Zwierzęta na torach
Jeża zauważyłam dopiero po chwili i w zasadzie tylko dlatego, że nadjeżdżające z przeciwnych stron samochody zatrzymywały się na obu pasach ruchu. Zdziwiona spojrzałam poniżej ich masek i wtedy go zobaczyłam.
Wędrował sobie najspokojniej w świecie w poprzek jezdni z igiełkami położonymi wzdłuż ciała, wysuniętym do przodu kuleczkowatym nosem, niespiesznie przebierając krótkimi nóżkami. Na szczęście nie była to Wisłostrada czy inna Trasa Łazienkowska, ale wąska ulica Piękna – choć też samo centrum Warszawy. I na szczęście, dla niego oczywiście, panował leniwy ruch niedzielnego przedpołudnia. Jeża dostrzegła jakaś wrażliwa dusza, siedząca za kierownicą. Wszystkie te okoliczności spowodowały, że cały i zdrowy dotarł on na drugą stronę ulicy i nieświadom niebezpieczeństwa stania się krwawą masą, podreptał do parku. Tym razem udało się, ale takich przypadków jest niewiele. Ogromne ilości psów, kotów i innych zwierząt ginie na jezdniach, szosach i …torach. Dlatego też spore zainteresowanie, zwłaszcza miłośników przyrody, wzbudziło urządzenie o nazwie UOZ-1, zaprezentowane przez PKP Polskie Linie Kolejowe. Jest to specjalny system do odstraszania dzikich zwierząt, całkowicie polska konstrukcja, która zresztą zdała już egzamin w praktyce. Pierwsze takie urządzenie testujące, zamontowane w 2005 r. w pobliżu stacji Mrozy spowodowało, że na torach nie zginęło tam ani jedno zwierzę. Działa na zasadzie emitowania odgłosów ujadania psów, zarzynania świń i krzyku sójki, które to odgłosy włączają się tuż przed przejazdem pociągu i trwają od 40 sekund do 3 minut. Spotkało się z uznaniem ekspertów SGGW oraz leśników. Jak twierdzą pracownicy Biura Funduszy i Ochrony Środowiska PKP PLK, jest to unikalne rozwiązanie na skalę nie tylko europejską, ale też światową. W bieżącym roku ma być zamontowane na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego, a w dalszej kolejności także na innych trasach.
Tekst: Małgorzata Sienkiewicz