Reklama

W tym artykule:

  1. Czym jest wandelia?
  2. Jak wygląda wandelia?
  3. Czym żywi się wandelia?
  4. Wandelia, czyli ryba wpływająca do cewki moczowej
Reklama

Ameryka Południowa jest zamieszkana przez najróżniejsze gatunki zwierząt, z których wiele budzi autentyczną grozę wśród tubylców i turystów. Jaguary, pumy i jadowite węże to jeszcze nie wszystko. Niebezpieczeństwo czyha także w wodzie. W końcu Amazonka, najdłuższa rzeka świata, jest terenem łowieckim wielkich anakond, kajmanów, piranii i żarłaczy tępogłowych. Opinią jednego z najniebezpieczniejszych żyjących tam zwierząt cieszy się także wandelia – niewielka, niepozorna ryba. Czy rzeczywiście jest tak groźna, jak głoszą opowieści na jej temat?

Czym jest wandelia?

Wandelia (Vandellia cirrhosa), znana także jako kandyra i karnero, to gatunek słodkowodnej ryby sumokształtnej, zaliczanej do rodziny Trichomycteridae. Występuje wyłącznie w Ameryce Południowej, w dorzeczu Amazonki i Orinoko.

Jak wygląda wandelia?

Jest pozbawiona łusek i podobnie jak węgorz ma wydłużone ciało. Jej płetwa grzbietowa nie zawiera promieni twardych. Na pokrywach skrzelowych wandelii występują ostre, skierowane do tyłu kolce. Otwór gębowy jest wyposażony w króciutkie, za to ostre jak szpilki zęby.

Wandelia (

Osobniki z tego gatunku są przezroczyste. Ciało niektórych okazów jest zabarwione na żółto lub ciemnożółto. Wandelia jest niewielka. Osiąga długość od kilku do kilkunastu centymetrów i grubość od kilku do kilkunastu milimetrów.

Czym żywi się wandelia?

Vandellia cirrhosa to gatunek pasożytniczy. Pożywia się krwią dużych ryb, pasożytując na ich skrzelach. Gdy namierzy żywiciela, wpływa w jego pokrywę skrzelową. Następnie swoimi kolcami przytwierdza się do łuku skrzelowego.

Wandelia, czyli ryba wpływająca do cewki moczowej

Wandelia pożywia się przede wszystkim na rybach. Jednak można spotkać się z doniesieniami, według których przedstawiciele tego gatunku pasożytują także na ssakach, w tym na ludziach. Nie brakuje publikacji, w których opisywane są takie przypadki.

Podobno niewielka ryba jest w stanie przedostać się do cewki moczowej osób pływających nago lub oddających mocz do rzeki. Zdaniem niektórych naukowców, ma ją wabić zapach mocznika Substancja ta w niewielkim stężeniu jest obecna w wydalanej ze skrzeli wodzie. Właśnie dlatego ma dochodzić do pomyłkowych ataków na ludzi.

Wśród rdzennych mieszkańców obszarów, na których występuje ten gatunek, panuje przekonanie, że bezpieczni nie są nawet ludzie stojący na brzegu lub na pokładzie łodzi. Podobno wandelia potrafi przepłynąć wzdłuż strumienia uryny i dostać się do cewki moczowej.

Nie obejdzie się bez wizyty u specjalisty

Gdy do tego dojdzie, jedynym właściwym postępowaniem jest wizyta u lekarza. Wandelia nie jest w stanie samodzielnie wypłynąć z tak wąskiego otworu. Kolce wyrastające z pokryw skrzelowych ryby kotwiczą się w tkankach, przez co jej usunięcie jest bardzo trudne. Podobno czasami udaje się to zrobić metodą endoskopową. Gorszy scenariusz przewiduje interwencję chirurgiczną.

Pozostawienie ryby w miejscu, w którym nie powinna się znaleźć, może doprowadzić nawet do śmierci żywiciela. Pozbawiona dostępu do wody, dusi się i zdycha, wywołując w ten sposób poważną infekcję.

Trzeba przyznać, że to wszystko brzmi przerażająco i... niewiarygodnie. Na tyle niewiarygodnie, że można zacząć się zastanawiać, ile te opowieści mają wspólnego z faktami, a ile z mitami.

Fakt czy mit?

Trzeba podkreślić, że większość informacji o przypadkach, gdy wandelia wpłynęła do cewki moczowej i pożywiała się krwią ludzi, pochodzi z relacji XIX-wiecznych podróżników, którzy słyszeli o tym od tubylców. Dziś nie sposób ustalić, ile w nich prawdy. A co z nowszymi?

Ostatnie takie zdarzenie miało miejsce w 1997 roku, w Brazylii. Ofiarą pasożytniczej ryby był 23-letni mieszkaniec Brazylii. Miał stać w Amazonce i oddawać mocz do wody, gdy zauważył, że w jego prącie wgryza się niewielka ryba, ale zanim zdążył ją pochwycić, zniknęła w cewce moczowej.

Dopiero gdy pojawił się u niego silny ból, zgłosił się do lekarza, który zdołał usunąć padłego pasożyta szczypcami endoskopowymi. Stan szczątków ryby uniemożliwił stuprocentowo pewną identyfikację gatunku, ale podejrzenie padło na wandelię.

Naukowcy mają wątpliwości

Trzeba wspomnieć, że wielu przedstawicieli środowiska naukowego powątpiewa w autentyczność tej historii, a na poparcie tego mają mocne argumenty.

Po pierwsze, opisywana ryba miała mieć 1,1 cm, czyli więcej niż wynosi średnica cewki moczowej. Po drugie, biolodzy doszli do wniosku, że wandelia nie namierza żywiciela zmysłem powonienia, a wzroku. Można więc powątpiewać, że ryba wyczuwa mocznik i wpływa do cewki moczowej po strumieniu uryny.

Reklama

Niemniej jednak żadnego z tych argumentów nie można uznać za ostatecznie obalający. Cewka moczowa jest do pewnego stopnia rozciągliwa, a ryba mogła namierzyć żywiciela zmysłem wzroku. Zatem, mit czy fakt? Bardzo trudno o jednoznaczną odpowiedź. Faktem jest, że takie przypadki odnotowano w literaturze, ale przyjmując, że były prawdziwe, należy uznać je za incydentalne, zwłaszcza że w XXI wieku nie opisano ani jednej sytuacji, w której wandelia pasożytowała na człowieku.

Nasz ekspert

Artur Białek

Dziennikarz i redaktor. Wcześniej związany z redakcjami regionalnymi, technologicznymi i motoryzacyjnymi. W „National Geographic” pisze przede wszystkim o historii, kosmosie i przyrodzie, ale nie boi się żadnego tematu. Uwielbia podróżować, zwłaszcza rowerem na dystansach ultra. Zamiast wygodnego łóżka w hotelu, wybiera tarp i hamak. Prywatnie miłośnik literatury.
Reklama
Reklama
Reklama