Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Berno – lokalizacja
  2. Ekologia i historia
  3. Zabytki
  4. Piknik nad rzeką
  5. Miasto Einsteina i czekolady
  6. Pływanie w rzece i po rzece
  7. Centrum Paula Klee
  8. Berno – informacje praktyczne

Berneńczycy chodzą z prędkością 1,05 m na sekundę, jak obliczyli naukowcy. To czyni z nich nie tylko najwolniejszych ludzi w Szwajcarii, ale też na całym świecie. Choć jest to źródło wielu żartów, mieszkańcy Berna wydają się z tego dumni. I próbują tym podejściem zarazić również odwiedzających ich miasto gości.

Dlatego Berno zostało wymyślone i zorganizowane tak, żeby zwolnić, pozachwycać się i odpocząć – słowem pocelebrować życie. A że to właśnie Szwajcarzy są jednym z najbogatszych, najzdrowszych i najbardziej szczęśliwych narodów na świecie, a Berno uchodzi za jedno z najlepszych miejsc do życia, postanowiłam spędzić tutaj weekend. Bo warto uczyć się od najlepszych.

Berno – lokalizacja

Już sama lokalizacja Berna zachwyca. To trzecia najwyżej położona stolica Europy – 540 m n.p.m. (choć Szwajcaria oficjalnie nie ma stolicy) i jedno z jej najbardziej zielonych miast. A dodatkowo przy dobrej pogodzie widać stąd imponujące sylwetki Alp Berneńskich, zwanych Europejskimi Himalajami, ze sławnymi szczytami Mönch, Jungfrau i Eiger.

Podziwiam je z balkonu mojego hotelowego pokoju. Zatrzymałam się w Swissotel Kursaal Bern. Znajduje się on tuż przy pięknym stalowym moście Kornhaus w 160-letnim budynku. Wystarczy przejść przez tę niesamowitą romantyczną konstrukcję i już jesteśmy na starym mieście.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to niezwykle spójna historyczna zabudowa Berna. Za jej sprawą wygląda jak makieta pokazowego średniowiecznego miasteczka. A drugie? Owszem, widać tu eleganckie auta, ale większość stoi zaparkowana przy ulicach, mijam za to sporo spacerowiczów.

Ekologia i historia

Podziwiam Szwajcarów za ich szacunek do przyrody i proekologiczne nastawienie. Tutaj każdy czuje się odpowiedzialny za otoczenie, co przekłada się nie tylko na czystość i bujną miejską zieleń, ale przede wszystkim na ciszę i jakość powietrza. Ponieważ jest piękna pogoda, postanawiam tak jak Berneńczycy wybrać się na plac Parlamentu (Bundesplatz). Tu w każdą sobotę rolnicy i lokalni producenci oferują świeże produkty.

Berno zostało założone w 1191 r. przez księcia Berchtolda V na półwyspie, który niczym fosa z trzech stron otacza rzeka Aare. Związana jest z tym legenda. Władca miał powiedzieć, że nazwie miasto tak jak zwierzę, które pierwsze upoluje w tutejszych lasach. A że był to niedźwiedź: Bär(e)n, stąd prawdopodobnie Berno.

Zabytki

Aare ma niesamowity szmaragdowy kolor, który kontrastuje z brązem piaskowcowej zabudowy i pomarańczowymi dachami. Po wielkim pożarze, który wybuchł na początku XV w. i unicestwił ponad 650 drewnianych domów, wprowadzono nakaz, żeby nowe budynki w Bernie były z kamienia. Wówczas powstały też słynne arkady przy dwóch głównych ulicach handlowych: Kramgasse i Gerechtigkeitsgasse. Mają imponujące 6 km długości i chronią obecnie mieszkańców zarówno przed deszczem, jak i słońcem. Prowadzą one do restauracji, butików, galerii sztuki, sklepów ze słodyczami, winem i rękodziełem.

Jednym z symboli miasta, poza oczywiście niedźwiedziem i fontannami, (ponad 100 i można z nich pić wodę) jest Wieża Zegarowa (Zytglogge). 600-letni mechanizm autorstwa Kaspara Brunnera niestrudzenie wyznacza czas berneńczykom. Kolejnym ważnym obiektem jest XV-wieczna gotycka katedra, której 100-metrowa iglica jest najwyższa w Szwajcarii, a wiodą na nią 344 stopnie.

Piknik nad rzeką

Zwiedzając, robię zakupy, bo stragany ustawione są na wielu placach miasta. Kupuję sery od szczęśliwych krów, obowiązkowo oczywiście ementaler, który stąd pochodzi, żytni chleb od Patryka, który nazywa się chlebowym sommelierem, pomidory, butelkę wina. Przy okazji obserwuję, jak mieszkańcy ucinają sobie pogawędki z ulubionymi sprzedawcami. Widać, że wszyscy tu się dobrze znają i wzajemnie wspierają. Jedni wytwarzając dobre jakościowo produkty, a drudzy doceniając ten wysiłek zakupami i lojalnością. Z koszykiem pełnym pyszności wzmacniam się mocnym espresso w Adrianos, kultowej kawiarni, która słynie z własnej selekcji kaw i ich palarni.

A potem na tarasie obok katedry, w cieniu rozłożystego orzecha, urządzam sobie piknik. Przede mną roztacza się cudowny widok na Aarę, Alpy i dzielnicę Matte. Z każdą minutą park zapełnia się kolejnymi piknikowiczami, którzy celebrują wolną sobotę na świeżym powietrzu.

Miasto Einsteina i czekolady

Być może przychodził tu również Albert Einstein. Spędził w Bernie trzy lata, pracując w tutejszym urzędzie patentowym i mieszkając tuż za rogiem, na ul. Kramgasse 49. Jego apartament można zwiedzić. Kto wie, może to właśnie tutaj genialny naukowiec wymyślił swoje przełomowe tezy.

Albert Einstein nie był jedynym mieszkańcem Berna, który zdobył światową sławę. Któż z nas nie lubi czekolady, słodkiej, rozpływającej się w ustach, która poprawia nastrój, odpręża i rozleniwia. A Szwajcarzy w jej produkcji i konsumpcji są światowymi liderami.

Okazuje się, że to właśnie syn berneńskiego farmaceuty Rudolf Lindt wymyślił proces, który sprawił, że stała się ona tak aksamitna w smaku. Kolejny mieszkaniec Berna, Theodor Tobler, wpadł na pomysł, żeby dodać miód i migdały do kakaowej masy. Tak powstała toblerone, jedna z najbardziej znanych czekolad na świecie. W ślady obu mistrzów poszło wielu mieszkańców i dlatego w dzisiejszym Bernie każdy miłośnik czekolady poczuje się jak w raju.

Pływanie w rzece i po rzece

Kolejny poranek zaczynam spacerem wzdłuż Aare, która dosłownie tonie w zieleni. To ulubione miejsce rekreacji mieszkańców. Miasto jeszcze śpi, właściwie nie ma tu nikogo, mijam pojedynczych biegaczy i amatorów kąpieli.

Okazuje się, że jedną z ulubionych rozrywek berneńczyków są spływy. Ich fani codziennie sprawdzają w aplikacji stan wody, jej temperaturę oraz warunki atmosferyczne i jeżeli są dobre, idą nad rzekę. Tam do wodoodpornego worka wkładają swoje ubrania i używając go jako swego rodzaju bojki, wskakują do wody. Płyną z jej prądem kilkaset metrów, a nawet dłużej.

Koło południa na Aare robi się gęsto od pontonów, supów i spływających nią ludzi. A nabrzeża przykrywają ręczniki i koce, na których odpoczywają, grają w karty lub opalają się kolejni i zostają tutaj aż do wieczora. Ja mam inne plany.

Centrum Paula Klee

Po południu odwiedzam lodziarnię Eiswerkstatt, by spróbować lodów o smaku czarnej wanilii i się w nich zakochać. Mam przed oczami płynącą w dole Aarę, panoramę starego miasta i spacerujące w parku poniżej niedźwiedzie.

Potem docieram do Centrum Paula Klee – budynku autorstwa słynnego włoskiego architekta Renzo Piano. Tu zgromadzono 4 tys. dzieł tego wybitnego artysty związanego z Bernem. Ten przypominający fale gmach poza przestrzenią wystawienniczą mieści Creavivę, część warsztatową, która pozwala dzieciom eksperymentować ze sztuką i tworzyć własne dzieła. Bo czyż przełomowe dokonania nie są efektem kreatywnego myślenia?

Berno – informacje praktyczne

Dojazd

  • Najprościej LOT-em do Zurychu, a stamtąd pociągiem do Berna. Pociągi są komfortowe i punktualne, odjeżdżają z dworca tuż obok lotniska.
  • Transport miejski – o ile zarezerwowaliśmy nocleg na terenie Berna, mamy za darmo. W ramach Bern Ticket można podróżować po mieście i okolicach. Aby aktywować bilet, trzeba przed przyjazdem pobrać aplikację Bern Welcome i się tam zarejestrować.

Nocleg

Polecam Swissotel Kursaal Bern. Hotel jest pięknie położony, tuż nad rzeką Aaare i 5 min spacerem od starego miasta. Dodatkowo ma ogród, w którym można się w ciszy relaksować i odpoczywać. A serwowane posiłki przygotowywane są z wysokiej jakości lokalnych produktów. Niektóre pokoje wyposażone są w minisiłownie.

Warto wiedzieć

  • W Bernie znajdują się jedne z największych muzeów i galerii w Szwajcarii. Karta muzealna pozwala zwiedzać je za darmo.
  • Berno jest piwną stolicą Szwajcarii. Znajduje się tu ok. 200 browarów i minibrowarów.
  • W każdy wtorek i sobotę przez cały rok na placach Bundesplatz, Bärenplatz i Waisenhausplatz odbywają się targi rolne.
  • Fanom dżinu polecam destylarnię Matte, gdzie poznać można tajemnice tego trunku i dowiedzieć się, jak powstaje nie tylko on, ale też absynt. Matte Brennerei, Mühleplatz 5.
Reklama

Źródło: archiwum NG.

Nasza autorka

Agnieszka Franus

Agnieszka Franus – zastępczyni redaktora naczelnego magazynów National Geographic, National Geographic Traveler, redaktor naczelna Kaleidoscope. Z wykształcenia geolog. Jej pasje to historia, fotografia i podróże. Najlepiej wypoczywa wędrując po górach, a w wolnych chwilach lubi gotować dla przyjaciół.
Reklama
Reklama
Reklama