Chur anielski 24 godziny w stolicy Gryzonii - Regiony Europy
Miasto idealne! Na tyle duże, by miało wszystkie zalety metropolii. Na tyle małe, by podczas porannej wizyty w kawiarni zawsze spotkać znajomego.
Wszystkie drogi prowadzą do Chur. Nie wierzycie? Spróbujcie przyjechać do Gryzonii z ominięciem tego miasta. Będzie ciężko. Tu krzyżują się drogi, stąd odjeżdżają wszystkie koleje retyckie. Zresztą Chur jest na tyle ciekawe, że warto zostać w nim chwilę dłużej. W ciągu 24 godzin poznacie tu wszystkie uroki Gryzonii.
Zakaz wjazdu
O tym, że Chur ominąć się nie dało, wiedzieli już średniowieczni kupcy. To właśnie przez to miasto szła jedyna rzymska droga, którą można było przedostać się przez tę część Alp i rzekę Ren. Władze Chur (w tym biskup miasta) szybko postanowiły czerpać z tego korzyści i pobierały opłatę za przejazd. Kupcy, chcąc nie chcąc, zatrzymywali się tu, by przeładować towary, posilić się w lokalnej gospodzie lub sprzedać część dobytku. W ten sposób to najstarsze miasto Szwajcarii rozkwitało i stało się centrum średniowiecznych wydarzeń. Jego siła przetrwała mimo pożarów w XIV i XV w., kiedy to prawie cała zabudowa została zniszczona, aż do współczesności. Dopiero w 1925 r. zezwolono w starej części miasta na ruch samochodowy. Do tego czasu każdy, kto dojeżdżał do bram miasta, musiał wysiąść ze swojego automobilu, podłączyć go do specjalnej bryczki i patrzeć, jak konie ciągnął samochód przez miasto. Dopiero za murami mógł wejść do swojej maszyny i odjechać. To się nazywa ekologiczne miasto!
Naturalna metropolia
Dziś pojedyncze samochody krążą po centrum. Ale w ciągu dnia więcej widać pieszych i rowerzystów. – Mieszkańcy Chur kochają ruch i naturę – tłumaczy mi przewodnik Benno. – Niby jesteśmy w dużym mieście, ale klimat mamy górskiego kurortu – dodaje. Przekonać się o tym można, podsłuchując rozmowy w lokalnej kawiarni. Od dwóch dni w całym mieście głównym tematem jest nie polityka, ale zastrzelony nieopodal niedźwiedź. Zbyt niebezpiecznie zbliżył się do ludzi. Nawet podekscytowane szkolne dzieciaki zatrzymują nas, by poinformować o tej nowinie. Przy okazji opowiadają też o zgrai ośmiu wilków, która od tygodnia grasuje po okolicznych górach.
Ta najbliższa z nich, czyli Brambrüesch, zimą jest rajem dla narciarzy. Działa tam jeden z niewielu wyciągów w Europie, do którego wsiada się w samym centrum miasta! Wiosną i latem góra przyciąga wspinaczy, piechurów i rowerzystów. Ci ostatni mogą na samą górę wjechać specjalnie wyznaczonym szlakiem (widoki niesamowite!) lub wjechać gondolą (dozwolone jest zabranie ze sobą roweru), by później tylko zjeżdżać. – To właśnie lubię tutaj najbardziej – mówi Michael Chris, który do Chur przeprowadził się z Davos. – Po pracy w 20 min może przenieść się w zupełnie inną rzeczywistość: dziką, cichą i czystą. Albo skorzystać z dobrodziejstw wielkiego miasta: kin, teatrów, muzeów, dobrych knajp.
Lokalna uczta
Ja na razie stawiam na to ostatnie. Za bardzo nęcą mnie zapachy z lokalnych restauracji. Na przystawkę – deska lokalnych wędlin. Gryzońska kiełbasa salzis z dodatkiem ziół i czerwonego wina, plasterki suszonego jelenia czy mięsiste, ciągnące się kawałki wędzonej zimnym dymem szynki bündnerfleisch. Produkcja tej ostatniej wymaga przejścia przez 60 różnych etapów. I zajmuje nawet do pół roku, ponieważ dojrzewa ona w naturalnym tempie na świeżym alpejskim powietrzu.
Mark Metzgerei, najbardziej znany rzeźnik w mieście, zapewnia, że wszystkie jego mięsa pochodzą z ekologicznych hodowli oddalonych najwyżej 30 km od Chur. Następnie na stół wjeżdżają capuns: rodzaj mącznych kluch z suszonym mięsem owiniętych listkami botwiny. I maluns: ziemniaczane okruszki podawane z serem i musem jabłkowym (choć w niektórych eleganckich restauracjach można znaleźć wersję z kawiorem i szampanem). Na deser obowiązkowo zamawiam lokalne ciasto orzechowe, które popijam likierem z czereśni röteli. Największym jego producentem są apteki. Gryzończycy wierzą w leczniczą moc tego słodkiego trunku.
Stylowo na mieście
Po takiej dawce kalorii pora na zwiedzanie. Zacząć należy od wznoszącej się nad całym starym miastem katedry z XII w. Z zewnątrz robi wrażenie skromnej, za to w środku zachwyca drewnianym ołtarzem z XV w., witrażami i symbolicznymi rzeźbami, a także bardzo nowoczesnymi organami. Choć brzmi jak wybuchowa mieszanka stylów, tak naprawdę wszystko ze sobą świetnie się komponuje. – To nasze gryzońskie wyczucie stylu – zapewnia przewodnik Benno. Nie da się ukryć, że coś w tym jest, przechadzając się po starym mieście. Każda z kamieniczek jest oddzielnym architektonicznym dziełem sztuki. Na niektórych znaleźć można misterne malowidła. Inne mają wyryte herby cechów, które kiedyś w nich urzędowały. Warto dać się tu ponieść intuicji i zamiast zwiedzać miasto z mapą, po prostu przechadzać się pomiędzy podwórkami i placami. Prawdziwa podróż do przeszłości.
Upadły Anioł
Wieczorem za to przenoszę się do przyszłości. Do świata alienów, Diuny i innych mrocznych klimatów rodem z filmów science fiction. Całe wyposażenie Giger Baru (i budynek, w którym ten się znajduje) zaprojektował sam Hans Rudolf Giger. Malarz, scenarzysta, zdobywca Oscara za efekty wizualne do filmu Obcy – ósmy pasażer Nostromo, który urodził się w Chur. Metalowa podłoga w przedziwne industrialne wzory, czarne fotele, które wydają się otoczone robactwem, przerażające statuetki i niepokojące lustro na suficie tworzą razem nieziemski klimat. Choć menu jest bardziej przyziemne (kurczak, tosty i przeróżne gryzońskie piwa), z głośników dolatują hity lat 80., a część klienteli jeszcze nie zdążyła przebrać się z korporacyjnych garniturów, jest w tym wnętrzu coś niepokojącego i bardzo mrocznego. Coś, co pokazuje też drugie oblicze Chur. I do anielskiej twarzy doprawia mu rogi diabła.
NO TO W DROGĘ:
Chur - czas: 3 dni koszt: 1 tys. zł (bez biletu lotniczego)
INFO
■ Powierzchnia: 7105 km². Największy kanton w Szwajcarii.
■ Religie: katolicy, protestanci.
■ Języki: niemiecki (68 proc.), romansz (14 proc.), włoski (10 proc.).
■ Waluta: frank szwajcarski; 1 CHF = 3,4 zł.
KIEDY
■ Można tu przyjechać w dowolnej porze roku. Wiosną i latem Gryzonia szczególnie spodoba się osobom, które lubią wspinaczkę po górach i rowery górskie. Zimą to idealne miejsce dla narciarzy. Najpiękniejsza jest jesień, a szczególnie październik, kiedy zaczyna się winobranie.
WIZA
■ Wiza turystyczna niepotrzebna. Chociaż Szwajcaria nie jest w Unii Europejskiej, to można do niej wjechać za okazaniem dowodu osobistego (zbędny jest paszport).
DOJAZD
■ Z Polski najlepiej dolecieć do Zurichu liniami Swiss, www.swiss.com, ceny biletów od ok. 800 zł. Stąd jadą bezpośrednie pociągi do Chur (czas trwania podróży ok. 1 godz. 20 min). Rozkład jazdy można znaleźć na www.sbb.ch.
KOMUNIKACJA
■ Po Gryzonii najlepiej poruszać się koleją. Dlatego warto pomyśleć o zakupie biletu tzw. Swiss Pass, który upoważnia do nielimitowanych podróży przez dany okres (np. 3 dni, tydzień). Cennik można znaleźć na www.swisstravelsystem.pl.
■ Jeżdżenie samochodem po Szwajcarii jest niezwykle przyjemne. To przez piękne widoki i uprzejmych kierowców. Uwaga! Nie przekraczajcie prędkości. Mandaty mogą was słono kosztować.
NOCLEGI
■ W Gryzonii można wybierać pomiędzy rodzinnymi pensjonatami i bardzo ekskluzywnymi hotelami. Najtańszą opcją są kempingi.
JEDZENIE
■ Gryzońskie jedzenie w skrócie można podsumować: rozkosz dla mięsożerców, cierpienia dla wegetarian. Choć tych ostatnich mogą przekonać wspaniałe sery robione z lokalnego mleka.
ROZRYWKA
■ Gryzonia to raczej raj dla miłośników natury niż klubowych szaleństw. Jednak w stolicy kantonu, Chur, jest wiele nocnych klubów, które zaspokoją nawet największych imprezowiczów.
ZAKUPY
■ Chur to największe miasto w okolicy, dlatego można tu znaleźć sklepy wszystkich światowych marek. W sumie 300 butików i domów handlowych.
■ Najlepszym suwenirem z Gryzonii będą przysmaki: suszona kiełbasa, kawałek sera z lokalnej mleczarni lub butelka likieru czereśniowego.
■ Symbolem Gryzonii jest koziorożec. Warto zaopatrzyć się więc w pamiątkę z jego wizerunkiem.
■ Większość sklepów zamykana jest o godz. 18.30.
CENY
■ Ceny w Gryzonii, tak jak w całej Szwajcarii, nie należą do najtańszych. Szczególnie trzeba uważać na restauracje. Często nawet dwa razy droższe niż w Polsce.
ZWIEDZANIE
■ Wejście do katedry w Chur jest bezpłatne. Nie wolno jej zwiedzać podczas odprawianej mszy.
■ Warto wejść do ratusza w Chur i zobaczyć, jak wygląda sala obrad. Bezpłatnie.
BEZPIECZEŃSTWO
■ Gryzonia to jedno z najbezpieczniejszych miejsc w Europie.
NIEPEŁNOSPRAWNI
■ Wszystkie hotele, restauracje, koleje, zabytki przystosowane są do osób niepełnosprawnych.
WARTO WIEDZIEĆ
■ Choć oficjalną walutą jest frank szwajcarski, to w większości miejsc można płacić w euro.
■ Można (a nawet należy) pić wodę z kranu. Leci z niej bowiem pyszna woda mineralna!