Astronauci utknęli na orbicie. Nie wiadomo, kiedy na Ziemię wróci załoga kapsuły Boeing Starliner
NASA ogłosiła, że nie ma już planowanej daty powrotu nowego, załogowego statku kosmicznego Starliner firmy Boeing. Tym samy dwoje doświadczonych astronautów NASA – Sunita Williams i Butch Wilmore – musi zostać na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej aż do rozwiązania problemów z kapsułą. Na całe szczęście stacja jest dobrze zaopatrzona, więc nie ma pilnej potrzeby sprowadzania ich z powrotem na Ziemię.
W tym artykule:
Starliner to zamówiona przez NASA u Boeinga kapsuła załogowa. Miała dać agencji alternatywę dla Dragon Crew firmy SpaceX. Jednak po serii usterek podczas pierwszego załogowego testu statek nie ma możliwości dowieźć załogi bezpiecznie na Ziemię.
Przypomnijmy, że po dwóch próbach bezzałogowych i latach opóźnień sowicie opłaconego projektu, Starliner wreszcie wystartował z załogą 5 czerwca 2024 r. Pierwsza bezzałogowa misja z 2019 roku nie powiodła się. Statek nie zdołał dotrzeć na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Boeing z własnej kieszeni zapłacił za drugi start. Trzeba było na niego zaczekać do 2022 roku, ale przynajmniej misja zakończyła się pomyślnie.
Start Starlinera z komplikacjami
Pierwszy test załogowy był również wielokrotnie przekładany. Wreszcie w środę 5 czerwca astronauci NASA – Butch Wilmore i Suni Williams – wystartowali w kierunku ISS. Podczas lotu dwa silniki statku kosmicznego uległy awarii, co wywołało komplikacje przy dokowaniu do stacji orbitalnej.
NASA ujawnia plany: w 2031 stacja ISS wpadnie do Oceanu Spokojnego
Los Międzynarodowej Stacji Kosmicznej jest przesądzony. W 2030 roku zakończy swoją działalność, a NASA nawiąże współpracę ze stacjami komercyjnymi. Co stanie się z samą ISS? Wpadnie d...Na szczęście statek kosmiczny zdołał zacumować do ISS. Dostarczył na nią, poza astronautami, 227 kg ładunku. Jednak poza awarią silników wykryto również pięć małych wycieków w module serwisowym. Od chwili zacumowania Starlinera do ISS, załoga statku oraz naziemna kontrola lotu pracują nad rozwiązaniem problemów z kapsułą.
– Nie spieszymy się i postępujemy zgodnie ze standardowym procesem zarządzania misją – napisał Steve Stich, kierownik NASA Commercial Crew Program w poście na blogu NASA.
– Chcemy, by to dane dotyczące wycieków helu i wydajności silników miały wpływ na nasze decyzje, a nie jakiekolwiek inne względy. Dodatkowo, biorąc pod uwagę wydłużony czas trwania misji, mamy nadzieję zakończyć przegląd na poziomie agencji. Przegląd analogiczny do tego, który został wykonany przed powrotem NASA SpaceX Demo-2 po dwóch miesiącach na orbicie. Ma to udokumentować formalną akceptację agencji na kontynuowanie postępowania zgodnie z planem – dodał.
Wydłużona misja Dragon Crew
Faktycznie, Dragon Crew w swojej pierwszej misji załogowej spędził na orbicie 63 dni, choć początkowo misja była planowana na dwa tygodnie. Rozważano nawet jej wydłużenie do kilku miesięcy. Jednak ostateczna decyzja co do długości lotu zależała m.in. od stanu przygotowań do kolejnej misji załogowej z użyciem kapsuły Dragon.
Kapsuła została zbadana pod kątem działania systemu podtrzymywania życia załogi. Jednak dowiozła astronautów na ISS i wróciła z nimi na Ziemię bez większych problemów. W tej chwili Dragon Crew jest naprawdę niezawodnym załogowym statkiem kosmicznym.
Steve Stich z NASA twierdzi, że pomimo wszystkich problemów Starliner dobrze radzi sobie na orbicie podczas zadokowania do stacji kosmicznej. – Wykorzystujemy dodatkowy czas, aby ocenić krytyczną infrastrukturę stacji. Jednocześnie kończymy przygotowania do powrotu Butcha i Suni na Starlinera – twierdzi kierownik komercyjnych lotów załogowych z NASA.
Do użycia w warunkach krytycznych
NASA zapowiedziała, że po przeglądzie gotowości technicznej Starlinera zorganizuje telekonferencję z kierownictwem misji. Dodała, że Starliner jest faktycznie dopuszczony do powrotu w przypadku awarii na stacji kosmicznej, która wymagałaby od załogi natychmiastowego opuszczenia orbity i powrotu na Ziemię.
Z jednej strony, powrót Starlinerem w sytuacji krytycznej – na przykład takiej jak pokazana w filmie „Grawitacja”, gdy w stację uderza ogromna ilość śmieci kosmicznych – jest wciąż lepszym rozwiązaniem niż pozostanie na miejscu. Ale kluczowe pytanie jest inne i brzmi: czy NASA na tyle zaufa problematycznej kapsule Boeinga, by zaryzykować życie swoich astronautów w sytuacji nie wymagającej natychmiastowej decyzji?
Poza możliwością śmierci dwojga znakomitych astronautów, może to wywołać długą przerwę w programie lotów załogowych. Przypomnijmy, że po katastrofie promu Challenger w 1986 roku, program lotów załogowych został przerwany na trzy lata. Podobnie było po katastrofie Columbii w 2003 roku.
Źródło: ScienceAlert.