Reklama

W tym artykule:

  1. Psychoza wendingo zmienia człowieka w ludożercę
  2. Zespół Cotarda, czyli syndrom chodzącego trupa
  3. Obsesja na punkcie własnej śmiertelności
Reklama

To przerażające, ale są choroby – i to nie wywołane przez bakterie czy wirusy – przez które możemy czuć się jak „żywe trupy. Chodzi o zaburzenia psychiczne.

W różnych kulturach pojawiają się rozmaite charakterystyczne odmiany psychoz. W Azji znamy np. koro (strach przed postępującym zanikaniem członka) czy amok (gwałtowna żądza mordu). Ataki agresji i zaburzenia świadomości wywołują też ostre psychozy splątaniowe (bouffee confusionelle delirante), spotykane na Haiti oraz w Afryce Zachodniej.

Psychoza wendingo zmienia człowieka w ludożercę

Wśród północnoamerykańskich Indian zdarza się niezwykle ciekawa psychoza wendigo. To stan lękowy prowadzący u chorego do przekonania, że został zamieniony w mitycznego indiańskiego potwora-ludożercę. Człowiek ten zaczyna funkcjonować jak kanibal, rzuca się na ludzi niczym krwiożerczy zombie z horrorów.

Czy wiedźmini istnieli naprawdę? Tak w dawnej Polsce zwalczano upiory

„Wiedźmin” to dziś nie tylko książki, ale też gry komputerowe, seriale i inne gadżety osadzone w świecie stworzonym przez Andrzeja Sapkowskiego. Czy słynny Geralt z Rivii miał swoich p...
Czy wiedźmini istnieli naprawdę? Tak w dawnej Polsce zwalczano upiory
fot. Getty Images

Pierwszy znany przypadek tak opisuje Nathan Constantine w Historii kanibalizmu: „W roku 1879 Indianin Cree znany jako Katist Chen spotkał takiego stwora – lub jak sądziła większość, wymyślił sobie tę legendę, aby usprawiedliwić swoje zbrodnie. Chen zamordował i zjadł swoją matkę, żonę, brata i sześcioro dzieci podczas łowieckiej wyprawy. Podczas przewodu sądowego utrzymywał, że wszyscy oni zmarli z głodu; tłumaczenie to jednak oddalono i posłano go na szubienicę”.

„Czekając w więzieniu na wykonanie wyroku, powiedział księdzu, że zabił swoją rodzinę, ponieważ opętał go wendigo. Twierdził też, że przyznaje się tak późno, ponieważ wendigo odwiedzał go w więzieniu i zmusił do tego wyznania”. Przypadków było znacznie więcej. Na przełomie XIX i XX wieku smutną sławę zdobył nawet szaman Jack Fiddler, znany jako pogromca upiorów wendigo.

Zespół Cotarda, czyli syndrom chodzącego trupa

Wszystko to jednak blednie wobec tzw. zespołu Cotarda. Ta choroba, nie przypadkiem nazywana „zespołem chodzącego trupa” (walking corpse syndrome), faktycznie fizycznie upodabnia nas do zombie. Wpadający w psychotyczny stan chory jest przekonany, że nie żyje. Czuje, że jego ciało gnije, że toczą je robaki. Pogrążony w depresji, zaniedbany, wychudzony, snuje się, przytrzymując ścian. Krótko mówiąc, zaczyna zachowywać się i wyglądać jak żywy trup.

Po raz pierwszy opisał taki przypadek jako nieznane dotąd zaburzenie francuski neurolog Jules Cotard w 1882 r. w pracy „Du délire de négation”. Jego pacjentka, niejaka Mademoiselle X, utrzymywała, że nie jest już żywym człowiekiem, lecz pseudo-ludzką skorupą pozbawioną wnętrzności. Miała halucynacje wzrokowe i słuchowe. Zaprzeczała, by wzięła ślub, miała rodziców i dzieci. Córkę uważała za szatana w przebraniu. Jej rodzinny Paryż nie istniał, wokół widziała tylko piekło. Uważała, że została skazana na wieczne potępienie. Wieczne, a zatem odmawiała jedzenia, przez co zagłodziła się na śmierć.

Świeższy przykład stanowi historia pewnego Szkota z roku 1990 r. W wyniku wypadku motocyklowego doznał uszkodzenia mózgu. Matka zabrała go ze szpitala w Edynburgu do Afryki. Tam, być może pod wpływem wysokich temperatur, mężczyzna zaczął twierdzić, że nie żyje i trafił do piekła.

Z kolei w 2003 r. pewien Grek trafił do szpitala, bo zapewniał, że jego czaszka jest pusta, nie ma już w niej mózgu. Dwa lata później pewien Irańczyk zapewniał nie tylko, że jest martwy, lecz także, że zamienił się w psa. W roku 2008 mieszkanka Nowego Jorku wymagała opieki medycznej po tym, jak uparcie twierdziła, że cuchnie gnijącym, rozkładającym się ciałem i powinna wylądować w kostnicy. W 2012 r. także w Japonii pewien pacjent zgłosił się do lekarzy, twierdząc, że nie żyje.

Obsesja na punkcie własnej śmiertelności

Skąd to się bierze? Do zespołu Cotarda może prowadzić, zdaniem badaczy, „obsesja na punkcie własnej śmiertelności”. Lecz lekarze nie są pewni przyczyn choroby. Uważają, że zagrożone nią są osoby w depresji, o hipochondrycznym usposobieniu lub mające zaburzenia schizoidalne.

Najgorsze, że ciężko z tego zaburzenia wyjść. Zwłaszcza, jeśli chory gotowy jest udowodnić innym, że nie żyje. A to prowadzi już do prób samobójczych albo zagłodzenia się na śmierć, jak w przypadku Mademoiselle X. Całe szczęście, to niezwykle rzadki zespół chorobowy.

Artykuł oparty jest na książce Adama Węgłowskiego „Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie".

Bibliografia:

Reklama
  • Harry Eiss, Divine Madness, Cambridge Scholars Publishing 2011
  • Nathan Constantine, Historia kanibalizmu, Bellona 2007
  • Adam Węgłowski, Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie, Znak Horyzont 2016

Nasz ekspert

Adam Węgłowski

Adam Węgłowski – dziennikarz i pisarz. Były redaktor naczelny magazynu „Focus Historia”, autor artykułów m.in. do „Przekroju”, „Ciekawostek historycznych”. Wydał serię kryminałów retro o detektywie Kamilu Kordzie, a także książki popularyzujące historię, w tym „Bardzo polską historię wszystkiego” oraz „Wieki bezwstydu”. Napisał też powieść „Czas mocy” oraz audioserial grozy „Pastor” – rozgrywający się na przełomie wieków XVII i XVIII w Prusach. W swoich rodzinnych stronach, na Mazurach, autor umiejscowił także powieści „Pruski lód ” oraz „Upierz”.
Reklama
Reklama
Reklama