Reklama

Miałem wielkie szczęście i ogromny przywilej pływać i fotografować, zarówno pod wodą, jak i na powierzchni humbaki z królestwa Tonga. Ten kraj w Polinezji jest jednym z kilku jedynie miejsc na świecie, gdzie legalnie można przebywać w wodzie z tymi łagodnymi olbrzymami.

Reklama

Spotkanie oko w oko ze ssakami o długości dochodzącej do 16 m i wadze do 40 ton to ogromne przeżycie. Możliwość ich podziwiania z bardzo bliska, obserwowania jak matki opiekują się młodymi, jak młode nabierają pewności siebie czy w końcu jak samce zalecają się do samic, to radość sama w sobie. Możliwość oglądania tego wszystkiego przez wizjer aparatu i rejestrowanie tych pięknych momentów to spełnienie fotograficznych marzeń.

Przez tydzień z wielorybami spędzałem ponad 7 godzin dziennie. Każdego dnia setki razy naciskałem migawkę z nadzieją, że to właśnie tym razem zrobię konkursowe zdjęcie. Chyba nigdy wcześniej karty w moim aparacie nie zapełniały się plikami tak szybko. Zależało mi jednak, żeby jak najlepiej wykorzystać daną mi przez los szansę. W końcu niecodziennie mamy okazję podróżować na dosłownie drugi koniec świata, by po prostu cieszyć się fotografią i obcować z niesamowitą przyrodą. Dziś patrzę na te kadry i mam momentami do siebie pretensje. Wiem, że to czy tamto zdjęcie byłoby lepsze, gdybym opłynął wieloryba od drugiej strony, bo tam światło było bardziej korzystne. Łatwo myśleć tak z perspektywy czasu. Gdy jest się w sytuacji, w której ogromne stworzenie wynurza się z głębin wprost na obiektyw, nie ma czasu na roztrząsanie ustawień. Ja zastanawiam się głównie, czy humbak w ogóle mnie widzi i czy mnie ominie, bo kolizja wydaje się nieunikniona…

Bogatszy o te doświadczenia, o godziny spędzone nad przeglądaniem ujęć wiem, że choćby jutro mogę pakować plecak i znów ruszać na Tonga. Po to, żeby próbować lepiej wykorzystać spotkania, na które pozwolą mi humbaki. Bo to one rozdają karty w tej grze. Chrońmy oceany!

ZOBACZ GALERIĘ --->


Wojtek Męczyński

Fotografuję przede wszystkim podczas podróży. Niekoniecznie tych dalekich. Najchętniej pod wodą. Robię to od 2006 roku. Właściwie od początku mojej przygody z nurkowaniem. Interesuje mnie przede wszystkim świat mikro stworzeń, niewidocznych gołym okiem, schowanych w miejscach, które często dla „zwykłego” nurka są nieatrakcyjne, bo mało kolorowe. Lubię odkrywać ferie barw i kształtów w dużym powiększeniu. Jestem fanem bezlusterkowców. Moja pierwsza wystawa, właśnie zdjęć humbaków z Tonga, zaplanowana jest na połowę stycznia 2019 roku, w Galerii Fotografii FOKUS w Siedlcach.

www.instagram.com/wojtek_meczynski

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama