w dwie strony.

Nocleg? Spałem hotelu Kimpton Palomar Beverly Hills (kimptonhotels.com), skąd blisko miałem do plaż Venice i Santa Monica oraz do Hollywoodzkiej Alei Sław i Rodeo Drive, a także w butikowym, młodzieżowym Farmer’s Daughter Hotel, farmersdaughterhotel.com, w sercu Los Angeles, na przeciwko centrum handlowego, w którym zrobicie zakupy na wyprzedażach. Blisko stąd również do targu z lokalnym ekologicznym jedzeniem, choć tego skosztujecie także np. podczas kolacji w hotelowej restauracji Tart (w karcie spory wybór dań). A rano dostaniecie tu prawdziwe, gigantyczne amerykańskie śniadanie z kiełbaskami, jajecznicą, pieczonymi ziemniakami i fasolą - będziecie najedzeni przez cały dzień.

Tekst i zdjęcia: Michał Cessanis

Miejsca, które warto zobaczyć w Los Angeles
1. Hollywood

Gwiazdy Hollywood jeszcze nigdy nie były tak blisko Ciebie. Odwiedź słynną Aleję Gwiazd zawierającą ponad 2600 pięcioramiennych gwiazd, upamiętniających znane osobistości świata show-biznesu. Wybierz się na wycieczkę dwupiętrowym autobusem i odwiedź najciekawsze miejsca w Los Angeles.

2. Venice Beach

Najbardziej romantyczne miejsce w sercu Kalifornii. Jazda rowerem lub na wrotkach wzdłuż jednej z najpiękniejszych plaż na świecie pozwoli Ci w pełni poczuć klimat tego wyjątkowego miejsca.

3. Rodeo Drive

Zrób zakupy na jednej z najsłynniejszych ulic handlowych, to tu swoje butiki mają najbardziej prestiżowi projektanci mody oraz mieszczą się renomowane restauracje. Na Rodeo Drive przesiadują gwiazdy Hollywood oraz znani politycy.

4. Disneyland

Poczuj się jak dziecko podczas niezapomnianej wycieczki po Disneylandzie. Disneyland skradnie twe serce i sprawi, że zechcesz w nim zostać jak najdłużej.

5. Universal Studios

Odwiedź znane na całym świecie studio filmowe i zobacz na własne oczy scenografię do największych produkcji hollywodzkich. Nie możesz pominąć Wizarding World of Harry Potter, by na jeden dzień stać się uczniem słynnego Hogwartu.

Reklama

Źródło: lot.com

Reklama
Reklama
Reklama