Wara od Alaski, czyli gdzie wiercić w USA?
Szeroki pas wzdłuż wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych zostanie udostępniony do wierceń naftowych. Równocześnie Amerykanie zakażą tego typu działań w dużej części wód Alaski.
Propozycja wyszła z Białego Domu i jest szeroko komentowana przez zainteresowane strony: przemysł i ekologów.
Administracja Obamy odtworzy drogę do odwiertów na morskich obszarach przylegających do Wirginii, Karoliny Południowej i Georgii. Do tej pory działalność wydobywcza na tych terenach była zakazana. Złoża ropy i gazu trzeba będzie najpierw tam znaleźć, ale wiele wskazuje na to, że są bogate i w 80 proc. możliwe technicznie do wydobycia. Według środowisk ekologicznych zrujnuje to atlantyckie ekosystemy i może doprowadzić do katastrof takich, jaka miała miejsce w Zatoce Meksykańskiej w 2010 roku.
Jedne ograniczenia zastąpią inne. Władze USA zdecydowały się wprowadzić zakazy wierceń na alaskańskich obszarach cennych ekologicznie, przede wszystkim na morzach Beauforta i Czukockim (nie obejmie to obszarów, na których już wydobywa się surowce). Według Białego Domu to "jedna z największych morskich dziczy, jakie nam zostały". Ta decyzja spotkała się z krytykom środowisk republikańskich. Pieniądze z wydobycia ropy miały w przyszłości stanowić potężny zastrzyk dla budżetu północnego stanu. Przemysł paliwowy od dawna stanowi podstawę gospodarki Alaski.