Reklama

W tym artykule:

  1. GPS na czterech łapach
  2. Psi zaprzęg niczym sportowy samochód
  3. Najtrudniejszy wyścig w Polsce
  4. Jak się kieruje psim zaprzęgiem?
Reklama

Jeśli spojrzeć na psie zaprzęgi jako dyscyplinę sportu, to jest ona bardzo młoda, liczy zaledwie 100 lat. O wiele dłuższa jest tradycja – ludy północy używały psów do transportu co najmniej od trzech tysięcy lat. Nim pojawiły się skutery śnieżne, jedynie zaprzęgi były w stanie pokonać w zimie bezdroża Kanady, Laponii, Grenlandii, Syberii, Czukotki, Norwegii, Finlandii czy Alaski. Bez nich nie byłoby eksploracji biegunów ani gorączki złota na Alasce. Kiedy mróz i zamiecie zatrzymywały pociągi i unieruchamiały samoloty, to psy dostarczały pocztę. Do dziś na Alasce, Grenlandii czy w Kanadzie wykorzystuje się zaprzęg jako środek transportu.

Pierwotne rasy psów natura wyposażyła w cechy, które pozwalają im znosić ekstremalne warunki pogodowe. Futro z gęstym podszerstkiem chroni przed zimnem, a silnie rozwinięte instynkty łowieckie predysponują do wyścigów. Psy są samodzielne, niezależne i inteligentne, a pracując z człowiekiem nauczyły się, że to on jest żywicielem.

Psie zaprzęgi: Nasza rodzinna pasja

Dogtrekking, czyli biegi z psem na orientację i wyścigi psich zaprzęgów. Czy mogą być sposobem na życie? Tak, a udowadniają to Katarzyna i Dariusz Vollmuller.
104

GPS na czterech łapach

Ludzie, którzy powożą zaprzęgami, czyli maszerzy, nie mają wątpliwości, że ich psy są wyposażone w szósty zmysł. Wyczuwają one gdy lód jest zbyt cienki, by na niego wbiec, albo że pod śniegiem jest szczelina, którą trzeba ominąć. Starzy maszerzy powtarzają: „jeśli zgubiłeś drogę, zdaj się na psy”. Tę maksymę potwierdza dramat, jaki rozegrał się w miasteczku Nome na Alasce. W styczniu 1925 roku wybuchła tam epidemia błonicy. Ratujące życie szczepionki znajdowały się w oddalonym o 1600 km szpitalu w Anchorage.

Pociąg był w stanie dojechać jedynie do miejscowości Nenana. Do Nome pozostało aż 1000 km. Ponieważ pogoda uniemożliwiała użycie samolotu, po szczepionki posłano psie zaprzęgi. Bluff Gunnar Kasse, przewodnik jednego z nich, odebrał przesyłkę jako ostatni w tej niezwykłej sztafecie. Jednak po paru godzinach dopadła go śnieżna ślepota. Jedyne co mógł zrobić, to zdać się na Balto – lidera zaprzęgu. Pies bezbłędnie odnalazł drogę do domu i stał się bohaterem narodowym. Jeszcze w tym samym roku odsłonięto jego pomnik w Nowym Jorku. To właśnie na cześć tej wyprawy zorganizowano w 1973 r. wyścig Iditarod, podczas którego psie zaprzęgi rywalizują na morderczej trasie 1850 km.

Psi zaprzęg niczym sportowy samochód

Jeden z dwóch pierwszych psich wyścigów to American Dog Derby, po raz pierwszy zorganizowany w 1917 r. (wielu za pierwszy oficjalny wyścig uważa All Alaska Sweepstake, który w 1908 r. pobiegł z Nome). American Dog Derby zyskał międzynarodową sławę i był uważany za mistrzostwa świata psich zaprzęgów.

W latach 20. XX w. rekreacyjne wykorzystanie psów zaprzęgowych stało się bardzo popularne i wymagania wobec pracujących w zespole zwierząt zaczęły się zmieniać. Ważna była już nie tylko wytrzymałość, zawziętość i odporność na trudne warunki, ale i szybkość. Każdy maszer powie, że twój zaprzęg będzie tak szybki, jak najwolniejszy pies wchodzący w jego skład. Dlatego właśnie współczesne psy zaprzęgowe mają drobniejszą budowę ciała niż ich koledzy sprzed tysięcy lat. Najpopularniejsze rasy psów zaprzęgowych to oczywiście północne, m.in. syberian husky, alaskan malamut, samoyed czy pies grenlandzki. Ostatnio tryumfują jednak mieszańce stworzone specjalnie do wyścigów. To tzw. eurodogi czy greystery – najszybsze psy zaprzęgowe, w których żyłach płynie krew charta, wyżła i alaskan husky.

Ich wyścigi odbywają się dziś na całym świecie – także w warunkach bezśnieżnych (zamiast sań używa się wówczas wózków). Modne są też tzw. małe dyscypliny zaprzęgowe, do których wystarczy jeden lub dwa psy: canicross (bieg z psem), bikejoring (rower z psem), skijoring (narty biegowe z psem) czy scooter (hulajnoga ciągnięta przez psy). Aby powozić zaprzęgami, nie trzeba być sportowcem. „O wiele ważniejsza jest pasja, bo pies to żywa istota. Kluczowe jest zbudowanie więzi, ułożenie zwierzęcia, wychowanie” – mówi Igor Tracz, aktualny mistrz świata i Europy psich zaprzęgów.

„W tym sporcie uczymy się na własnych błędach, krok po kroku. Jeśli dobrze nam się pracuje z jednym psem, dołączamy kolejnego. Potem następne. Tak naprawdę najlepszym nauczycielem dla psa zaprzęgowego jest inny pies. Dlatego praca od podstaw jest istotna” – mówi Tracz.

Najszybsze psy zaprzęgowe porównuje do sportowego samochodu. „Długie łapy są niczym koła dużej średnicy z lekkimi alufelgami, szeroka klatka piersiowa mieszcząca potężne płuca i potężne serce to silnik, długi pysk – system chłodzenia, i wreszcie doskonała sylwetka i duża masa mięśniowa” – wylicza. Jeśli porównać takiego psa do najlepszych sportowców wśród ludzi, wydolnością bije ich na głowę. „Mówi się, że Justyna Kowalczyk ma wskaźnik VO2max przekraczający 70. A pies zaprzęgowy osiąga pułap 220–240 VO2max!” – opowiada Tracz (VO2max określa wydolność tlenową organizmu. Im jest wyższy, tym lepiej, bo wskazuje, ile tlenu podczas wysiłku organizm może przyjąć).

Najtrudniejszy wyścig w Polsce

Jeden z największych wyścigów psich zaprzęgów w Europie, Border Rush, odbywa się na Polanie Jakuszyckiej. To najtrudniejszy wyścig psich zaprzęgów w Polsce. Co roku zjeżdża na niego blisko setka najlepszych maszerów kontynentu, a na starcie czteroetapowego wyścigu po Górach Izerskich staje ok. 1000 psów. Radosław Ekwiński, dyrektor wyścigu, zdradza szczegóły, które widz rzadko dostrzega. „Jeśli maszer ma 10 psów i wyjazd na zawody zajmuje mu łącznie z dojazdem do domu cały tydzień, musi ze sobą zabrać 150 kg mięsa.

Logistyczne przygotowanie do startu to ogromny wysiłek, a podczas zawodów można zobaczyć, jak robią to najlepsi”. 70 załóg przez cztery dni zajmuje blisko hektarowy stake-out (miejsce, gdzie „parkują” zaprzęgi, a psy odpoczywają). „Każda załoga to kamper ciągnący przyczepę z psami. One są zawsze na pierwszym miejscu: pierwsze jedzą, ich potrzeby są najważniejsze. Wieczorem trzeba zagotować wodę, aby rano mieć czym napoić zwierzęta. A temperatura nieraz spada poniżej –10 stopni. To oczywiste, że nie da się tego zrobić za pomocą czajnika elektrycznego, bo potrzeba nawet 20 litrów! Gotuje się więc na specjalnych traperskich kuchenkach, niektórzy mają też tradycyjne kozy” – mówi Ekwiński.

Psie miasteczko cichnie ok. 22.00 i budzi się o świcie. Wtedy wyprowadza się psy, karmi, poi i przygotowuje sanie. „Maszer powinien iść na trasę, sprawdzić temperaturę śniegu i dobrać odpowiedni smar. Jeśli sanie nie suną gładko, traci nawet 10 sekund na kilometrze. Przy 30 km to już 300 sekund. A na takim wyścigu to może oznaczać spadek o 5–7 miejsc” – mówi szef Border Rush.

Dla większości zawodników najbardziej magicznym momentem wyścigu jest nocny etap. Jeśli ktoś nie wie jeszcze, co oznacza bezgraniczne zaufanie do psów, dowiaduje się tego właśnie nocą. „W górach nie ma wtedy żadnego punktu odniesienia. Panuje nieprzenikniona ciemność. Człowiek podświadomie się jej lęka. Natomiast pies czuje się wówczas jak ryba w wodzie. Większość zaprzęgów osiąga nocą lepszy czas na tej samej trasie niż za dnia! Trzeba przełamać ograniczenia, wyłączyć czołówkę, która wbrew pozorom ogranicza widoczność, i pozwolić psom biec. Nawet jeśli ty nie wiesz, gdzie jesteś, zdaj się na psi nos. W ośmioletniej historii wyścigu ani razu nie zdarzyło się, żebyśmy musieli wyjeżdżać skuterami i szukać zaprzęgu. Wszystkie psy bezbłędnie trafiały do domu – na stake-out” – tłumaczy Ekwiński.

Maszerzy, którzy mają duże zaprzęgi i pokonują ze swoimi psami setki kilometrów w najtrudniejszych warunkach, to najczęściej introwertycy i outsiderzy. Powód jest prozaiczny – nie da się prowadzić towarzyskiego życia, mając pod opieką kilkanaście psów, z którymi łączy właściciela niezwykła więź. Bo psie zaprzęgi to styl życia.

Jak się kieruje psim zaprzęgiem?

Maszer kieruje zaprzęgiem wykrzykując komendy. Psy, a szczególnie lider, muszą na nie reagować. Zwykle używa się komend pochodzących z języka Inuitów (takie ujednolicenie może być przydatne, kiedy np. trzeba sprowadzić zagubiony zaprzęg – psy zrozumieją komendy bez względu na narodowość maszera). Tak brzmi kilka z nich:

go! – start/naprzód
gee (dżi) – w prawo
ha – w lewo
ho – stój

Nie potrzebna jest żadna kontrola fizyczna. Wystarczy kilka podstawowych komend głosowych, by cały psi zaprzęg był pod twoją kontrolą. Gdy maszer chce przyśpieszyć swój zaprzęg musi zacząć wydawać różne dźwięki. Na przykład terkoczące czy świszczące.

Reklama

Trzeba pamiętać, że rola maszera nie ogranicza się do wydawania komend. Musi on wspierać swoje psy, pomagać im.

Reklama
Reklama
Reklama