Czy Hillary i Norgay naprawdę jako pierwsi zdobyli Mount Everest? Szukaliśmy aparatu, który to potwierdzi
Czy Edmund Hillary i Tenzing Norgay naprawdę byli pierwszymi osobami, które zdobyły najwyższy szczyt świata? Szukaliśmy aparatu, który mógłby odkryć tajemnice Mount Everest i napisać historię na nowo.
- Mark Synnott
"Nie rób tego" - powiedział. "Jesteś zbyt zmęczony. To nie jest tego warte".
Jamie McGuinness, nasz przewodnik i kierownik ekspedycji, patrzył na mnie z zapadniętymi, przekrwionymi oczami. Zsunął swoją maskę tlenową i zdjął okulary przeciwsłoneczne. Kilkudniowy, szary zarost pokrywał jego podbródek. Jego skóra miała ziemisty kolor i była trupio blada.
Siedzieliśmy na stosie kamieni na wysokości 8 843 metrów na północno-wschodnim grzbiecie Mount Everest, po stronie chińskiej, z dala od tłumów w Nepalu. Kilkaset metrów pod nami był punkt orientacyjny GPS, który mógł rozwiązać jedną z największych tajemnic alpinizmu. Nowe badania wykazały, że legendarny brytyjski odkrywca Andrew "Sandy" Irvine mógł spaść i spocząć w tym miejscu. Czy jego ciało nadal tam było?
Wyprawy na Mount Everest
Prawie wiek temu, podczas schodzenia z tego grzbietu, Irvine i jego partner wspinaczkowy, George Mallory, zniknęli. Od tego czasu świat zastanawiał się, czy tego dnia jeden z nich lub obaj zdołali dotrzeć na szczyt, 29 lat przed tym, jak Edmund Hillary i Tenzing Norgay zostali uznani za pierwszych, którzy stanęli na szczycie Everestu. Uważa się, że Irvine miał przy sobie aparat Vest Pocket Kodak. Gdyby udało się znaleźć ten aparat i znajdowałyby się na nim zdjęcia szczytu, zmieniłby on historię najwyższej góry świata.
Sprawdziłem teren wokół siebie. Grupa krótkich, stromych klifów była wciśnięta między pokryte śniegiem i rumowiskiem półki w obszarze jasnej skały znanej jako Żółta Wstęga. Cztery tysiące metrów niżej, sucha równina Płaskowyżu Tybetańskiego mieniła się jak miraż.
Przez ostatnie 48 godzin prawie nie spałem, byłem słaby i miałem mdłości z powodu ekstremalnej wysokości. Od kiedy trzy dni wcześniej wyruszyłem z obozu w Advanced Base Camp na wysokości 6 400 metrów, z trudem przełknąłem tylko kilka kawałków liofilizowanego curry, garść nerkowców i jeden kęs batonika na szczycie Everestu, który później zwymiotowałem. Byłem tak zmęczony, że mój pozbawiony tlenu mózg błagał mnie, żebym się położył i zamknął oczy. Ale jakaś resztka świadomości i rozsądku rozumiała, że jeśli to zrobię, to może nigdy się nie obudzę.
Kilka małych kamieni zastukało nade mną. Spojrzałem w górę, aby zobaczyć fotografa Renana Ozturka, który zmierza w dół grzbietu w naszym kierunku. Jego ramię było owinięte wokół cienkiej fioletowej, stałej liny, naszej pępowiny do szczytu, na którym staliśmy kilka godzin wcześniej. Ześlizgnął się do przystanku i usiadł ciężko obok mnie.
Odwróciłem się do niego: "Co o tym sądzisz?".
Nie odpowiedział od razu, jego klatka piersiowa falowała w górę i w dół. W końcu złapał oddech, a ja usłyszałem jego stłumiony przez maskę tlenową głos: "Powinieneś to zrobić".
Kiwnąłem głową, odczepiłem się od liny i zrobiłem pierwsze nieśmiałe kroki w dół zbocza skał. Gdy tylko opuściłem linę, Lhakpa Sherpa krzyknął: "Nie, nie, nie!".
Niebezpieczeństwa na Mount Everest
Pomachałem do niego. "Muszę tylko coś sprawdzić. Nie idę daleko".
Jako doświadczony alpinista i przewodnik, który wielokrotnie zdobywał szczyt Everestu, wiedział, że wystarczy jeden nieoczekiwany poślizg na luźnym piargu i mogę spaść 2 tysiące metrów w dół do lodowca Rongbuk. Część mnie zgadzała się z nim i chciała się wycofać. Po dekadach wspinaczki górskiej na całym świecie, również jako zawodowy przewodnik, obiecałem sobie, że nigdy nie przekroczę żadnej granicy, gdzie obiektywne ryzyko jest zbyt wysokie. W końcu w domu miałem rodzinę, którą bardzo kochałem.
Ale teraz zignorowałem McGuinnessa, Lhakpę i moją własną obietnicę. Tajemnica zniknięcia Irvine'a była zbyt silna.
Od dawna znałem teorię, że Mallory i Irvine mogli być pierwszymi, którzy wspięli się na Everest. Ale dopiero dwa lata temu, po wysłuchaniu wykładu mojego przyjaciela Thoma Pollarda, weterana Everestu, który mieszka kilka kilometrów od mojego domu w White Mountains w północnym New Hampshire, zacząłem mieć obsesję na punkcie znalezienia Irvine'a. Zadzwonił do mnie kilka dni później.
"Nie sądzisz chyba, że mógłbyś go znaleźć, prawda?" - spytałem.
Zachichotał. "A gdybym miał kluczową informację, której nie ma nikt inny?".
"Na przykład jaką?" - odpaliłem.
Przerwał na kilka sekund. "Na przykład dokładną lokalizację ciała".
Pollard był kamerzystą podczas wyprawy poszukiwawczej Mallory'ego i Irvine'a w 1999 roku, kiedy to amerykański alpinista Conrad Anker znalazł szczątki George'a Mallory'ego na tej części północnej ściany Everestu, na której wspinało się tylko kilku wspinaczy. Ciało było osadzone w żwirze twarzą w dół, jak gdyby zostało ułożone w płycie z mokrego betonu.
Całe plecy Mallory'ego były odsłonięte, zachowana skóra była tak czysta i biała, że wyglądała jak posąg z marmuru. Odcięta lina zawiązana wokół jego talii pozostawiła po sobie ślady na tułowiu, co wskazywało na to, że w pewnym momencie Mallory prawdopodobnie zaliczył bolesny upadek, po którym zwisał z liny. Najbardziej zaskoczył mnie sposób, w jaki lewa noga była skrzyżowana z prawą, która złamała się nad cholewką buta, tak jakby Mallory chronił zranioną kończynę. Cokolwiek się wydarzyło, wydawało się jasne, że Mallory żył, przynajmniej krótko, gdy dotarł do swojego ostatecznego miejsca spoczynku.
Anker i współpracujący z nim poszukiwacze początkowo zakładali, że ciało należy do Sandy'ego Irvine'a, ponieważ znaleziono je niemal bezpośrednio pod miejscem, w którym odkryto na grzbiecie jego czekan, prawie dziesięć lat po tym, jak on i Mallory zaginęli. Czy Mallory był przywiązany do Irvine'a w czasie upadku? A jeśli tak, to w jaki sposób lina została przecięta i dlaczego nie znaleziono Irvine'a w pobliżu?
Inne szczegóły wzbudziły jeszcze więcej pytań. Zielone gogle Mallory'ego znaleziono w jego kieszeni. Czy to oznaczało, że schodził w nocy, kiedy ich nie potrzebował? Jego zegarek zatrzymał się między godziną pierwszą a drugą, ale czy to było rano czy po południu? Mallory zapowiedział, że jeśli dotrze na szczyt, zostawi na nim zdjęcie swojej żony. Nie znaleziono jej zdjęcia przy jego ciele.
Nie było też śladu po aparacie, co doprowadziło wielu historyków zajmujących się tematyką Everestu do wniosku, że musiał go nosić Irvine. Ma to sens, biorąc pod uwagę, że był on lepszym fotografem i wiedział, że brytyjska publiczność będzie wolała oglądać zdjęcia swojego Galahada (jak nazywali Mallory'ego wielbiciele), niż jego mniej znanego partnera.
Ostatnią osobą, która widziała tę parę, był ich kolega z grupy Noel Odell, który 8 czerwca 1924 roku zatrzymał się na wysokości około 8 tysięcy metrów, by skierować wzrok w stronę szczytu. Jak relacjonował, gruba, gęsta zasłona pokryła górną część Everestu, ale o 12:50 wirujące chmury podniosły się na chwilę, odsłaniając Mallory'ego i Irvine'a "poruszających się szybko" w górę około 250 metrów od szczytu.
"Mój wzrok zatrzymał się na jednej malutkiej, czarnej sylwetce na małym grzebieniu śniegu" - napisał Odell w swojej wiadomości z 14 czerwca. "Pierwszy z nich zbliżył się wtedy do wielkiego skalnego stopnia i wkrótce pojawił się na szczycie. Drugi zrobił to samo. Wtedy cała ta fascynująca wizja zniknęła, ponownie okrywając się chmurą".
Tajemnica zdobywców Mount Everest
Do tej pory opierałem się pomysłowi wspinania się na Mount Everest, odpychany opowieściami o tłach i żółtodziobach, którzy w ogóle nie powinni być na górze oraz przerzucaniu ryzyka na zespół wsparcia wspinaczkowego, głównie rdzennych Szerpów, którzy nosili na ramionach ciężar ego wszystkich uczestników, którym zamarzyła się wycieczka na Mount Everest. I czasami przypłacali to życiem, gdy Czomolungma (tybetańska nazwa góry) okazywała swoje niezadowolenie w postaci burz, trzęsień ziemi i lawin.
To był jeden z powodów, dla których nigdy nie rozumiałem obsesji Pollarda na punkcie szczytu. Ale kiedy kontynuowaliśmy rozmowy w ciągu kolejnych miesięcy po jego wykładzie, historia Mallory'ego i Irvine'a intrygowała mnie coraz bardziej. Podczas jednej z tych rozmów, Pollard opowiedział mi o Tomie Holzelu, 79-letnim przedsiębiorcy, wynalazcy, pisarzu i entuzjaście Everestu, który spędził ponad cztery dekady próbując rozwiązać tę tajemnicę.
Już w 1986 roku Holzel poprowadził z Audrey Salkeld, wybitną historyczką Everestu, pierwszą ekspedycję w poszukiwaniu Mallory'ego i Irvine'a. Jednak niezwykle obfite opady śniegu tej jesieni powstrzymały ich ekipę przed dotarciem wystarczająco wysoko na chińską stronę góry. Gdyby warunki były lepsze, być może znaleźliby ciało Mallory'ego, które później zostało odkryte w odległości 30 metrów od miejsca, w które celował Holzel.
Jego następnym pomysłem było wykorzystanie zdjęcia lotniczego wykonanego podczas wspieranego przez National Geographic projektu mapowania Everestu, prowadzonego przez odkrywcę Bradforda Washburna, aby spróbować ustalić dokładne miejsce na górze, w którym jak twierdził chiński alpinista dostrzegł ciało Irvine'a. Xu Jing był zastępcą kierownika chińskiej wyprawy, która dokonała pierwszego wejścia na północną stronę Everestu w maju 1960 roku. Według relacji Xu, po wycofaniu się z próby zdobycia szczytu, wybrał skrót w dół przez Żółtą Wstęgę, gdy zauważył stare zwłoki wewnątrz szczeliny na wysokości około 8300 metrów. W tym czasie, jedynymi dwoma osobami, które zginęły tak wysoko na północnej ścianie Everestu, byli Mallory i Irvine. Zanim Xu zdał swoją relację w 2001 roku szczątki Mallory'ego zostały już znalezione w dolnej części góry.
Kiedy Pollard i ja odwiedziliśmy Holzela w grudniu 2018 roku w jego domu w Litchfield w Connecticut, pokazał nam na swoim dwuipółmetrowym powiększeniu zdjęcia od Washburna, że jest tylko jedna droga, która miałaby sens jako skrót Xu. Poprzez proces eliminacji i szczegółową analizę rzeźby terenu, Holzel natrafił na jedną szczelinę, którą uważał za miejsce położenia ciała Irvine'a i określił dokładną szerokość i długość geograficzną tego miejsca.
Wskazałem na czerwone kółko na gigantycznym zdjęciu. "Jakie są szanse, że on tu rzeczywiście jest?".
"Nie może go tam nie być" - odpowiedział Holzel.
Mallory i Irvine
Pod wieloma względami to był fuks, że Irvine w ogóle dotarł na Mount Everest.
Wstydliwy, wysportowany 21-latek był jeszcze na studiach w Oxford's Merton College, kiedy Mount Everest Committee zaprosiło go do udziału w wyprawie w 1923 roku. W przeciwieństwie do bardziej zaprawionych członków brytyjskiej ekipy, Irvine miał niewielkie doświadczenie we wspinaczce, zdobywając skromne szczyty na Spitsbergenie, w Walii i w Alpach, z dala od gigantów Himalajów.
A jednak, zanim grupa dotarła na górę, ten najmłodszy członek ekipy, którego Mount Everest Committee nazwał swoim "supermanem", zaskarbił sobie szacunek kolegów i udowodnił swoją przydatność, całkowicie modyfikując ich nowatorskie aparaty tlenowe. Utalentowany inżynier i majsterkowicz, rozebrał zestawy tlenowe i złożył je z powrotem, czyniąc je lżejszymi, mniej nieporęcznymi i mniej podatnymi na złamania.
Na kilka miesięcy przed tym jak rozpoczęła się nasza własna wyprawa na Mount Everest w 2019 r., pojechałem do Anglii, aby odwiedzić Archiwum Sandy Irvine'a w Merton (zbiegiem okoliczności, mój dziadek uczęszczał do Merton kilka lat po nim). Archiwum składa się z 25 pudełek z papierami, zdjęciami i innymi pamiątkami, w tym z pamiętnika Irvine'a z Everestu, odnalezionego w górach po jego zniknięciu. Mająca około 20 cm wysokości i 13 cm szerokości książka z czarnym płóciennym pokryciem uwiecznia młodzieńczy entuzjazm Irvine'a.
Archiwista Julian Reid przyniósł mi książkę, kładąc ją na podkładce z pianki ochronnej. Wskazał na ostatni wpis i powiedział: "Kiedy to przeczytałem, włosy zjeżyły mi się na głowie".
Irvine zanotował swój ostatni wpis wieczorem 5 czerwca, kiedy to on i Mallory obozowali na 7000 metrów na wąskiej i śnieżnej Przełęczy Północnej (North Col), łączącej północną stronę Everestu z bocznym wierzchołkiem znanym jako Changtse, gdzie byli gotowi rozpocząć swój atak na szczyt następnego dnia. W swoim dzienniku narzekał, że jego jasna skóra popękała od słońca i pokryła się pęcherzami. "Moja twarz jest czystą agonią. Przygotowałem 2 aparaty tlenowe na nasz start jutro rano". Kiedy czytałem słowa Irvine'a zareagowałem tak samo jak Reid i poczułem głęboki smutek. Gdy zniknął, Irvine był w tym samym wieku, co mój najstarszy syn.
Odkrywanie tajemnicy Everestu
Zanim mogliśmy rozpocząć poszukiwania Irvine'a, musieliśmy zaaklimatyzować się na wysokim wzniesieniu i przetestować naszą tajną broń: małą flotę dronów. Ozturk, utalentowany filmowiec, jest także samozwańczym nerdem od dronów i miał nadzieję użyć tych bezzałogowych statków powietrznych do przeszukania nie tylko tzw. szczeliny Irvine'a, ale także całej północnej części góry.
1 maja 2019 roku nasz zespół zasiadł wokół składanego stołu w namiocie jadalnym, rozbitym na wysokości 6400 metrów na kamiennej platformie w obozie Advanced Base Camp, na skraju lodowca Rongbuk Wschodni. Było ciepło, a namiot był otwarty, dając mi doskonały widok na północno-wschodnią ścianę Everestu. Smuga śniegu, jak ogon białego smoka, ciągnęła się kilometrami od szczytu.
"To jest cyklon kategorii 4" - powiedział McGuinness, wskazując na swoim laptopie na oznaczony jaskrawymi kolorami wir w Zatoce Bengalskiej. "Może zrzucić na nas 30 cm śniegu w ciągu najbliższych kilku dni".
Nasz plan polegał na tym, żeby następnego dnia wypuścić drony z Przełęczy Północnej. Chcieliśmy sprawdzić ich możliwości na dużej wysokości. Ale McGuinness był sceptyczny. "Może być tam zbyt wietrznie".
Miał rację. Podmuchy na Przełęczy Północnej półtora dnia później były tak silne, że Ozturk nie mógł nawet sprowadzić pierwszego drona z powrotem. Musiał go wylądować niedaleko nas, żeby go odzyskać.
Tej nocy skuliliśmy się w naszym namiocie, gdy burza stała się silniejsza. Znajdowaliśmy się teraz 60 metrów powyżej obozu Advanced Base Camp, a ja miałem uporczywy kaszel, byłem apatyczny i czułem lekkie mdłości, jakbym cierpiał na połączenie grypy i ciężkiego kaca. Tak jak rozwijał się mój ból głowy, tak i wiatr stawał się mocniejszy, przez co materiał namiotu trzepotał gwałtownie. Przed północą usłyszałem coś, co brzmiało jak start boeinga 747 nad naszymi głowami. Kilka sekund później namiot został spłaszczony, a mnie trzymała ręka niewidzialnego olbrzyma. Podmuch trwał tylko kilka sekund, a namiot powrócił do swojego prawidłowego kształtu, ale wiedziałem, że jeśli chodzi o Mount Everest trudno tego typu to dopiero początek.
Nawałnica rozwijała się przez następnych kilka godzin, aż do około 2 nad ranem, kiedy to podmuch wbił mi głowę w ziemię, a ja poczułem, jak mój policzek wciska się w lód pod namiotem. Góra drżała jak wulkan, który zaraz wybuchnie. Wściekły ryk przygwoździł nas na 20 lub 30 sekund, a ja pamiętam, że myślałem sobie, czy to jest to, co czuje się tuż przed śmiercią? Tyczki namiotu pękły, a ja zostałem przykryty nylonem pokrytym szronem, który uderzył mnie w twarz, gdy poszarpane kawałki złamanej tyczki przecięły żółty nylon na wstążki. Modliłem się, żeby bambusowe pale mocujące nas do góry wytrzymały.
Kiedy wreszcie wstało słońce usiadłem, podpierając pognieciony namiot pulsującą głową. Moi dwaj koledzy z drużyny byli skuleni w pozycji płodowej obok mnie, a ja szturchnąłem ich w nogi, aby upewnić się, że jeszcze żyją. Kiedy wyczołgałem się z namiotu, scena całkowitego zniszczenia zaparła mi dech w piersiach. Każdy namiot był zgnieciony i potrzaskany, a jeden, który wystartował jak latawiec, latał w powietrzu około 150 metrów nad nami.
Spojrzałem w górę na grzbiet i zobaczyłem grupę hinduskich alpinistów schodzących w kierunku naszego obozu, gdy uderzył kolejny podmuch. Nagle wszyscy zaczęli krzyczeć. Cztery osoby zawisły nad krawędzią trzystumetrowej ściany lodowej, jak sznur światełek świątecznych. Jeden z członków naszej ekipy doskoczył do tyczki, która trzymała bliski koniec ich liny i wbiła swój czekan, aby ją wesprzeć, podczas gdy inni użyli drugiej liny, aby wciągnąć wspinaczy z powrotem w bezpieczne miejsce.
"Wynośmy się stąd, do cholery" – powiedziałem.
Przełom w wyprawie na Everest
Tydzień później mieliśmy więcej szczęścia z dronami. W ostatniej próbie przeszukania Żółtej Wstęgi z powietrza wspięliśmy się z powrotem na Przełęcz Północną i w napięciu obserwowaliśmy, jak Ozturk wypuszcza drona w kierunku szczytu. Gdy dron wznosił się w powietrze, zawisłem nad jego ramieniem, podpowiadając mu gdzie ma się kierować i co sfotografować. Do momentu, gdy po południu zaczął wiać wiatr, zrobił 400 zdjęć w wysokiej rozdzielczości w obszarze poszukiwań, w tym zbliżenie miejsca wskazanego przez Holzela.
Na jednym ze zdjęć zauważyłem szczelinę, ale nie mogłem zajrzeć do jej wnętrza. Czy ciało Irvine'a było w środku? Kończył nam się czas, żeby się tego dowiedzieć.
Pierwsze okno na dotarcie do szczytu od strony chińskiej otworzyło się 22 maja, kiedy czekaliśmy w obozie Advanced Base Camp. Po dwóch wyprawach na Przełęcz Północną byliśmy już w pełni zaaklimatyzowani i gotowi by wyruszyć w teren poszukiwań wysoko na grzbiecie północno-wschodnim. Ale na górze nie byliśmy sami. Jeśli chodzi o Mount Everest wyprawa na szczyt stała się popularną atrakcją. Ponad 450 osób było przygotowanych do wejścia od strony Nepalu, gdzie obóz główny zamienił się wręcz w komercyjny cyrk. Kolejne 200 osób czekało z nami po stronie chińskiej. McGuinness spojrzał na ten głodny szczytu tłum i powiedział "nie". Będziemy czekać na następne okno.
W ciągu następnych kilku dni na Evereście zginęło dziewięć osób, siedem po południowej stronie i dwie po północnej (dwie zginęły tydzień wcześniej po południowej stronie, co w sumie daje 11 ofiar). Nigdy nie zapomnę tej bezsilności, gdy obserwowałem przez lornetkę o dużej mocy jak wygląda linia conga kilkuset pełnych nadziei wspinaczy z trudem zmierzających w stronę szczytu i słyszałem doniesienia w naszym radiu o niektórych nieszczęśliwych duszach, które nigdy nie wrócą do domu do swoich rodzin.
23 maja po południu usiedliśmy z naszym zespołem wsparcia wspinaczkowego, aby omówić logistykę poszukiwań. McGuinness zapewnił nas, że zespół znał nasz plan, ale najwyraźniej nie wszystko zostało oddane w tłumaczeniu. Kiedy opisałem naszą strategię przeszukiwania Żółtej Wstęgi w cel znalezienia ciała Irvine'a, rozłożyli ręce i zaczęli kłócić się po nepalsku.
"Nie idziemy na szczyt?" - zapytał Lhakpa Sherpa. "Duży problem".
Ozturk przetłumaczył dla reszty z nas. Po pierwsze, ekipa wspierająca nie chciała, żebyśmy schodzili poza stałe liny ustawione przez Chińczyków. Stwierdzili, że to zbyt niebezpieczne i niezgodne z oficjalnymi instrukcjami. Po drugie, w przypadku Mount Everest szczyt był dla nich ważny. Niektóre osoby z naszej ekipy były nowicjuszami, którzy jeszcze nigdy nie weszli na szczyt Everestu. Po trzecie, chcieli spędzić jak najmniej czasu w Obozie III, który znajduje się na wysokości około 8300 metrów, dokładnie w strefie śmierci, gdzie powietrze jest zbyt rzadkie, aby przetrwać przez dłuższy czas. "To bardzo niebezpieczne dla wszystkich" - mówili.
Zwróciłem się do McGuinnessa: "O co chodzi? Myślałem, że powiedziałeś im o poszukiwaniach".
Wzruszył ramionami, ledwo co mógł mówić z powodu zapalenia krtani. Stwierdził, że rzeczywiście omówił plan z przynajmniej częścią naszej ekipy wsparcia w Katmandu.
Nie było wątpliwości co do tego, że stąpamy teraz po cienkim lodzie z naszą ekipą wspierającą, która liczyła 12 mężczyzn. I nikt nie miał złudzeń odnośnie tego, czy możemy wspiąć się na górę bez nich. Jak praktycznie każda inna grupa, byliśmy zależni od ich wsparcia i gdyby odeszli, nasza wyprawa byłaby skończona.
"Gdybyśmy poszli na szczyt, czy mógłbym zboczyć z ustalonej trasy i przeszukać szczelinę Irvine'a w drodze w górę lub w dół?" - zapytałem McGuinnessa.
"W drodze na dół byłoby lepiej" - odpowiedział McGuinness. Poza tym, w ten sposób, mógłbym spojrzeć na teren tak samo jak Xu Jing w 1960 roku, kiedy jak twierdził, zauważył ciało.
Kiedy zawołaliśmy Lhakpa do namiotu jadalnego i powiedzieliśmy mu, że idziemy na szczyt, skinął głową i powiedział OK po nepalsku. Nikt nie wspomniał wyraźnie o możliwości zejścia z trasy podczas schodzenia na dół, ale założyłem, że Lhakpa to zrozumiał, biorąc pod uwagę, że kilka minut wcześniej powiedzieliśmy mu, że jest to nasz główny cel. Uznaliśmy nasz plan, aby udać się na szczyt, a następnie przeprowadzić poszukiwania w drodze na dół za rozsądny kompromis.
Mając świadomość ile trwa zdobycie Mount Everest, osiem dni później nasza ekipa dotarła na szczyt świata i rozpoczęliśmy nasze zejście. Lhakpa, który zajmował miejsce z tyłu, obserwował mnie uważnie, gdy badałem teren i często sprawdzałem swój GPS. Kiedy odpiąłem się od liny na wysokości 8400 metrów, krzyknął: "Nie, nie, nie!".
Stałem tam, próbując zdecydować, co mam robić. W głębi serca wiedziałem, że sprzeciwianie się Lhakpiemu jest złe i że zachowuję się jak jeszcze jeden samolubny człowiek z zachodu. Gdybym upadł lub zniknął, Lhakpa byłby zmuszony iść mnie szukać. A gdybym umarł, musiałby wyjaśnić chińskim urzędnikom, co się stało. Co ważniejsze, do tego momentu podczas wspinaczki czułem, że naprawdę mu na mnie zależy. I to uczucie było obustronne. Ale rzecz w tym, że wiedziałem, że dam radę to zrobić. I że Lhakpa wybaczy mi tę nieroztropność.
Według GPS-a, szczelina Irvine'a była teraz w zasięgu ręki. Lhakpa i inni patrzyli na mnie, a ja wyruszyłem przez wąską półkę pokrytą płytami z luźnego wapienia, które pokrywały podłoże jak kostka brukowa. Kilka metrów dalej nadepnąłem na kawałek, który wysunął się spod mojej stopy i zachwiałem się.
"Ostrożnie!" - krzyknął Ozturk.
Po pokonaniu około 30 metrów spojrzałem w dół i zobaczyłem płytki wąwóz przecinający strome pasmo skał do następnej półki śnieżnej poniżej. Jak przez mgłę pamiętałem ten fragment ze zdjęć terenu wykonanych przez drona. Czy to tutaj Xu poszedł na skróty przez Żółtą Wstęgę?
Odwróciłem się twarzą do zbocza, ustawiając się jak ktoś, kto chciałby zejść w dół po drabinie i wbiłem swój czekan w twardy jak skała śnieg. Stalowe ostrze skrzypnęło, gdy przebijało się przez powierzchnię. Patrząc w dół między nogi, zapamiętałem oszałamiającą pustkę między mną a lodowcem położonym znacznie niżej. Kilkaset metrów pode mną znajdował się śnieżny taras, na którym znaleziono Mallory'ego. Znajdowałem się teraz mniej więcej bezpośrednio nad jego miejscem spoczynku, w tej części góry, gdzie ludzie nie chodzą, jeśli chcą wrócić do domu żywi. Sprawdziłem jeszcze raz GPS. Strzałka na kompasie wskazywała na północny zachód. Jeszcze piętnaście metrów.
Po zejściu na odległość kilku długości ciała, zatrzymałem się na rozbitym bloku bladobrązowego kamienia wapiennego. Klif miał około 2,5 metrów wysokości i był tak stromy jak zjeżdżalnia na placu zabaw. Byłoby to nieistotne prawie wszędzie indziej, ale w tej sytuacji, gdy byłem wyczerpany, sam i bez liny, przeraziło mnie to. Spojrzałem w górę wąwozu i pomyślałem o wspięciu się z powrotem drogą, którą tu doszedłem. Roztropność podpowiadała mi, żebym zawrócił, ale moja ciekawość była silniejsza. Z czekanem wciąż w śniegu, zszedłem na skałę, na której moje raki skakały, wydając odgłosy drapania, jak paznokcie na tablicy kredowej.
Tajemnica Everest rozwiązana?
Na dnie klifu, wziąłem kilka głębokich oddechów. W odległości 3 metrów po mojej prawej stronie znajdowała się mała wnęka otoczona ścianą skalną, nieco wyższa i bardziej stroma niż ta, po której właśnie zszedłem na dół. Środek ściany był poprzecinany ciemnobrązową skałą z wąskim pęknięciem w środku. GPS poinformował mnie, że dotarłem na miejsce. Wtedy to do mnie dotarło. Ta ciemna skała była "szczeliną", którą widzieliśmy z dronem. Najwyraźniej było to złudzenie optyczne. Pęknięcie w środku miało tylko 23 cm szerokości. O wiele za wąskie, by człowiek mógł się do niego wczołgać. I było puste. Nie ma go tu.
Zbocze było zbyt strome, bym mógł usiąść, więc umieściłem prawą stopę bokiem w warstwie śniegu i oparłem lewe kolano o górę. Pochylając się nad moim czekanem, z podbródkiem na piersi, przyssałem się do mojej maski tlenowej, próbując oczyścić mgłę z głowy. Kiedy spojrzałem z powrotem w górę, mrugając w południowym słońcu, szczelina była wciąż pusta. Wysoko ponad mną szczyt mienił się na tle bladoniebieskiego nieba, jak zawsze niezmienny i obojętny dla tych, którzy próbowali odkryć jego tajemnice.
Przeanalizowaliśmy każdy trop i przeszukaliśmy górskie zbocza dronami, a ja ryzykowałem życie, by rozwiązać jedną z największych tajemnic Everestu. I jak wszyscy inni, którzy kiedykolwiek próbowali, pozostało nam więcej pytań niż odpowiedzi. Co spotkało Irvine'a tego dnia? Gdzie w końcu spoczął? Czy ktoś usunął jego ciało ze zbocza, czy może prąd strumieniowy lub lawina zepchnęły je w zapomnienie?
Nie mam odpowiedzi na te wszystkie pytania. Ale dowiedziałem się czegoś o przyciąganiu Mount Everestu, które zmusza ludzi do tak dużego wysiłku, ponieważ gdybym nie poszedł śladami Sandy Irvine'a, nigdy bym tego nie poczuł. Jedyne co mogę teraz powiedzieć na pewno to, że tajemnica Mallory'ego i Irvine'a przetrwała, być może na zawsze. I tak jest dobrze.
Źródło: NationalGeographic.com: Our team climbed Everest to try to solve its greatest mystery