Jak wygląda codzienność wietnamskich górali? Oto historia pewnej wizyty
To była podróż w czasie.
1 z 9
12804392_1165034286848875_233271472_n
Dojeżdżamy
Powoli zaczyna się ściemniać, a my niestrudzenie targujemy się z kierowcą. 100 tysięcy dongów, 80… 60! Wsiadamy we trójkę na skuter i po raz kolejny modlimy się, by przeżyć. Tym razem dostaliśmy kaski, więc może nie będzie tak źle.
Pół godziny, kilka wiosek i setki pól ryżu później docieramy na miejsce. Nie jest wcześnie, ale mieszkańcy wioski zbiegają się i otaczają nas tak ciasno, że nie możemy zejść z pojazdów. “Skąd przyjechaliście? Jak się nazywacie? Chcecie zobaczyć mój dom?”.
Fot. trippingmates.com
2 z 9
12071755_1165034323515538_982184274_n
Powitanie
Kobiety mają ciemne, pomarszczone twarze, na które cień rzucają wielkie, krwistoczerwone turbany. To własnie Red Dzao.
Pokazujemy im karteczkę z trzema słowami, które zdają się być imieniem i nazwiskiem i w oka mgnieniu zostajemy zaciągnięci przed duże, drewniane drzwi.
Fot. trippingmates.com
3 z 9
12834819_1165034326848871_503642282_n
Gość w dom…
Tu mieszka Ly May Chan. W środku jest zupełnie ciemno, tylko żarzące się ognisko rzuca pomarańczowe światło na nagą ścianę. Rozbrzmiewają jakieś głosy i zapala się jedna żarówka.
Na maleńkich stołeczkach siedzą opatulone postaci, a jedna z nich wstaje i idzie w naszym kierunku z wyciągniętą dłonią. “Jestem Ly May Chan. Witajcie w moim domu. Ogrzejcie się trochę przy ognisku. Za chwilę możecie iść na spacer, a ja w tym czasie przygotuję kolację. Dobrze, że jesteście!”.
Fot. trippingmates.com
4 z 9
12833387_1165034306848873_378937111_n
Kobiety
Ruszyliśmy zabłoconą ścieżką, mijamy stoiska z mięsem i szare domy. Towarzyszą nam miejscowe kobiety. Chcą powiedzieć o sobie jak najwięcej. Co zaskakujące, mówią po angielsku lepiej niż połowa ludzi spotykanych w miastach!
Fot. trippingmates.com
5 z 9
12822138_1165034293515541_234651632_n
Bez czasu
Niektóre z kobiet mają 40 lat, inne 70, każda co najmniej pięcioro dzieci. Mąż w tym czasie handluje na targu, a one nie mają teraz zbyt wielu zajęć, jest zima i nie mogą uprawiać ryżu.
Ich dzień wygląda dokładnie tak samo od wielu, wielu lat. Sadzą warzywa, hodują świnie i zbierają drewno na opał, a wieczorami haftują portmonetki, szyją obrusy, breloczki i bransoletki.
Fot. trippingmates.com
6 z 9
12804533_1165034303515540_30979385_n
Czarowanie
Wracamy do domu po 40 minutach, przygotowywanie posiłku wciąż trwa. Ratujemy się paczką ciasteczek ryżowych i siadamy przy kamiennym palenisku obok May Chan i jej synowej.
Patrzymy jak rozpalają ogień, obierają ziemniaki, kroją tofu i podgrzewają tłuszcz. Wszystko dzieje się tak wolno, że obserwowanie ich spokojnych i przemyślanych czynności wprowadza nas w trans. Docierają do nas tylko spokojne opowieści pani domu. Wszystko przypomina czarowanie, jakby na naszych oczach przygotowywano magiczną miksturę.
Fot. trippingmates.com
7 z 9
12834915_1165034320182205_61884130_n
Wyjątkowa
Nasza gospodyni, Ly May Chan, jest swego rodzaju szefową w wiosce. Mówi, że kiedyś przez miesiąc mieszkała u niej Tajka. Nauczyła ją wtedy angielskiego, próbowała też kształcić jej dzieci. Innym razem odwiedził ją ktoś z zachodu. Nauczyła się wtedy najwięcej. Bardzo się cieszy za każdym razem, gdy przyjeżdża ktoś, od kogo może nauczyć się paru nowych słówek.
Jest wyjątkowa. W przeciwieństwie do większości mieszkańców widziała w swoim życiu więcej niż zielone góry i ziarnka ryżu. Była w Laosie, w Tajlandii i w Indiach, a w każdym z tych miejsc poznawała różne techniki szycia i haftowania. Na ścianach jej domu wiszą wyblakłe zdjęcia upamiętniające te cenne chwile.
Fot. trippingmates.com
8 z 9
12834963_1165034310182206_672210600_n
Kolacja
W końcu na stole lądują smażone sajgonki z grzybami, zielenina przypominająca szpinak wodny, kalarepa i tofu. Do tego oczywiście ryż, mnóstwo ryżu.
Kobiety wyglądają na zmęczone, a dwójka małych wnucząt siedzi razem z najmłodszym synem przed ekranem komórki, który jest najjaśniejszym punktem w całej chacie. Oglądają kreskówki.
Dostajemy jeszcze trochę herbaty, tym razem bardzo mocnej i gorzkiej. Podobno poprawia trawienie i ułatwia zaśnięcie, tym bardziej że wiatr tego wieczora hula w najlepsze. Sączymy powoli. W tym czasie na tyłach kuchni synowa przelewa do drewnianych beczek wielkie miski wrzącej wody, a gęsta para wypełnia całe pomieszczenie.
Fot. trippingmates.com
9 z 9
12804452_1165034296848874_1336467386_n
Sen
Przed snem wskakujemy do gigantycznych wanienek, wypełnionych czerwonawym naparem z ziół, które niedawno May Chan zbierała w pobliżu domu.
Nasza sypialnia znajduje się na poddaszu. Przed chłodnym wiatrem chroni nas kawałek plandeki, który unosi się z każdym mocniejszym podmuchem. W końcu Filipowi udaje się go przymocować. Teraz już tylko równomiernie łopocze, kojąc nas do snu.
Fot. trippingmates.com