Bilbao
Małe i zadziorne. W Ciągu 10 lat stało się najbardziej awangardowym miastem europy.
Wbrew powszechnemu przekonaniu Bilbao nie jest stolicą Kraju Basków. Funkcję tę pełni położona około 50 km na południe Vitoria. To Bilbao, ze swoją architekturą wyrosło na gwiazdę nie tylko regionu, ale i całej Hiszpanii. A wszystko w ciągu ostatnich kilkunastu lat, kiedy to przemysł oddał pole awangardowej sztuce
Każdy ma szansę stać się prawdziwym bilbaíno, nawet jeśli spędzi tu tylko 48 godzin. To ponoć wystarczy, bo zgodnie z lokalnym powiedzeniem mieszkańcy Bilbao rodzą się, gdzie chcą.
Trzeba tylko bacznie obserwować i naśladować tubylców i zanim się spostrzeżemy, porwie nas baskijski rytm życia wyznaczany głównie przez żołądek i zobowiązania towarzyskie.
pierwszy dzień
10:00
Nie warto wstawać wcześniej, chyba że ktoś koniecznie chce zobaczyć uśpione miasto, kilka osób śpieszących do pracy i kilka takich, które zabalowały do rana. Zaczynamy nasz spacer po Bilbao od jego najstarszej części, czyli Casco Viejo 1. Jeśli nie jedliśmy jeszcze śniadania, jest to również świetne miejsce, żeby się posilić. Dostaniemy tam kawę w jednej z trzech podstawowych wersji: solo (czarne espresso bez dodatków), cortado (z odrobiną mleka) i café con leche (z dużą ilością mleka). Ale to tylko punkt wyjścia. Do tego każdy klient dodaje swoje własne wariacje (z cukrem, zimnym mlekiem, w szklance, ? liżance, z sacharyną, bezkofeinową itp.). Do kawy możemy zamówić coś słonego (bo cukiernictwo niestety nie jest mocną stroną Basków). W barach na ulicy Jardines lub na Plaza Nueva mamy szeroki wybór pysznych pintxos, w tym prawdziwego śniadaniowego klasyka, czyli pintxo de tortilla.
Najlepszym sposobem na poznanie Casco Viejo jest włóczenie się po uliczkach, zaglądanie do barów, sklepików przez uchylone okna i balkony. Warto zobaczyć katedrę Świętego Jakuba 2, kryty targ La Ribera 3 i teatr Arriaga 4 położony nad samą rzeką. W teatrze (wejście od zewnątrz) znajduje się biuro informacji turystycznej.
Z pełnym żołądkiem opuszczamy Casco Viejo i udajemy się Arenalem 5 w kierunku ratusza (Ayuntamiento). Arenal był kiedyś miejscem, w którym wypakowywano transportowane rzeką towary, i niedawno odnowione nabrzeże nawiązuje do portowej przeszłości tej okolicy. W niedzielne poranki odbywa się tutaj targ kwiatowy, na którym można kupić i bukiety, i drzewko pomarańczowe, którego gałęzie uginają się pod ciężarem owoców.
Dochodzimy do białego mostu, obiektu ostrej krytyki mieszkańców w deszczowe dni. Most Zubi Zuri 6 pomimo swego uroku jest niestety nieprzystosowany do baskijskiego klimatu i podczas deszczu przechodniom trudno utrzymać równowagę. Warto wrócić na most po zmierzchu, żeby zobaczyć jego podświetlaną przezroczystą podłogę. Pozostajemy na tym samym brzegu rzeki. Na wysokości ulicy Mujica y Butrón skręcamy w prawo i idziemy prosto aż do Plaza del Funicular, gdzie czeka nas przejażdżka na górę kolejką Artxanda 7. Kolejka (Funicular de Artxanda) ruszyła w 1915 r. Trasa ma długość 770 m i wspina się na wysokość 226 m. Kursuje co 15 min, a przejazd trwa zaledwie 3 min. Korzystają z niej turyści, ale także mieszkańcy miasta, dla których jest po prostu tramwajem. Na górze mamy możliwość podziwiania Bilbao z tarasu widokowego. Możemy również coś zjeść (tym bardziej że zbliża się pora na hamaiketako, czyli na przekąskę koło godziny 11) w jednej z działających tu restauracji. Wracamy do miasta tą samą drogą, czyli kolejką. I tym razem tra? a nam się wagonik z początku ubiegłego stulecia!
12:00
Muzeum Guggenheima 8 przypomina pognieciony papierek po czekoladzie rzucony na wodę. Patrząc na to cudo architektury autorstwa Franka Gehry'ego, aż trudno uwierzyć, że jeszcze 15 lat temu w miejscu tym znajdował się cmentarz starych kontenerów portowych. Na początku mieszkańcy Bilbao nie lubili nowego muzeum. Nazywali je wręcz tytanowym kalafiorem. Władzom również dostało się za takie bezsensowne wydatki. Dziś już nikt nie wątpi, że była to udana inwestycja, która całkowicie odmieniła wizerunek miasta. Żeby dobrze przyjrzeć się bryle muzeum, najlepiej obejść je z różnych stron. Pomocne w tym okażą się również sąsiadujące z nim mosty. Znajdujący się po drugiej stronie muzeum most, nazywany ważką (ze względu na kształt widziany z góry) i łączący uniwersytet Deusto z drugim brzegiem rzeki, stanowi niezły taras widokowy. Już z daleka straszy nas gigantyczny pająk stojący obok budynku. Stworzenie to jest rzeźbą niedawno zmarłej artystki Louise Bourgeois. Pająk nazywa się Mama 9 i jest jedną z maskotek miasta. Kolejną z nich jest Puppy 10. Wykonany z 70 tys. kwiatów i wysoki na 12 m pies rasy west highland terrier jest dziełem artysty Je? a Koonsa. Puppy zmienia swoje „umaszczenie” w ciągu roku. Zimą jest cały zielony, a na sezon wiosenny zostaje ubrany w nowe kwiatki. Znając słabość mieszkańców Bilbao do mody, założę się, że kwiatki te są starannie dobierane według najnowszych trendów. Za nawadnianie kwiecistej sierści odpowiedzialny jest sprytny system, który sprawia, że nadmiar wody zostaje wydalony przez psi pysk. Skręcając za Puppym w lewo, wchodzimy na most La Salve od drugiego brzegu rzeki. I znowu podziwiamy awangardową bryłę muzeum. Naprzeciwko Puppy'ego znajduje się kamienica, którą wielbiciele Jamesa Bonda mogą znać z pierwszych minut filmu z Pierce'em Brosnanem pt. Świat to za mało.
14:00
Czas pomyśleć o obiedzie, nawet jeśli nasz żołądek jeszcze o sobie nie przypomina, bo po 16 trudno będzie cokolwiek dostać. Osobom, które nie zdążą na obiad, zawsze pozostają restauracje typu bufet, jak Fresco, lub bary kanapkowe Bocata. W porze obiadowej warto skorzystać z oferty menú del día (dwa dania i deser) i spróbować pysznej kuchni baskijskiej. Głównymi jej składnikami są ryby i owoce morza, smaczne mięsa i wędliny oraz sery. Na obiad możemy wybrać się do jedną z restauracji znajdujących się w pobliżu muzeum, w dzielnicy Ensanche, lub przejść się na Casco Viejo. Jeśli po sytym śniadaniu nie mamy ochoty na solidny posiłek, wybierzmy się na pintxos. Jest to także dobry sposób na degustacje wielu dań i nieprzejedzenie się. Baskowie są smakoszami. Chętnie rozmawiają o jedzeniu. Pod warunkiem że na wstępie przyznamy, że ich kuchnia jest najlepsza na świecie.
16:00
Po obiedzie obowiązkowo sjesta. Nie trzeba spać, ale krótki odpoczynek jest jak najbardziej wskazany. Szczególnie jeśli zdecydo waliśmy się na menú del día. Możemy chwilę odpocząć na pasażu Abandoibarra, deptaku łączącym Muzeum Guggenheima z pałacem muzyki i kongresów Euskalduna. Po drodze miniemy most Deusto, który co jakiś czas jest podnoszony do góry. Dziś tylko podczas uroczystości, ale kiedyś ułatwiało to przepływanie wysokim statkom udającym się na Arenal.
Pałac Euskalduna 11 został zbudowany na miejscu dawnej stoczni o tej samej nazwie i swoim wyglądem nawiązuje do portowego charakteru miasta. Jego kształt przypomina kadłub statku, a stylizowana na zardzewiałą elewacja, latarnie i kładki wyłożone drewnem na wzór pokładu przypominają, co jeszcze niedawno się tu mieściło. W pałacu odbywają się kongresy, koncerty, spektakle teatralne. Działa tu również restauracja Etxanobe odznaczona jedną gwiazdką Michelin. Wokół pałacu znajduje się wiele rzeźb, w tym Salvadora Dalego. Zaraz za pałacem Euskalduna mieści się niewielkie Muzeum Morskie. Na zewnątrz możemy zobaczyć różne statki zakotwiczone w suchych dokach (od kutrów rybackich po wielkie żaglowce), stare łańcuchy, kotwice i boje. A obok stoi Carola. Tym imieniem został nazwany stary stoczniowy dźwig. A wszystko to na cześć pewnej ślicznej dziewczyny, która co dzień przychodziła na brzeg i sprzedawała ryby. Złośliwi twierdzą, że nie tylko ryby.
Dla tych, którzy chcieliby zasmakować prawdziwego Bilbao, sprzed transformacji, ostatnią szansą jest spacer do Zorrozaurre 12 dzielnicy położonej na północ od Muzeum Morskiego. Zaha Hadid przygotowała kompleksowy projekt przebudowy tej okolicy. Mają tu powstać nowoczesne budynki mieszkalne i biurowce, ale na razie Zorrozaurre pozostaje jednym z ostatnich świadectw przemysłowej przeszłości Bilbao. Dziś mieszka tu niewiele osób. Niewiele się również produkuje. Ale wiele osób zapuszcza się tu z aparatem fotogra- ? cznym w dłoni, bo architektura starych zakładów przemysłowych może być naprawdę inspirująca. Niech będzie to jednak wycieczka fakultatywna, dla specjalnie zainteresowanych, a my wróćmy do centrum.
Główna arteria miasta: Gran Vía Don Diego López de Haro 13 Ta długa nazwa ulicy pochodzi od Diega Lópeza de Haro, który w 1300 r. założył Bilbao. W życiu codziennym używa się jednak skróconej formy – Gran Vía. To przy tej reprezentacyjnej alei znajdują się najważniejsze w Hiszpanii sklepy, czyli Zara (są tu chyba ze cztery) i domy towarowe El Corte Inglés. Poza tym biura, kawiarnie, bary, restauracje. Dziesięć lat temu poszerzono tu chodniki i ograniczono ruch samochodowy, tak że stała się ona bardzo przyjemną ulicą do spacerowania. No i robienia zakupów.
18:00
Pora na podwieczorek. Możemy wybrać się do Café Iruna 14 przy skwerze Jardines de Albia (calle Berastegui 4). To jedna z najstarszych kawiarni w mieście, z 1903 r. Urządzona w stylu mauretańskim należy do miejsc, w których spokojnie napijemy się kawy, zjemy pintxo, a nawet obiad.
Bardziej odważnym i otwartym na nowe doświadczenia polecam lody z Nossi-Bé Bardziej odważnym i otwartym na nowe dolody z Nossi-Bé 15 (cal- le Navarra 1, idąc w stronę Casco Viejo na prawo). Możemy skosztować lodów o smaku pieczonej na drewnie czerwonej papryki, rukoli z oliwą i octem balsamicznym, sera idiazabal czy napoju lokalnej młodzieży kalimotxo (czerwone wino z coca-colą).
Czas wrócić do hotelu i odpocząć trochę przed kolacją i nocnym wyjściem na miasto. A jest gdzie się bawić! Najważniejsze strefy życia noc nego to: Casco Viejo (głównie dla dwudziestolatków, choć nie tylko, bary zamykane wcześnie, bo około 2 rano), okolice ulic Licenciado Pozas, Alameda de Urquijo, Telesforo Aranzadi oraz Alameda Mazaredo i okolice Jardines de Albia (dla starszych), Bilbao la Vieja (dla gejów i tzw. afters, czyli bary, do których idzie się po zamk nięciu pozostałych). Jednym z popularniejszych miejsc jest Kafe Antzokia z popularniejszych miejsc jest 16 . Restauracja w dzień, a w nocy klub urządzony w dawnym teatrze. Nocne życie Basków polega na chodzeniu w grupie znajomych od baru do baru. Nigdy nie spędzają wieczoru w jednym miejscu. Ale że zawsze mają tę samą trasę, nawet jeśli chcemy dołączyć do grupy później, bez problemu znajdziemy resztę.
drugi dzień
10:30
Bolą nogi po wczorajszym dniu i głowa po wczorajszej nocy. Pora na odpoczynek! Wybieramy się więc do Getxo wa po wczorajszej nocy. Pora na odpoczynek! Getxo 17, dawnego letniska bogatych mieszkańców prowincji, a dziś miejscowości należącej do metropolii Bilbao. W tygodniu możemy pojechać tam metrem (około 30 min). Bilbao jako nieduże miasto tak naprawdę nie potrzebuje metra, ale jego zasięg jest znacznie większy. Łączy centrum z miejscowościami sypialniami oraz z plażami. Wiele wejść do metra ma kształt szklanego tunelu. Zostały one zaprojektowane przez sir Normana Fostera i od jego nazwiska bierze się ich pieszczotliwa nazwa fosteritos. Wybieramy linię 1 w kierunku Plentzia. Wysiadamy na stacji Areeta/Las Arenas i stąd niedaleko już do mostu gondolowego Puente Colgante łączącego Getxo z Portugalete. Został on zbudowany przy ujściu rzeki w roku 1893, a jego przeznaczeniem było połączenie obu brzegów, nie utrudniając przy tym statkom dostępu do morza. Genialny architekt Alberto de Palacio wpadł więc na pomysł wybudowania wysokiego mostu z poruszającą się platformą przystosowaną do transportu osób i pojazdów. Za przejazd mostem na drugą stronę zapłacimy kartą Creditrans. Prawdziwą atrakcją turystyczną jest sam wjazd na górę, skąd można podziwiać panoramę okolicy z wysokości 45 m. Rozpościera się stamtąd wspaniały widok na ujście rzeki, morze, port i góry. Chodzenie po metalowej kładce z prześwitami jest naprawdę niesamowitym przeżyciem.
Teraz pora na spacer wzdłuż morza. Będziemy mijać luksusowe domy i pałacyki pamiętające czasy, kiedy odpoczywali tu właściciele hut czy kopalni, aż dotrzemy do bardzo przyjemnego portu rekreacyjnego położonego obok budynku Czerwonego Krzyża. Oprócz żaglówek, które możemy raczej tylko podziwiać, mamy do naszej dyspozycji cały kompleks z restauracjami, kinami, akwarium. Warto przejść się falochronem w głąb morza, by lepiej przyjrzeć się portowi znajdującemu się w sąsiednim Santurtzi.
15:00
Idziemy dalej wzdłuż morza aż do starego portu rybackiego w Algorcie. Widać go z daleka, bo małe białe domki z czerwonymi, niebieskim balkonami i okiennicami odznaczają się na tle zielonego zbocza. Wygląda, jakby czas się tu zatrzymał dawno temu. Puerto Viejo de Algorta jest jednym z ulubionych miejsc, w którym mieszkańcy Getxo spotykają się z przyjaciółmi. Stary port nie jest typową atrakcją turystyczną. To prawdziwa osada rybacka, która zachowała swoją autentyczność i bezpretensjonalność. Nie znajdziemy tu więc luksusów ani standardów odpowiadających wielu gwiazdkom, widelcom itp., ale mamy szansę spróbować prawdziwej kuchni baskijskiej w jej naturalnym środowisku.
16:30
Do Bilbao wracamy metrem. Najbliższa stacja to Algorta. Możemy się do niej dostać na piechotę, idąc z Puerto Viejo lub windą z plaży Ereaga. Metro na tym odcinku jest kolejką naziemną, a to oznacza ciekawe widoki. Pół godziny później jesteśmy z powrotem w Bilbao. W tym mieście zawsze radzę wszystkim patrzeć pod nogi. Nie dlatego, że możemy natrafićć na niemiłą niespodziankę organiczną. Nie, Bilbao jest naprawdę czyste, a sprzątanie po swoim psie jest raczej normą niż wyjątkiem. Chodzi o płytki chodnikowe. Miasto może pochwalić się swoim własnym wzorem płytek właśnie dla niego zaprojektowanych, biorąc pod uwagę tendencję do częstych opadów. Specjalne rowki sprawiają, że nadmiar wody zbiera się w nich, zmniejszając w ten sposób ryzyko poślizgu. Mieszkańcy Bilbao są bardzo dumni ze swoich płytek, do tego stopnia, że spotkałam wielu, którzy mają przynajmniej jedną w domu. Turyści mogą kupić pomniejszone wersje, np. w formie breloczka czy magnesu na lodówkę.
18:00
Piłka nożna w Kraju Basków urosła do rangi religii. Nie bez powodu stadion klubu Athletic, jednego z najstarszych w całej Hiszpanii, nazywany jest „la catedral”. Mieszkańcy Bilbao szczycą się tym, że żeby być piłkarzem w ich klubie, trzeba się tu urodzić. Tu nie grają międzynarodowe sławy piłki, ale chłopcy stąd. To również wyjaśnia, dlaczego piłka wzbudza tak silne emocje w Bilbao. Warto wybrać się w okolice stadionu San Mamés silne emocje w Bilbao. Warto wybrać się stadionu San Mamés 18 w dniu meczu. Czerwono-biały tłum, w tym grupy kobiet i całe rodziny z dziećmi, idą do „katedry”, aby zagrzewać do walki swoją ukochaną drużynę. Sam stadion nie ma w sobie nic nadzwyczajnego, ale emocje tam obecne w dniu meczu udzielają się nawet najbardziej odpornym na magię futbolu. Zresztą nie trzeba iść nawet w okolice stadionu. Kiedy gra Athletic, czerwono-białe ? agi widać wszędzie! W projekcie nowego stadionu brano nawet pod uwagę wybudowanie specjalnej ściany, w której mieszkańcy mogliby zostawiać prochy bliskich, gdyż wielu bilbaínos wyraża takie życzenie. Ostatecznie od tego pomysłu odstąpiono. Niedaleko od stadionu San Mamés znajduje się nowo otwarte centrum kulturalno-rekreacyjne La Alhóndiga się nowo otwarte centrum kulturalno-rekreacyjnego La Alhóndiga 19 . Ten dawny magazyn wina wybudowany w latach 1903–1906 został odrestaurowany według projektu Philippe'a Starcka. Odbywają się tu zajęcia sportowe, warsztaty kulturalne, spotkania z artystami. Otwarta przez siedem dni w tygodniu mediateka urządzona jest klasykami dizajnu. Nowoczesne centrum na miarę Bilbao, które ma tendencje do przesady we wszystkim, co robi. Uwaga! Historia zna przypadki takich osób jak pewien Anglik ze starej baskijskiej piosenki, który przyjechał tylko zobaczyć rzekę i morze, ale widząc mieszkanki Bilbao (była wśród nich Carola), już nie chciał wracać do domu.
NO TO W DROGĘ
- Ludność: 350 tys.
- Języki: hiszpański, baskijski.
- Powierzchnia: 41,26 km2.
- Waluta: euro = ok. 4 zł.
- Właściwie o każdej porze roku. Łagodny klimat (temperatura zimą rzadko spada poniżej 10 stopni, a często jest wyższa) sprawia, że nawet w styczniu można spokojnie spacerować po mieście.
- Pod koniec czerwca odbywa się w Bilbao duży festiwal artystyczny, podczas którego mogą być problemy z noclegiem. Podobnie w drugiej połowie sierpnia w czasie tzw. Aste Nagusia, czyli Wielkiego Tygodnia w Bilbao. To impreza pod gołym niebem, 24 godziny na dobę przez 10 dni. Można też przyjechać w okresie świątecznym. To okazja, żeby spotkać Olentzero, baskijskiego odpowiednika św. Mikołaja.
- Nie ma bezpośrednich rejsów lotniczych z Polski do Bilbao. Najlepsze ceny i najwięcej połączeń ma zazwyczaj Lufthansa, ostatnio także Brussels Airlines. Bilet kosztuje ok. 1,3 tys. zł (w dwie strony).
- Taksówka z lotniska do centrum miasta to koszt około 20 euro, ale jest też autobus Bizkaibus, linia 3247, która dowiezie nas do centrum (Alameda Recalde, Gran Vía 79, Plaza Moyúa) za mniej niż 2 euro. Można płacić kartą Creditrans, więc warto się w nią zaopatrzyć już na lotnisku
- Creditrans to karta uprawniająca do korzystania z komunikacji miejskiej. Istnieją nominały 5, 10 i 15 euro. Jednak nie polecam tej ostatniej, jeśli chcemy poruszać się w granicach miasta, bo chociaż będzie jeszcze na niej kredyt, może zabraknąć miejsca na drukowanie odbytych przejazdów. Wtedy trzeba udać się do punktu obsługi pasażera np. w metrze i wymienić. Kupimy ją w kiosku, metrze, na stacji kolejowej itp.
- Kartą zapłacimy za przejazd kilku osób równocześnie. Możemy kupić pojedynczy bilet (około 1 euro), ale jeśli zamierzamy korzystać z różnych środków transportu (w tym również kolejki), warto wcześniej zaopatrzyć się w Creditrans (np. o wartości 10 euro). Wtedy cena przejazdu będzie blisko połowę niższa.
- W soboty i niedziele możemy popłynąć do Puente Colgante statkiem spod ratusza w Bilbao. Odpływa on o godzinie 10.30 i podczas dwugodzinnej wycieczki mamy możliwość nie tylko zobaczyć Bilbao z perspektywy rzeki, ale również wypłynąć na morze. Firma organizująca te wycieczki nazywa się Bilboats, a atrakcja kosztuje 16 euro.
- Bilbao ma sporo dobrych, ale drogich hoteli. Te łatwo znaleźć w internecie. Za przyzwoitą dwójkę należy liczyć około 50–60 euro. W podobnej cenie są hostele. Należy uważać na noclegi poniżej 20 euro za osobę. Radzę korzystać tylko ze sprawdzonych adresów.
- Hesperia Bilbao 4*. Campo Volantín 28. Nad rzeką, bardzo blisko Muzeum Guggenheima. Ma taras z widokiem na muzeum. Od 60 euro za osobę.
- Bilbao Jardines 2*. Nowy, czysty, estetycznie urządzony hotel położony w samym sercu starówki. Calle Jardines 9.
- Bilbo Rooms. Calle Victor 3, 1 izda. Duże mieszkanie przerobione na elegancki hostel. Położone na starówce, 25–30 euro za osobę.
- Bilbao Akelarre Hostel. Calle Morgan 4–6. Nowy, skromny, ale czysty i przyjazny hostel położony w dzielnicy Deusto nad rzeką. Około 20 euro za osobę
- Baskijska kuchnia warta jest grzechu. Warto spróbować takich specjałów jak kałamarnica w sosie własnym, czyli atramencie (chipirrones en su tinta), małe zielone papryczki smażone na oliwie (pimientos verdes), czerwone papryczki nadziewane np. kaszanką lub dorszem (pimientos rellenos), a na deser queso con membrillo y nueces, czyli ser z marmoladą z pigwy i orzechy.
- W Kraju Basków oprócz języka hiszpańskiego, który znają wszyscy (choć nie wszyscy chcą go używać), istnieje również język baskijski, którym w różnym stopniu posługuje się większość rdzennej ludności. Po angielsku można dogadać się z młodszymi, natomiast francuski, mimo bliskości granicy, jest tu prawie nieznany.
- Niektóre sklepy są zamykane w porze sjesty, więc warto wybrać się do nich rano lub dopiero po 17. Sklepy sieciowe w centrach handlowych lub na ważnych ulicach nie są zamykane. W niedziele sklepy są nieczynne.
www.bilbao.net
www.guggenheim-bilbao.es