Rygor pingwiniej rehabilitacji
Jeszcze sto lat temu na świecie żyły cztery miliony pingwinów. W 2012 roku ich liczbę oszacowano na zaledwie 24 tys. par żyjących na wolności. W Sanccob ratuje się życie tym niezwykłym ptakom.
Według badań, działania ośrodka przyczyniły się do 19-procentowego wzrostu populacji pingwinów. (Czytaj też: Wolontariat – na ratunek dzikim zwierzętom)
Będąc w Kapsztadzie, postanowiłam odwiedzić mieszczący się tu ośrodek rehabilitacji pingwinów. Jest to jedna z dwóch placówek prowadzonych przez Fundację Sanccob (The Southern African Foundation for the Conservation of Coastal Birds, Południowoafrykańska Fundacja Ochrony Ptaków Przybrzeżnych), która jest wiodącą organizacją non-profit zajmującą się ochroną pingwinów oraz innych ptaków wodnych.
Od października do stycznia w centrum panuje gorący okres – wtedy to do ośrodka trafia najwięcej małych. Setki maluchów są porzucane przez rodziców, którzy zmieniają futro, na skutek czego tymczasowo (na 3 – 4 tygodnie) tracą wodoodporność i nie są zdolne do połowów, a więc i karmienia dzieci. (Przeczytaj też: Gepart – gatunek zagrożony)
Takie masowe porzucanie potomstwa notowane jest od XX w. Znalezione przez strażników przyrody czy pracowników ośrodka małe, które nie przetrwałyby na wolności zabierane są do centrum rehabilitacji pingwinów, gdzie w zależności od kondycji i zdrowia zostają od sześciu tygodni do trzech miesięcy, po czym wracają na wolność.
Do ośrodka trafiają także jeszcze niewyklute z jaj pingwiny oraz dorosłe osobniki, które zostały zranione lub mają sierść w oleju.
Fot. Małgorzata Zdziechowska
Pobyt w Sanccob rozpoczyna się od założenia karty pacjenta. W niej znajdą się informacje o wieku ptaka (pisklę 0-4 mies.; niebieski 4-7/8 mies.; młodzieniec 7/8-12 mies. lub dorosły), diagnoza, skąd został przywieziony, czy jest ciężko ranny, czy był odwodniony itd. Następnie w karcie zapisywany jest cały proces leczenia. Każdy pingwin zostaje oznakowany specjalnym numerem, który przyczepia mu się do skrzydła tak, aby można było go bez trudu rozpoznać. Oznakowane ptaki trafiają do odpowiedniej sekcji zwanej PIN.
Jajka trafiają do inkubatorów na tyłach ośrodka. Panują tu rygorystyczne zasady. Wstęp do budynku z inkubatorami mają tylko określone osoby, które muszą zachować ścisłą higienę. Przechodzimy na tyły budynków, żebym przez okno mogła zobaczyć wyposażenie. W pierwszym inkubatorze dojrzewają jajka, w drugim wykluwają się małe. Oba wyposażone są w najnowocześniejsze technologie, które pozwalają oszacować pracownikom, kiedy pingwin zacznie się wykluwać i w porę przeniesienie go do innego inkubatora. (Przeczytaj też: Koala to nie miś)
Jajka zostają przywiezione przez strażników przyrody, zostały znalezione na czyjejś posesji, albo porzucone, bo mama, która poszła zapolować i już nie wróciła. Obecnie jest ok. 6 jaj w specjalnych inkubatorach. Najwięcej jest ich w październiku.
Na wolności małe wykluwają się między 38-42 dniem. Kiedy ich waga przekroczy 1,5 kg, przenoszone są do kolejnej sekcji, w której zrzucają futerka. Następnie uczy się je pływać. Codziennie spędzają od godziny do dwóch w wodzie. Wpuszczane są do specjalnego basenu, który jest zamykany na czas pływania, a następnie otwierany i małe wracają do klatek.
Wolontariusze i pracownicy karmią je ręcznie, wkładając rybki do gardeł. Co tydzień pracownicy badają im krew. Tylko w ten sposób można poznać płeć pingwina oraz dowiedzieć się, czy jest już w pełni zdrowy. Od 2001 roku Sanccob wypuścił na wolność 2425 wyklutych w centrum pingwinów.
Jeśli przywieziony pingwin ma ubrudzoną w oleju sierść, prawdopodobnie jest głodny i odwodniony. Olej na piórach pozbawia go bowiem możliwości pływania i polowania. Taki osobnik najpierw musi nabrać siły, dopiero potem może zostać umyty. Cały proces mycia może trwać maksymalnie dwie godziny i jest dla ptaka mocno stresujący.
Pingwiny, które straciły oko, mają trwałe uszkodzenia skrzydeł lub ciała i te, których futro przestało być wodoodporne, na zawsze zostają w ośrodku. Mają tutaj przygotowany specjalny teren, który na tyle, na ile to możliwe ma odzwierciedlać warunki, w jakich żyją na wolności. Pingwiny mają tu piasek, skałki, drzewa i basen. Same budują swoje gniazda. Obecnie w tej części mieści się 40 pingwinów.
Od momentu założenia w 1968 roku pracownicy fundacji ocalili ponad 95 tys. zalanych olejem, zranionych czy porzuconych pingwinów afrykańskich i innych ptaków morskich.
Fundacja współpracuje z mniejszymi jednostkami. Jej działania koncentrują się na południowoafrykańskich pingwinach, bowiem ptaki te są zagrożone wyginięciem, a ich liczba szybko spada. Według danych Sanccob na początku XX wieku liczbę pingwinów afrykańskich żyjących na wolności szacowało się na 4 mln osobników. W 2012 roku na wolności żyło ok. 24 tys. par. Główną przyczyną wymierania pingwinów jest utrata naturalnych siedlisk, masowy połów ryb, zanieczyszczenie powietrza i wody m.in. wyciekami oleju.
Celem fundacji jest utrzymanie zdrowej populacji pingwinów poprzez rehabilitację i badania, wzrost zainteresowania i szerzenie wiedzy oraz popularyzowanie zachowań sprzyjających rozwojowi życia morskiego.
Pingwina można adoptować. 500 randów (ok. 151 zł) przeznaczone jest na jego rehabilitację do czasu wypuszczenia na wolność. Dodatkowo ptakowi można nadać imię.
Małgorzata Zdziechowska, swiatoczamigoski.blog.pl