Bobry w ogniu krytyki. Jak te zwierzęta pomagają (lub przeszkadzają) w walce z powodziami
Bobry, choć pomagają w utrzymaniu bioróżnorodności i retencji wody, znalazły się pod ostrzałem polityków. Czy ich działalność faktycznie szkodzi ludziom, czy może raczej zapobiega powodziom? Oto argumenty za i przeciw działaniom wobec tych inżynierów natury.
Spis treści:
- Bobry na celowniku: Dlaczego polski rząd chce ograniczyć ich populację?
- Polityczny spór o bobry
- Bobry w Polsce
Bobry, dzięki swojej wyjątkowej zdolności do budowania tam i tworzenia rozlewisk, pełnią niezwykle ważną funkcję w regulacji obiegu wody. Ostatnie kontrowersje wokół tych dzikich zwierząt żyjących w Polsce wynikają z ich rzekomego wpływu na problemy związane z powodziami. W tym kontekście Donald Tusk, w czasie sztabu kryzysowego, zasugerował ograniczenie ich obecności, szczególnie w okolicach wałów przeciwpowodziowych. Spotkało się to z krytyką ekologów i ekspertów.
Bobry na celowniku: Dlaczego polski rząd chce ograniczyć ich populację?
Krytycy pomysłu premiera podkreślają, że bobry pełnią ważną rolę w utrzymaniu bioróżnorodności i poprawie naturalnej retencji wody. A to może wręcz przeciwdziałać katastrofom naturalnym, takim jak susze i powodzie. Cytowany przez serwis Politico biolog i rolnik dr Andrzej Czech uważa, że szkodliwa działalność dotyczy tylko niewielkiego odsetka stanowisk bobrów. Czech obawia się również, że nadmierne polowania na te zwierzęta mogą doprowadzić do zniszczenia ich siedlisk oraz pogorszenia retencji wód.
Jak wskazują badania, tamy bobrów nie tylko podnoszą poziom wód gruntowych, ale także poprawiają jakość wody, zmniejszając ilość osadów i substancji chemicznych spływających do rzek. W Polsce bobry pomagają magazynować nawet kilkaset milionów metrów sześciennych wody, co ma ogromne znaczenie w walce z suszą.
W wywiadzie udzielonym w 2022 r. serwisowi OKO.Press dr Andrzej Czech podkreślił też, że bobry poprzez budowanie tam i kopanie nor tworzą mikrosiedliska, które spowalniają przepływ wody. Zmniejsza to erozję brzegów i działa jak naturalne oczyszczalnie. Co więcej, dobrze zarządzane obszary w pobliżu bobrowisk mogą poprawiać jakość gleby, co ma pozytywny wpływ na rolnictwo.
Czech zauważył, że to działalność człowieka, w tym wprowadzanie ścieków do wód i zbliżanie zabudowy do terenów zalewowych, zwiększa zagrożenie powodziami. Przypominają o tym rzeki podczas wzrostu poziomu wód.
Polityczny spór o bobry
W przeszłości polski rząd podejmował już próby zmniejszenia populacji bobrów, argumentując, że zwierzęta te mogą stanowić zagrożenie szczególnie w okresach intensywnych opadów. Jednak eksperci tacy jak Adam Wajrak wskazują, że odstrzał bobrów nie rozwiązuje problemu. Nowe osobniki szybko zajmują miejsce tych, które zostały usunięte, co powoduje, że populacja pozostaje stabilna.
– Członkowie rozbitej w wyniku polowania rodziny ruszą zajmować nowe tereny, co tylko przyśpieszy kolonizację bobrów w miejscach, w których nie chcemy ich mieć. Mało tego, zwierzęta prześladowane zwykle mają więcej młodych i populacja może rosnąć, zamiast maleć – tłumaczył Wajrak na łamach Wyborcza.pl już w 2010 r.
Eksperci podkreślają, że są inne sposoby na „walkę” z bobrami. Dr Andrzej Czech zasugerował w mediach społecznościowych, jak można chronić wały przeciwpowodziowe przed zwierzętami.
– Co robić? Zabezpieczać wały przed bobrami i innymi zwierzętami kopiącymi. Jest to banalnie proste i tanie, choć nie tak medialne. Wkopuje się siatkę i tyle. Koparka, siatka i kilometry lecą – czytamy na profilu biologa na Facebooku.
Bobry w Polsce
Bobry są obecnie rozproszone na terenie całego kraju, od terenów nadmorskich, przez niziny, aż po tereny górskie. Można je spotkać m.in. w Bieszczadach, na Mazurach czy w Dolinie Baryczy (a nawet na plażach w Warszawie). Ich populacja znacząco wzrosła od momentu reintrodukcji na początku XX wieku, po niemal całkowitym wyginięciu w Europie. Obecnie szacuje się, że w Polsce żyje nawet kilkadziesiąt tysięcy tych zwierząt.
Choć dzisiaj bobry są chronione, w przeszłości w Polsce jadano ich mięso. Ponieważ bobry spędzają dużo czasu w wodzie, w średniowieczu Kościół katolicki uznawał je za „ryby”, co pozwalało na ich spożywanie w czasie postu. Współcześnie takie praktyki są już nielegalne.
Źródło: National Geographic Polska.