Tak może wyglądać druga, jesienna fala zachorowań na COVID-19 [PROGNOZY]
Z różnym skutkiem udało się nam w Europie zatrzymać pandemię, a przynajmniej w wyraźny sposób zwolnić rozsiewanie się wirusa. Niezależnie od strategii obranej przez władze krajowe, wszyscy jesteśmy mniej więcej na tym samym etapie. I wszyscy chcielibyśmy wrócić do ”normalności” ze stycznia czy lutego. W związku z tym nie możemy sobie pozwolić, żeby koronawirus wrócił jesienią. Historia podpowiada, że to możliwe i czasem właśnie, owa druga fala potrafi być o wiele tragiczniejsza w skutkach.
Tak było z grypą Hiszpanką w latach 1918-1920, także z epidemią H1N1 w latach 2009-2010. Pomysł na to, co możemy zrobić, by tego uniknąć daje prof. Adam Kleczkowski, wykładający matematykę i statystykę na University of Strathclyde, uczelni w Glasgow. Swoimi doświadczeniami podzielił się na serwisie The Conversation.Jego badania wspierają m.in. brytyjski fundusz BBSRC, tamtejsza Akademia Nauk Medycznych (AMS) oraz rząd Szkocji.
Żeby wirus mógł się rozprzestrzeniać, musi mieć wystarczająco dużo nosicieli i możliwość skutecznej transmisji. Dość wygodnym, choć nie idealnym sposobem określania tego zjawiska jest liczba R, czyli współczynnik reprodukcji wirusa. Jeżeli wartość R jest wyższa od 1, epidemia się rozwija (jedna osoba zaraża średnio tyle kolejnych osób, na ile wskazuje współczynnik R); jeśli R spada poniżej 1, epidemia hamuje. Jeżeli wartość R jest odpowiednio niska przez długi czas, epidemia gaśnie.
Przed narodową izolacją R w wielu krajach wynosił od 2 do 4. Dziś wiele krajów Europy, Azji i Nowa Zelandia zdusiły ten współczynnik poniżej 1. W Szwecji, Polsce, Rosji, USA czy Brazylii nadal jest ponad 1. – Choć związek między zachowaniem danej populacji a wartością R jest skomplikowany, postaram się zilustrować, jak wyglądać może druga fala infekcji – przekonuje Kleczkowski.
Diagram 1: Pojedyncza fala
Wirus będzie się roznosił tak długo, jak długo w danej populacji znajdzie podatnych nosicieli. Pojawiają się już dowody wskazujące, że w pierwsza fala infekcji objęła jedynie kilka do kilkunastu procent obywateli większości państw dotkniętych pandemią. Znacznie poniżej minimalnej granicy (60-70 proc.) dającej tzw. stadną odporność.
Jak zauważa prof. Adam Kleczkowski, nadal istnieją miejsca, gdzie wirus przetrwał i nadal szybko się rozprzestrzenia. Szczególnie dotyczy to domów opieki społecznej. Dodatkowo, im więcej obostrzeń znika i ludzie zwiększają częstotliwość kontaktów, tym większe ryzyko wzrostu współczynnika R. Jak pokazuje poniższy diagram, utrzymanie R mniejszego/równego 1 jest kluczowe.
Diagram 2: R=1, czyli do tego należy zmierzać
Nie trzeba bardzo dużego wzrostu wartości współczynnika R, żeby pandemia wróciła z pełną mocą. Według wykresów przygotowanych przez Kleczkowskiego, już zmiana R do poziomu 1.2 może doprowadzić do pojawienia się drugiej fali infekcji. – To pokazuje, jak ważne jest utrzymanie odpowiednich środków kontroli – zauważa naukowiec.
Diagram 3: R=1.2, czyli tego trzeba unikać
Żeby poradzić sobie z drugą falą infekcji konieczne byłoby przywrócenie wszystkich ograniczeń znanych nam z marca, kwietnia i maja. Znów trzeba byłoby siedzieć w domach a gospodarka i ludzie popadaliby w ruinę. – O ile społeczeństwo wykazywało dotąd zrozumienie i karnie godziło się na narzucone ograniczenia, zmęczenie dotychczasowym stanem życia w zamknięciu przed światem może utrudnić powtórne wprowadzenie obostrzeń – ostrzega prof. Kleczkowski.
Diagram 4: Powracające się przypadki infekcji
Epidemia może wydłużyć się na okres jesieni i zimy, gdy wrócą też zachorowania na sezonową grypę. O ile widać już, że SARS-CoV-2 nie przejmuje się zbytnio zmianami pogody, to służba zdrowia obciążona dodatkowo ”zwykłą” grypą może nie wytrzymać dodatkowych pacjentów z COVID-19.
Szczęście w nieszczęściu, że stosowanie środków higieny osobistej wymuszone koronawirusem pomagać też będzie w ograniczaniu roznoszenia się wirusa grypy.
Kolejny możliwy scenariusz to pojawienie się wyjątkowo zjadliwej mutacji SARS-CoV-2. Tak stało się właśnie przy II fali grypy Hiszpanki. Nawet gdyby współczynnik R wzrósł do 4, gdzie odra czy świnka mają wartość R od 10 do 18 (z nimi można jednak walczyć szczepieniami, z SARS-CoV-2 jeszcze nie), to liczba zarażonych byłaby olbrzymia.
Diagram 5: Jesienna fala i wzrost przypadków infekcji
Zduszenie wirusa bez zniszczenia gospodarki to niezwykle delikatna operacja wymagająca balansowania między społeczno-ekonomicznymi potrzebami ludzi a ich życiem. - Będzie to wymagało od władz państwowych niezwykłego wyczucia sytuacji. Kluczowe elementy to masowe testy, namierzanie ognisk infekcji i odcinanie dróg transmisji – zauważa autor analizy w The Conversation.
Modele epidemiologiczne i koncepcje, jak współczynnik R, pomagają odnaleźć się decydentom w aktualnej rzeczywistości i pozwolić na zapobieganie powtórnej fali infekcji.