Reklama

Mało kto zastanawia się nad tym, że często obrazy te bardzo odbiegają od rzeczywistości. Chlubna tradycja hodowlana i jeździecka nierzadko przegrywa w zderzeniu z chęcią zysku oraz wciąż niestety powszechnymi przekonaniem, że zwierzę „jest rzeczą”.
Wiele koni nie ma dziś łatwego życia; często są nadmiernie eksploatowane zarówno w sporcie jak i rekreacji. W wielu krajach łacińskich są dręczone dla zabawy w imię tortur podciąganych pod definicję „tradycji” tak jak korrida czy Palio. Na polskich wsiach bywają przywiązywane i tuczone od najmłodszych miesięcy życia w ciemnych, ciasnych komórkach by, gdy tylko osiągną odpowiednią masę ciała, być sprzedanymi na rzeź na którą są transportowane przez dziesiątki godzin, nierzadko bez postojów, pożywienia, wody lub wentylacji. Pomimo faktu, że w 2007 roku w Unii Europejskiej weszło w życie rozporządzenie, które powinno chronić konie oraz inne zwierzęta wożone na rzeź, transporty długodystansowe pozostają ogromnym problemem prawnym oraz gehenną dla niemogących bronić się zwierząt. Problem ten w szczególności dotyka naszego kraju, będącego nadal niechlubnym liderem w eksporcie żywych koni na rzeź w Unii Europejskiej. Wysyłając rocznie ponad 36 000 koni na rzeź (dane z 2006 roku) do Włoch, Francji oraz Belgii, wyprzedzamy pod tym względem Hiszpanię oraz Rumunię. Unijne Rozporządzenie oczekujące od prawie 2 lat na poprawki Komisji Europejskiej jest nierzetelne, nie zawiera bowiem wielu istotnych definicji prawnych, takich jak np. „koń zdolny do transportu”. W rezultacie „zdolne do transportu” są wszystkie konie, również te chore, ze złamanymi nogami, kontuzjowane, ciężarne, bardzo stare lub zabrane od matek oseski.
Rozporządzenie przewiduje kilka rozwiązań takich jak: obowiązkowe 24-godzinne postoje co 24 godziny, karmienie koni, zainstalowane poidła, oddzielające zwierzęta przegrody oraz wentylację. Kontrole przeprowadzane przez jednostki unijne, niezależne organizacje pozarządowe jak i specjalnie powołany stały państwowy nadzór weterynaryjny (póki co istniejący jedynie w Słowenii) potwierdzają smutny fakt, że ogromna ilość transportów omija przepisy; konie są transportowane non-stop 70 godzin i więcej w skandalicznych warunkach, bez jedzenia i picia, w upale lub na mrozie. Raporty unijne donoszą także o wypadkach, gdy przegrody – których właściwych definicji również nie zawiera rozporządzenie – zbudowane są z zawieszonych na łańcuchach materacy ! Konie, które stracą równowagę, z powodu zmęczenia, choroby czy głodu, upadają a następnie są tratowane przez swoich towarzyszy. Nie należy zapominać, że to dopiero początek prawdziwego horroru, a mianowicie śmierci w rzeźni.
Transport długodystansowy na rzeź to jednak tylko jeden z wielu problemów koni, którymi zajmuje się Fundacja Viva Akcja dla Zwierząt. Od lat angażujemy się w egzekwowanie praw zwierząt w Polsce. Staramy się wpływać na krajowych legislatorów przekonując ich do ulepszenia rodzimego prawa w zakresie praw koni. Marzy nam się, aby polskie prawo, wzorem na przykład prawa szwajcarskiego zawierało szczegółowe opisy warunków trzymania tych zwierząt. Zwierzęta hodowane w stajniach miałyby prawnie zagwarantowany dostęp do światła. Konie cały czas miałyby kontakt z innymi końmi. Młode konie musiałyby być trzymane w grupie, a wszystkie musiałyby mieć zapewnioną codzienną dawkę ruchu. Konie, ale także psy, nie mogłyby być trzymane na uwięzi - taki zapis zrewolucjonizowałby również rzeczywistość psów na polskiej wsi.
Współpracując z pozarządowymi organizacjami europejskimi, przy ogromnym zaangażowaniu wolontariuszy, staramy się wpływać na zmiany legislacyjne dotyczące ochrony zwierząt również na arenie UE. Pomagamy koniom w potrzebie, ratując je często od śmierci, organizując niezbędne zabiegi weterynaryjne oraz szukając dla nich domów adopcyjnych. Od kilku lat zbieramy także podpisy pod petycją w której postulujemy wykreślenie konia z listy zwierząt rzeźnych w naszym kraju.
Wszystkie informacje dotyczące akcji Fundacji Viva w zakresie pomocy koniom, można znaleźć na naszej stronie internetowej: www.ratujkonie.pl
Tekst: Ewa Kowalczyk, Fundacja Viva

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama