Ochrona pandy wielkiej ma swoją cenę. Płacą ją inne gatunki
Uratowanie i odbudowanie populacji pandy wielkiej to jeden z największych sukcesów ochrony przyrody na świecie. Dziesięciolecia wysiłków zmierzających do stworzenia chronionego siedliska dla tych ssaków pozwoliły ocalić gatunek przed wyginięciem. Jednak nowe badania pokazują, że nie wszystkie zwierzęta na tym zyskały.
Nowe badania, których wyniki opublikowano w czasopiśmie Nature Ecology & Evolution, udowadniają, że choć wiele innych zwierząt korzysta na programie ochrony pandy wielkiej, to nie brakuje też gatunków, które na nim tracą.
Okazuje się, że lamparty, lamparty śnieżne, wilki i dzikie psy azjatyckie (cyjon rudy, inaczej dhole) prawie zniknęły z większości obszarów chronionych. Zniknięcie tych gatunków, do którego przyczynia się także wycinka drzew, kłusownictwo i choroby, może doprowadzić do „poważnych zmian, a nawet załamania ekosystemów” – stwierdzili naukowcy.
Bez lampartów i wilków jelenie i inne zwierzęta mogą wędrować bez ograniczeń terytorialnych. Takie nieograniczone wędrówki mogą spowodować szkody w naturalnych siedliskach. Tym samym – zniknięcie jednego gatunku wywoła swoisty efekt domina i odbije się negatywnie także na innych dzikich zwierzętach, w tym być może na samych pandach.
Chroniąc lasy zamieszkiwane przez pandy wielkie, ekolodzy wierzyli, że będą chronić nie tylko te milusińskie misie, ale także wiele innych gatunków zamieszkujących to samo środowisko. Tymczasem okazuje się, że chociaż pozytywne skutki działań ochronnych odczuły też niektóre inne dzikie zwierzęta, to wysiłki nie przyniosły pożądanego rezultatu w przypadku dużych drapieżników, takich jak lampart i wilk.
Od czasu utworzenia rezerwatu dla pand wielkich w latach 60. XX wieku, cztery gatunki zniknęły z dużej części rezerwatów – lamparty zniknęły z 81 proc. rezerwatów, lamparty śnieżne z 38 proc., wilki z 77 proc., a azjatyckie dzikie psy z 95 proc. Ich liczebność na tych terenach jest obecnie bardzo niska. Na przykład w przypadku dhole zaobserwowano jedynie cztery osobniki – a to dane z prawie 8 000 stacji badawczych, które zarejestrowały materiał filmowy.
Miliony zdjęć
W badaniu naukowcy przeanalizowali dane z 73 obszarów chronionych, w tym 66 rezerwatów ochrony pandy wielkiej. Porównali historyczne dane z obszernymi danymi z fotopułapek zgromadzonymi na przestrzeni 10 lat.
Zespół naukowców z Uniwersytetu Pekińskiego twierdzi, że obecnie potrzebne jest szersze podejście do zarządzania ekosystemem, w którym żyje panda wielka. Podejście takie, które zagwarantuje dobre warunki do wzrostu i rozwoju także innych kluczowych dla ekosystemu gatunków.
– To niezwykle potrzebne, aby zwiększyć odporność i zrównoważenie ekosystemów nie tylko dla pand wielkich, ale także dla innych dzikich gatunków – powiedział współautor badań dr Sheng Li.
Naukowcy w swojej pracy przedstawili szereg środków mających na celu uzyskanie właściwych rezultatów ochronnych – w tym egzekwowanie przepisów przeciwko kłusownictwu i przywracanie siedlisk zwierzętom, które są pożywieniem dla dużych drapieżników.
Podejście holistyczne
Pandy wielkie są postrzegane jako żywy dowód na to, że działania ochronne przynoszą skutki. Liczebność populacji pand na wolności po latach spadków nareszcie wzrasta. W 2016 roku zostały przekwalifikowane z „zagrożonych” na „wrażliwe” w oficjalnej Czerwonej księdze gatunków zagrożonych.
Te milusińskie ssaki uważane są za tzw. „gatunek parasolowy”, czyli taki, którego ochrona pośrednio pomaga także innym dzikim zwierzętom, żyjącym w tym samym ekosystemie. W przypadku dziko żyjących pand obserwowanych w opisywanym badaniu, ochrona tych zwierząt przyniosła pozytywne skutki także innym roślinom i zwierzętom – m.in. ptakom i małym drapieżnikom. Niestety w nowej sytuacji nie odnalazły się duże drapieżniki.
Profesor Samuel Turvey z ZSL (Zoological Society of London), który nie jest związany z badaniem, powiedział, że ochrona gatunkowa w Chinach i na całym świecie często opiera się na ochronie tzw. „flagowych gatunków”, co daje szersze korzyści dla regionalnej różnorodności biologicznej.
– Doprowadziło to do odnowienia niektórych ważnych gatunków, ale wysiłki mające na celu utrzymanie zagrożonej różnorodności biologicznej muszą również uwzględniać działalność człowieka na szerszym poziomie ekosystemu, w przeciwnym razie gatunki inne niż docelowe mogą nadal wymykać się niezauważone – powiedział prof. Turvey.