Reklama

Reklama
Zaplanuj pobyt w Dubaju

Mylisz się, przyjacielu… – Omar z uśmiechem pogładził starannie wypielęgnowany zarost i pociągnął z czarki łyk jasnej, niemal żółtej, pachnącej kardamonem kawy. – Odwieczne zasady naszej gościnności wymagają, by to gospodarz pierwszy skosztował kawy. Twojej inteligencji zawierzam dopowiedzenie sobie, skąd ten stary zwyczaj się wziął wśród moich żyjących na surowej pustyni braci. Podpowiem ci tylko, że pewna nieufność jest cechą ludzi roztropnych…

Ostrożnie potrząsnął czarką, zwracając baczną uwagę, by na jego śnieżnobiałą kandorę nie spadła ani kropla płynu. Wpatrzony w niego służący w lot zrozumiał sygnał, by zamiast kolejny raz dolać kawy z blaszanego imbryczka, podać już gospodarzowi słodkiego daktyla i przejść do głównych dań. Bo w przeciwieństwie do kultury śródziemnomorskiej tu, na Półwyspie Arabskim, kawa rozpoczyna, a nie kończy biesiadę.

Siedzimy na ozdobnym dywanie w Sheikh Mohammed Centre for Cultural Understanding. Zanim tu trafiliśmy, nieco błądziliśmy w ciasnych uliczkach dubajskiej starówki, w dzielnicy Al-Bastakija. Odwiedziliśmy Muzeum Dubaju, które mieści się w najstarszym budynku w emiracie – forcie Al-Fahidi pamiętającym XVIII w. Jest tu ciekawa ekspozycja przedstawiająca historię Dubaju przed wydobyciem ropy naftowej w latach 60. XX w. i po odkryciu czarnego złota. Tak, to jest właśnie tutejsza miara czasu. Bo choć Dubaj szczyci się tradycją sięgającą 5 tys. lat, to jeszcze niedawno nie było tu ani szerokich arterii, ani budzących powszechny zachwyt wysokościowców.

Sto lat temu Dubaj był nieznaną nikomu wioską poławiaczy pereł. Morze było głównym źródłem bogactwa, a lokalnymi bohaterami byli odważni nurkowie. Naturalne perły z Zatoki Perskiej do dziś uważane są za najpiękniejsze na świecie. Są wyjątkowe, bo Zatoka Perska jest płytka, wody bardzo ciepłe, a piasek drobniutki i biały jak mąka. Chodząc po salach muzeum, staramy się zrozumieć, jak to się stało, że w ciągu trzech pokoleń powstało miasto, które pretenduje do miana stolicy świata.

Widok ze szczytu

– Oczywiście, że sukces ma różne oblicza – zgadza się z nami Omar, który w centrum porozumienia kultur, w ramach tzw. lunchów kulturowych, cierpliwie tłumaczy nowym mieszkańcom dynamicznie powiększającego się miasta, na czym polega arabska tradycja. – Wśród 3 mln osób zamieszkujących metropolię dubajczycy są już mniejszością. Ale umiemy się dzielić tym, co mamy. A ja żyję ponad 50 lat, dostatecznie długo, by pamiętać czasy, gdy to my wyjeżdżaliśmy szukać pracy w obcych krajach.

Omar niespiesznie myje dłonie nad złotą miską, po czym nakłada z półmisków na talerz ryż, warzywa, gulasz z koziego mięsa, sałatkę z pomidorów i ogórków, a na deser małe pączki polane syropem z daktyli. Bez zmęczenia, cierpliwie i z uśmiechem odpowiada na dziesiątki pytań, które zadaje zaciekawione małżeństwo z Filipin. Przeprowadzili się tu niedawno i chcą wiedzieć, dlaczego kobiety zasłaniają twarze (to nie jest arabska tradycja – przyszła z Afganistanu i rozpowszechniła się w krajach Zatoki Perskiej dopiero w latach 80.) albo czy to prawda, że każdy mężczyzna ma tu cztery żony (nieprawda, rzadko kogo stać na więcej niż jedną, bo wiąże się to z finansowaniem na tym samym poziomie czterech domów).

Na koniec wypijamy herbatę i wychodzimy okadzani przez dyskretnych, ubranych w nieskazitelną biel służących. Schodzimy w stronę przystani. Wsiadamy na tradycyjną łódź abra i wręczamy przewoźnikowi jednego dirhama (ok. 1 zł), w ten sposób przeprawimy się na drugą stronę Dubai Creek, chłonąc nieco orzeźwiającej bryzy. Na przeciwnym brzegu tętni życie. Setki małych sklepików z aromatycznymi przyprawami i pamiątkami bardziej przypominają egipski suk niż centrum miasta wieżowców ze szkła i stali.

Obok straganów z typowymi bliskowschodnimi przyprawami i pamiątkami stoją eleganckie sklepy ze złotem i biżuterią. Atrakcyjne ceny kruszcu wabią tu klientów z całego świata. Przez Złoty Suk przepływają dziennie setki tysięcy dirhamów. Ale choć tradycyjnych suków są w Dubaju dziesiątki, bo plac targowy ma tu każda dzielnica, to jednak są to miejsca spełniające częściej funkcje towarzyskie dla lokalnej społeczności. A prawdziwe zakupy robi się gdzie indziej – w największym na świecie centrum handlowym Dubai Mall.

Jedziemy tam metrem, rozdzielając się na moment – kobiety i dzieci jadą w osobnym wagonie. Wokół nas gwar języków: arabski, angielski, hiszpański, rosyjski, hindi, tajski, malajski. Ludzie wokół nas mają długie arabskie koszule, sari, burki, T-shirty, garnitury… Wagoniki metra mkną estakadami wzdłuż sześciopasmowej autostrady. Dobrze widać stąd górującą nad miastem Burdż Chalifę. Najwyższy budynek świata – 828 m wysokości – hipnotyzuje, kiedy spojrzeć na jego smukłą sylwetkę kilkukrotnie przewyższającą okoliczne wysokie wieżowce.

Oszałamiający widok roztacza się także z góry, z najwyżej na świecie położonego tarasu widokowego. Tłumy turystów wjeżdżają tu obserwować magiczne zachody słońca. Ale niewyobrażalnie więcej odwiedza mieszczący się pod wieżą Dubai Mall. To właściwie miasto w mieście. 1200 sklepów wszystkich liczących się marek świata przyciąga rocznie ponad 50 mln klientów. Można tu spędzić cały dzień i nie ma w tym ani słowa przesady. Jeżeli znudzą nam się zakupy, idziemy zobaczyć Underwater ZOO albo akwarium o pojemności 10 mln litrów, w którym pływa – bagatela – 400 rekinów.

Dzieci zachwycą się KidZanią – niezwykłym parkiem rozrywki, w którym niczym w państwie Króla Maciusia mogą zająć miejsca dorosłych i spróbować swoich sił w kilkunastu atrakcyjnych profesjach.

Nie ma też obawy, że doskwierał nam będzie głód – na miejscu jest 120 restauracji. Sztuka kulinarna w Dubaju stoi na wysokim poziomie. Także dosłownie – tu mieści się najwyżej położona restauracja na świecie: na 122. piętrze Burdż Chalify. Ale są też autorskie lokale należące do światowej sławy mistrzów patelni, na przykład Gordona Ramsaya, a po mieście organizowane są specjalne wycieczki dla smakoszy łączące zwiedzanie z jedzeniem i poznawaniem kuchni narodów zamieszkującym emirat. Miłośnicy kulinariów już szykują się na Dubai Food Festival 2019 wielkie święto wielbicieli dobrego jedzenia na przełomie lutego i marca.

Wiele z dubajskich atrakcji jest tak niebosiężnych, że warto jest zobaczyć je z nieba, najlepiej z pokładu helikoptera. Dopiero stamtąd docenić można, jak wielkim i niezwykłym przedsięwzięciem jest wybudowany w zatoce archipelag sztucznych wysp w kształcie mapy świata. Dla Dubaju był to strzał w dziesiątkę. Celebryci i milionerzy rzucili się, by rezerwować swoje prywatne tropikalne raje, już trwa też budowa następnych.

Maszyna z gracją zakręca nad słynnym hotelem w kształcie żagla, Burdż Al-Arab – obiektu, który jest tak luksusowy, że zabrakło dla niego skali; w tej pięciogwiazdkowej oznaczono go... siódemką. Noc w tym miejscu kosztuje majątek. Ale, jak to w mieście kontrastów, tuż obok hotelu jest darmowa plaża i całkiem za free można pluskać się w ciepłych wodach Zatoki Perskiej. Przychodzą tu rodziny z dziećmi, amatorzy joggingu, a także miłośnicy jogi, którzy medytują na ciepłym piasku o zachodzie słońca.

Lądujemy przy hotelu Atlantis. Jest tu park wodny z niebotycznymi zjeżdżalniami i zatokami ze sztucznymi falami, a także basenem, w którym można pływać z delfinami. Ale to nie wszystko, w Atlantisie można zamieszkać w podwodnym apartamencie, w którym zamiast okien są panoramiczne szyby z widokiem na gigantyczne akwaria pełne egzotycznych ryb, płaszczek, a nawet rekinów.

Świat przyszłości

Następnego ranka o świcie wyruszamy spojrzeć na Dubaj znów z innej perspektywy. Bo przepych, luksusowe hotele i centra handlowe to tylko jedna twarz tego niezwykłego skrawka lądu na skraju największej piaszczystej pustyni świata. Wsiadamy do samochodu terenowego i ruszamy w stronę rozpalonego środka Półwyspu Arabskiego. Kilkanaście minut później mijamy ostatnie budynki i jeszcze tylko przez jakiś czas odbłysk słońca na iglicy Burdż Chalify przypomina nam, gdzie jest tętniące życiem miasto.

Przed nami jest już tylko pustynia. Jej środek jeszcze w czasach naszego dzieciństwa – przed epoką zdjęć satelitarnych – zaznaczano na mapach białą plamą. Tu chyba najlepiej można poczuć ducha Dubaju. Wszak ledwie pokolenie temu, w epoce „przed ropą”, to pustynia była domem Dubajczyków.

Ale dziś nie planujemy ekstremalnej ekspedycji. Jedziemy tylko 130 km od miasta – do górskiego ośrodka nad jeziorem Hatta. Można tu uprawiać m.in. trekking po oznakowanych szlakach, kolarstwo górskie, kajakarstwo. Można zjechać na linie tyrolskiej, trenować łucznictwo i skoki spadochronowe.

Absolutnie zachwycająca jest tu umiejętność łączenia prostoty z luksusem. Bo można tu np. polecieć balonem z sokołem, by podziwiać wschód słońca nad pustynią, wypuścić w przestworza specjalnie szkolonego ptaka, a na koniec udać się na śniadanie, na które podany będzie kawior i pustynny szampan, czyli bezalkoholowy musujący napój z daktyli.

Wracamy do hotelu sześciopasmową ulicą Szejka Zajida. Patrzymy na place budowy między wieżowcami. Jeszcze w tym roku w mieście pojawi się m.in. największe koło młyńskie na świecie AIN Dubai. Będzie miało 210 m, czyli o 70 więcej niż słynne London Eye. A także Museum of The Future – największa na świecie prezentacja śmiałych projektów i designu przyszłości. Tu zobaczymy nasze życie w świecie ze sztuczną inteligencją i „samodzielnie myślącymi” domami.

Cóż, takie rzeczy tylko w Dubaju.

Magda i Sergiusz Pinkwartowie
Dziennikarze podróżnicy. Mieszkają w Wielkiej Brytanii. W Dubaju starają się być co najmniej kilka razy w roku. Najbardziej lubią żeglować abrą po Dubai Creek i latać helikopterem nad wybrzeżem Zatoki Perskiej.

INFO

Dojazd

  • Z Warszawy liniami Emirates dolecimy doDubaju za 1150 zł. Z Katowic do Dubaju trzy razy w tygodniu lata Wizz Air, z Krakowa pięć razy w tygodniu FlyDubai. Bilety można kupić już od 300 zł w jedną stronę.
  • Emirates i FlyDubai lądują na lotnisku Dubai International (DXB), tanie linie zaś na Dubai World Central (DWC), co ważne przy planowaniu podróży ze względu na duże odległości w mieście.

Transport

  • Przez całe miasto biegną dwie linie szybkiego bezzałogowego metra.
  • Za przejazdy komunikacją miejską płaci się kartami NOL. Najtańsza jest czerwona – kartonik kosztuje 2 zł i można go naładować na 10 przejazdów. Srebrna jest nieco droższa, ale bardziej elastyczna – 25 zł (w tym 19 zł na przejazdy).
  • Na Palmę dojedziemy kolejką Monorail.
  • Znajdziemy tu także autobusy oraz Ubera i jego lokalny odpowiednik – Careem.
  • W starej części miasta tradycyjne łodzie abra – przeprawa na ich pokładzie przez Creek kosztuje ok. 1 zł.

Nocleg

  • Tańsze hotele znajdziemy w starej części miasta; za pokój w trzygwiazdkowym hotelu ze śniadaniem i basenem – od ok. 130 zł za noc.
Reklama

Jedzenie

  • Najtańsze uliczne jedzenie znajdziemy w okolicach Gold Souk, gdzie za tradycyjną szoarmę zapłacimy 10–15 zł.
  • W Dubai Mall warto wybrać się do włoskiej restauracji Scoozi – z tarasem z widokiem na Dubai Fountains – największe na świecie tańczące fontanny. Nieopodal znajduje się kawiarnia serwująca świeżo paloną kawę z wielbłądzim mlekiem.
Reklama
Reklama
Reklama