Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Jak drzewa się komunikują
  2. Drzewa rosną całe życie
  3. Korzystny wpływ drzew
  4. Stare drzewa w stolicy

Pamiętasz moment, w którym zainteresowałeś się drzewami?

Miłość do przyrody mam zapisaną w genach. Pochodzę z małej miejscowości na Mazowszu. W latach 30 XX w. jeden z dziadków, którego niestety nie znałem, posadził sad, a w nim sporo starych odmian grusz, śliw i jabłoni: grafsztynek, malinówki oberlandzkie czy glogierówki, oraz zapomnianą dziś kandil sinap, która rodzi jabłka o wydłużonym kształcie, a została przywieziona do Polski przez Tatarów.

Pamiętam z dzieciństwa zapach sadu, jego chłód, tajemnicę, bo czasem owoców było dużo, innego roku nie było ich wcale. Takie stare odmiany najczęściej owocują co drugi rok. Kiedy sad wiosną kwitł, z daleka wyglądał jak zjawiskowy bukiet. Jeszcze wtedy nie wiedziałem też, że drzewa ze sobą rozmawiają, ale czułem ich wspólnotę, dorastałem z nimi. Dziś traktuję sad jak rodzinną spuściznę. Doglądam, pielęgnuję, znam wszystkie rysy na korach, każdą gałąź. Szczepię i dosadzam kolejne stare odmiany, które przywożę z ogrodów botanicznych.

Co ciekawe, mam w sadzie pewną gruszę, która rodzi małe słodkie owoce. Nie wyglądają i nie smakują jak gruszki. Odnajduję w nich raczej tropikalne nuty. Dałem ją do oceny, ale cały sztab profesorów nie miał bladego pojęcia, jaka to odmiana. Chyba sam ją nazwę (śmiech) – dziadek byłby zachwycony.

Jak drzewa się komunikują

Powiedziałeś, że drzewa ze sobą rozmawiają. Ale potrafią przecież też załatwiać inne sprawy.

Komunikują się przez grzybnię dzięki mikoryzie – zjawisku polegającym na współżyciu korzeni z grzybami. Jeden grzyb potrafi połączyć populację nawet kilku gatunków. Dzięki grzybni drzewa mogą opiekować się potomstwem. Drzewo matka wytwarza nasiona, które następnie kiełkują i tworzy się siewka, czyli nowe drzewko. Jego rodzicielka, zasłaniając takiemu „niemowlakowi” słońce, właśnie przez grzybnię dostarcza mu więcej cukru i substancji odżywczych niż innej siewce, która nie jest jej dzieckiem.

Ponadto drzewa wytwarzają związki lotne i sugerują towarzyszom, że np. zaatakowały je gąsienice. Związki lotne to wydzielane przez roślinę substancje, które docierają z wiatrem do drugiej rośliny i ostrzegają przed agresorem. Drzewo sąsiednie ma czas, aby się bronić, wytwarzając niesmaczne dla szkodnika substancje.

Drzewa rosną całe życie

À propos siewki. drzewa rosną całe życie, a w stanie siewki potrafią trwać dziesiątki lat.

Wystarczy wybrać się do Puszczy Kozienickiej. Tam jodły pospolite funkcjonują w stanie siewki nawet 70 lat, czekając, aż matka się powali i odsłoni słońce. Podobna sytuacja jest w części lasu pierwotnego Puszczy Białowieskiej, niektóre okazy mają po 500 lat, a siewek w ich cieniu jest co niemiara. Zresztą takie wyczekiwanie to strategia niektórych gatunków. Np. cierpliwy, wytrzymały i silny cis potrafi tak żyć nawet 300 lat.

A co do tego, że drzewa rosną całe życie, to rzeczywiście, nadbudowują tkanki na stary organizm, na wcześniejszą formę. Ich pnie stają się coraz grubsze – „tyją” aż do śmierci. Najstarsze drzewo w Polsce, cis „Henryk” w Henrykowie Lubańskim na Dolnym Śląsku, ma na karku ok. 1400 lat, ale na świecie żyją znacznie starsze okazy, których wiek szacuje się na 5 tys. lat. Są to sosny długowieczne z Gór Białych w USA. Zresztą pretendentów do miana „najstarszy” jest znacznie więcej.

Kiedy woda przestaje docierać do najwyższych partii drzewa, ono dalej rośnie, ale tylko na grubość. Czasem wyłamuje się od czubka, co jest naturalnym procesem – przebudowuje koronę górną, wytwarzając dolną, która rozrasta się na boki. Niestety, ludzie myślą, że takie drzewo zaczyna umierać i bez konsultacji z dendrologiem wycinają okazy, które mają nawet 300–400 lat. A są wartościowe i mogłyby pożyć drugie tyle.

Korzystny wpływ drzew

Dlaczego przed wycięciem drzewa należy skonsultować się dendrologiem?

Popatrz na ten wycinek pnia skamieniałego drzewa. Jakiś czas temu kupiłem go na aukcji, ma jakieś 200 mln lat. Jego przekrój wygląda, jakby drzewo żyło dziś. Drzewa nie zmieniły swojej formy, ewolucyjnie tylko lekko ją zreformowały. My, ludzie, myślimy, że jesteśmy najdoskonalszą formą życia – czyżby?

Drzewa były na Ziemi znacznie wcześniej. Powstały ponad 380 mln lat temu, dlatego kontakt z nimi jest dla nas de facto doświadczeniem pierwotnym. W dawnych wierzeniach były utożsamiane z emocjami, płodnością, śmiercią. Sadzono brzozy na grobach, by koiły zmarłych, ale sadzono zawsze od północy, żeby nie zasłaniały przodkom słońca. Domostwa obsadzano bukami pospolitymi, które chroniły ludzi przed złem. Lipy sadzone na miedzach przynosiły pokój między sąsiadami.

Najnowsze badania udowodniły, że drzewa nie tylko zmniejszają objawy ADHD u dzieci. Chorzy, którzy za oknem widzą zieleń, szybciej wracają do zdrowia. Drzewa nas uspokajają, obniżają ciśnienie tętnicze, łagodzą depresję i zaburzenia psychiczne. Drzewa też tworzą życiodajny tlen, ograniczają spływ wód opadowych do kanalizacji burzowej, oczyszczają powietrze, akumulują rakotwórcze związki toksyczne i szkodliwe pyły.

Ale też o dobrych kilka stopni obniżają temperaturę w miastach.

Przy 33 st. C, czyli takiej pogodzie, jaką mamy coraz częściej w Polsce, asfalt potrafi osiągnąć nawet 50 st. C. Tymczasem pod koronami drzew mamy 28 st. Zatem jeśli przy ulicy rośnie rząd np. klonów, mamy na niej o 15 st. mniej.

Wracając do twojego poprzedniego pytania. Czasem jestem proszony o badanie danego drzewa, bo ktoś właśnie kupił działkę i jakaś topola biała mu się nie podoba. Np. przeszkadzają mu liście czy kształt. Uświadamiam wtedy, że jeśli ją zetnie, przejmie zanieczyszczenia, które absorbowało drzewo. Ponadto kolejne będzie rosło co najmniej 30–40 lat. A liście to nie śmieci, są cenne dla przyrody, budują ściółkę i można je np. podgrabić pod warzywa.

Nawet te obumarłe drzewa zwiększają różnorodność biologiczną i z parków miejskich nie powinno się ich usuwać. Nowojorski Central Park ma obszary, w których suchych kikutów się nie rusza – są domem np. dla ptaków. A im mamy więcej ptaków, tym mniej owadów szkodliwych.

Stare drzewa w stolicy

Wiem, że lubisz chodzić po Warszawie i tropić stare drzewa.

Bo jest w nich zapisana historia. Przy głównej alei w Ogrodzie Saskim, który w 66 proc. był zniszczony podczas II wojny, żyje lipa. Mimo, że podczas bombardowania nieźle oberwała, przetrwała do dziś. Na starych zdjęciach widać, jak się zmieniała, zresztą Niemcy bardzo lubili się pod nią fotografować.

Kilkadziesiąt metrów dalej, przy wodozbiorze Świątynia Westy, rośnie jesion, który z kolei widnieje na fotografiach z 1912 r. Widać na nich dostojne, ubrane w długie suknie guwernantki, które bawią się z dziećmi, a w tle stoi ten niepozorny jesion. W 2018 r. też w ogrodzie Saskim położyło się drzewo, które było zasadzone w 1918 r., i w jego pniu odkryto… odłamki kul.

Idziemy dalej, przy Zachęcie rośnie korkowiec dalekowschodni, który pamięta zamordowanie prezydenta Narutowicza. W Łazienkach Królewskich żyje XVIII-wieczny buk zwyczajny. Na Ursynowie dąb Mieszko I – staruszek liczy 650 lat i ma ogromną wolę życia.

Ciekawa jest też historia mirabelki z Muranowa, która karmiła głodną ludność w warszawskim getcie. Została ścięta, ale jedna z warszawianek, przeprowadzając się do USA, wzięła ze sobą pestkę z tego drzewa i wyhodowała je w Ameryce. Nie dość, że drzewo przetrwało, to jeszcze trafiło znów do Warszawy i rośnie przy ulicy Andersa.

A jak drzewa znoszą zmiany klimatyczne?

Źle wpływają na nie i zmiany klimatyczne, i antropopresja. Ale też roboty ziemne w obrębie systemu korzeniowego czy zasolenie gleb. Niektóre gatunki kiepsko przędą – np. lipy czy klony pospolite. Inne gatunki, jak klon polny, radzą sobie za to świetnie w przestrzeni zurbanizowanej, gdzie jest dużo pyłów zawieszonych. Ten gatunek dobrą zdolność do regeneracji. Mało wymagające są też topole. Wykazują dużą tolerancję na zasadowe pH, potrzebują niewiele wody i szybko rosną. Niemniej bez drzew nie przetrwamy.

Reklama

Źródło: archiwum NG.

Reklama
Reklama
Reklama