Wyjątkowo czułe małpy - smutny los orangutanów z Borneo
Wiemy, że planują swoje dni, mają wspomnienia. Uczą się, kochają i cierpią po stracie bliskich. Są wielkie i łagodne. Orangutany z Borneo potrzebują dziś naszej pomocy.
1 z 4
Screen Shot 2016-02-19 at 18
W objęciach drzew
Kiedy ostatnio widziałeś orangutany? – zagaduję, płacąc za zakupy. Haziq kręci głową, że nie pamięta. – Parę miesięcy temu.
Wiem, że farmerzy przeganiają małpy, bo te niszczą sadzonki. Często zabijają zwierzęta. Maluchy są oszczędzane; słodkie, zabawne, trafiają do ludzi jako maskotki. Orangutany przywiązują się do terytorium, nie potrafią przenieść się ot tak na inne ziemie z tych, które właśnie zostały wykarczowane i wypalone przez ludzi.
– Mogłabym gdzieś kupić młodą małpę? – podpuszczam.
– Nie – mężczyzna kręci głową przestraszony.
Za handel orangutanami grożą tu dwa lata więzienia i niebagatelne 30 tys. zł grzywny. Karani są zarówno handlarze, jak i posiadacze zwierząt. To czarny rynek, o tym nikt tu ze mną nie pogada. – Chcesz zobaczyć małpy, jedź do Semenggoh – rzuca Haziq i zaczyna dłubać w zębach, co ma oznaczać, że kończy rozmowę.
Semenggoh Wildlife Center powstało w 1975 r. To 740 ha dżungli, w której w naturalnych warunkach żyją orangutany. I to jest najlepsze miejsce w całej malezyjskiej części Borneo, aby obserwować te wielkie małpy.
Jadę. Z Kuching to tylko 24 km, trzy kwadranse autobusem odchodzącym z miejskiego dworca. Czytam, że na obszarze centrum mieszka
26 orangutanów. Ale tak naprawdę wcale nie ma pewności, ile ich dokładnie jest. Żyją w koronach drzew i tam, wysoko nad ziemią, budują z gałęzi gniazda, odpoczywają w nich i śpią. Kiedy zbiera się na deszcz, szukają schronienia pod parasolami z rozłożystych liści, bo tak jak my, nie lubią moknąć. Każdego dnia zakładają nowe gniazdo. Będąc w ruchu, łatwiej umknąć naturalnym wrogom. Ale od tygrysów i węży dziś groźniejsi są ludzie. Kiedy w końcu zabraknie drzew, które zapewniają schronienie i dają pokarm, gdy wszędzie pojawią się palmy olejowe, orangutany znikną. Według Czerwonej Księgi Gatunków Zagrożonych IUCN, w Malezji zagrożonych wyginięciem jest 47 z 300 występujących tam gatunków ssaków lądowych, z czego sześć krytycznie. Są to m.in. orangutany borneańskie i sumatrzańskie.
2 z 4
Screen Shot 2016-02-19 at 18
Takie jak my
Stoję w kilkunastoosobowej grupce, właściwie to przebieram nogami. Mży, a strażnicy uprzedzają, że dziś szansa na spotkanie jest niewielka. Małpy lubią przespać taki szarobury dzień. Sama nasuwam kaptur kurtki głębiej na oczy. A jednak po chwili słyszymy szelest liści. A potem je widzę! Mają długie, silne ręce, chwytne palce. Obserwuję, z jaką łatwością przychodzi im przeskakiwanie z gałęzi jednego drzewa na kolejne, coraz niżej. Zwinne balansują z lekkością wśród zieleni. Wreszcie stają na ziemi. Na taki widok nie byłam przygotowana. Są, jak my, podobnego wzrostu i przyglądają się nam uważnie. Nieruchomieję pod spojrzeniem mądrych brązowych oczu. To Nora. Na biodrze niesie malucha; Bako jest jej trzecim dzieckiem. Stąd w Semenggoh dostała przydomek hot mama. Sunie powoli, a spod jej pachy wystaje ciekawski pyszczek. Wyrywa mi się pensjonarskie westchnienie zachwytu i już rozumiem, dlaczego małpie dzieci to cel kłusowników. Nora zbliża się do owoców przyniesionych tu przez strażników, jestem zaskoczona, widząc, jak mężczyźni gwałtownie przed nią uskakują. I wtedy dociera do mnie, że choć nadaliśmy im imiona, to przecież dzikie zwierzęta, nieprzewidywalne,
a ja nie jestem w zoo!
3 z 4
Screen Shot 2016-02-19 at 18
Bardzo ważna osoba
Parę metrów ode mnie potężny samiec roztrzaskuje właśnie orzech kokosowy o drzewo. Twarda skorupa pęka za pierwszym uderzeniem. Słucham o tym, że małpy są siedem razy silniejsze od ludzi. Nie mam pojęcia, jak to sprawdzano, wierzę na słowo. Mam dość wyobraźni, żeby czuć respekt. Ten siłacz to Ritchie, ma tu największy posłuch, 30-latek jest przywódcą klanu (orangutany żyją ok. 50 lat). O połowę większy od innych małp. Wybitnie nie lubi fleszy aparatów, naszych głośnych rozmów, śmiechów. Rozumiem go, a jednak mogłabym tak stać i gapić się na niego godzinami. Tu, w Semenggoh, odebrałam ważną lekcję. Jest takie określenie non-human person, co można przetłumaczyć jako „osoba niebędąca człowiekiem”. I są kraje, które zaczynają stosować je wobec zwierząt, doceniając ich inteligencję. W Indiach delfin jest wobec prawa osobą. Dla mnie osobą jest Ritchie.
Parę miesięcy temu w Argentynie sąd przyznał prawo do wolności orangutanowi mieszkającemu
w zoo! Stowarzyszenie Prawników na rzecz Praw Zwierząt (AFADA), które składało w tej sprawie wniosek, argumentowało: Małpy takie jak orangutany mają zdolność percepcji czasu i samoświadomość, w tzw. teście lustra potrafią rozpoznać siebie, mogą też nawiązywać więzi emocjonalne oraz przede wszystkim zrozumieć,
że żyją w niewoli.
Tu w centrum żyją w stanie półdzikim, brak wokół ogrodzeń i klatek, za to dwa razy dziennie o 9 rano
i wczesnym popołudniem, o 15, strażnicy przynoszą zwierzętom kiście bananów, orzechy kokosowe. Jeśli zechcą, zejdą z drzew na ziemię, ale bywa, że nie pokazują się tygodniami. I choć futro orangutanów ma mocno rudy kolor, wcale nie jest łatwo wypatrzeć je wśród zieleni. Dla odwiedzających przygotowano ścieżkę ciągnącą się równo 1300 m i parę miejsc, z których mogą mieć nadzieję zobaczyć małpy. Wchodzenie do dżungli jest zabronione. To ich dom.
4 z 4
Screen Shot 2016-02-19 at 18
Zginąć za herbatnika
Trzy procent. Tylko tyle różni nasze DNA od kodu genetycznego leśnych ludzi, bo to właśnie w języku malajskim znaczy orang hutan. Jesteśmy do siebie bardzo podobni. Zanim urodzi się młode, mama nosi je pod sercem dokładnie dziewięć miesięcy. Zwykle w ciągu życia ma dwoje, troje młodych. I nie odstępuje ich na krok przez co najmniej pięć, a bywa, że i osiem lat. Uczy, jak przetrwać w dżungli, wspinać się na drzewa, wybierać odpowiednie pożywienie, unikać drapieżników, używać narzędzi. Wściekłe małpy wciągają powietrze przez zaciśnięte wargi, dokładnie jak my. Zadowolone śmieją się. Wiemy, że planują swoje dni, że mają wspomnienia!
Orangutany w niewoli uczono z powodzeniem języka migowego. Te, które przejdą rehabilitację w miejscach podobnych do Semenggoh Wildlife Center, potrzebują do życia na wolności terenów niezamieszkanych już przez inne populacje. I to jest kluczowy problem, bo odgłosy karczowania lasów na Borneo niestety nie milkną. Parę lat temu telewizja BBC wyemitowała reportaż Dying for a Biscuit (Umierając za herbatnika) odkrywający, że pomimo protestów niewiele się w tej sprawie zmienia. Olej palmowy jest w ciastkach, czipsach, szamponach, szminkach... Wszyscy go używamy. A dodatkowo globalny popyt wzrasta. Przewidywania FAO (ONZ ds. wyżywienia i rolnictwa) są takie, że do roku 2020 się podwoi, potroi zaś do 2050! Jeśli nie jesteśmy w stanie wyeliminować go z naszego życia, możemy chociaż świadomie wybierać ten, który jest certyfikowany przez RSPO (Roundtable on Sustainable Palm Oil). By mieć gwarancję, że nie pochodzi z terenów przyczyniających się do spadku bioróżnorodności. Wielki koncern Nestlé pod wpływem społecznych nacisków i presji zaczął w końcu używać certyfikowanego oleju palmowego w swoich wafelkach Kit Kat. Wciąż można podpisywać petycje dotyczące certyfikacji upraw palm (więcej m.in. na stronie: cmzoo.org/conservation/palmOilCrisis). Szacuje się, że na Borneo żyje 50 tys. orangutanów, na Sumatrze – już tylko 7 tys. W innych krajach Azji Południowo-Wschodniej tych pięknych rudych małp już nie ma!
Autorka: Monika Berkowska