Reklama

Zobacz fotoreportaż >>>

Reklama

Drewniane sandały stukają miarowo. Uliczka jest wąska, echo powtarza odgłos kroków. Dziewczyna stawia stopy blisko siebie, jej okobo są wysokie, czarne i lakierowane. Zrobiono je z wierzbowego drewna.

Na nodze trzymają się dzięki dwóm żółtym paseczkom. Kiedy zaczynała naukę, paseczki były czerwone. Wszystkie maiko, uczennice szkół dla gejsz, noszą takie buty, bo kimono nie może dotykać ziemi.

Gejsze - jeden z symboli japońskiej kultury. Są jak rzadkie kwiaty i z roku na rok jest ich coraz mniej. W Gion, dzielnicy Kioto, dawnej stolicy Japonii, jeszcze w latach 50. każdego roku do pracy zgłaszało się ponad sto dziewczyn. Dziś jest ich najwyżej 20 rocznie. Mieszkają w hanamachi, dzielnicach kwiatów – tak je tu nazywają.

Hanamachi mają własną administrację i specyficzny klimat. To w ich granicach osiedlają się producenci tkanin, z których szyje się kosztowne kimona, i mistrzowie perukarstwa. Wzdłuż wąskich ulic, jedna obok drugiej, ulokowały się tradycyjne ochaya, czyli herbaciarnie z przesuwanymi drzwiami. Okna pawilonów dyskretnie przysłaniają bambusowe żaluzje.

"Gejsza to nie kurtyzana"

Słowo „gejsza” pojawiło się w japońskim słowniku w erze Genroku (1688–1704). Wcześniej na tancerki-kurtyzany śpiewające ballady, luźno oparte na buddyjskich naukach i legendach, mówiono shiraboshi. Zabawiały mnichów i urzędników dworskich. Ale gejsza to nie kurtyzana, tylko osoba biegła w sztuce konwersacji, układania kwiatów, czyli ikebanie, grze na instrumentach, kaligrafii czy też ceremonii parzenia herbaty. Piękna i elegancka kobieta do towarzystwa.

W dawnych czasach dziewczynka zaczynała naukę, kiedy skończyła dokładnie sześć lat, sześć miesięcy i sześć dni. A kończyła w dniu 16. urodzin. Bywało, że biedota sprzedawała córki do domów gejsz w zamian za spore sumy. Panna musiała pracować, aż spłaciła to, co dostali rodzice. Dopiero w 1948 r. zakazano i tego, i kończącej cykl nauk praktyki mizuage, czyli inicjacji seksualnej przyszłej gejszy ze swoim danna, czyli patronem i finansowym opiekunem.

Trudna sztuka

Nic nie zmieniło się w trudnym cyklu nauki. Pierwszym jej etapem jest shikomi. Kandydatka na gejszę mieszka z innymi w domu zwanym okiya, szoruje podłogi, uczy się też specyficznego dialektu kyokotoba, który czyni jej mowę przyjemniejszą dla ucha.

Potem staje się minaroi. Wolno jej podkreślać swoją urodę. Zaczyna czesać włosy, wpinając w nie ozdobne grzebienie i jedwabne wstążki. Tę wymyślną fryzurę nazywa się wareshinobu.

Kiedy kończy się okres przygotowawczy, dziewczyna staje się maiko. Podczas uroczystości san-san-kudo wypija trzy symboliczne kieliszki sake ze swoją nauczycielką i wybiera sobie nowe imię. Jest już pełnoprawną mieszkanką okiya, ale zanim powie o sobie: „gejsza”, czeka ją jeszcze dalsze szkolenie artystyczne.

Wtedy może zdecydować, czy chce być tachikata i specjalizować się w tradycyjnym tańcu, czy jikata, która recytuje japońskie pieśni i gra na instrumentach. Na bębenkach: taiko – niewielkim w kształcie klepsydry, kotsuzumi – ręcznym bębenku obciągniętym końską skórą, albo okawie, dużym, wydającym przytłumiony dźwięk. Ewentualnie fue, czyli bambusowym flecie, lub trzystrunowym shamisenie, podobnym do lutni.

Kiedy maiko jest już gotowa, zdaje egzamin z różnych dziedzin sztuki. Potem odpruwa się szkarłatny kołnierz jej kimona, a na jego miejsce przyszywa biały. I od tej chwili za godzinę spędzoną w jej niezwykłym towarzystwie inni będą słono płacić. Dwa tysiące dolarów nie będzie sumą wygórowaną.

Reklama

Tekst: Monika Berkowska

Reklama
Reklama
Reklama