Śmierć voodoo, czyli jak można umrzeć z samego strachu przed klątwą. Nauka zna takie przypadki
Poczucie zagrożenia potrafi nas zabić. Świadczą o tym zarówno przykłady zebrane sto lat temu wśród żyjących tradycyjnych plemion, jak i współczesne – z krajów wysoko rozwiniętych. Śmierć voodoo to nie mit.
W tym artykule:
Haitańczycy wierzą, że miejscowi szamani mają środki, tzw. „proszek zombie”, przy pomocy którego mogą zamienić człowieka w „żywego trupa”, bezmyślnego niewolnika. Czy to prawda? Okazuje się, że już sam strach przed zombifikacją jest groźny dla ludzkiego organizmu. Samospełniające się przepowiednie mają rację bytu.
Jak działa klątwa rzucona przez szamana
Mąż specjalistki od religioznawstwa, prof. Elizabeth McAlister, wspominał, że gdy w młodości szedł z kolegami wiejską drogą na Haiti, minął świeżo pogrzebanego mężczyznę z ich wioski w towarzystwie dwóch poganiających go mężczyzn. Niebawem koledzy rozchorowali się, dostali silnej gorączki, trwało to kilka dni. Byli przekonani, że to skutek działania trucizn, które roznosili czarownicy, przechodząc drogą z żywym trupem.
Czy tak właśnie było? A może zadziałała na chłopców sama siła sugestii? Wmówili sobie, że mieli do czynienia z zombie i czarownikami, a taka przygoda nigdy nie jest bezpieczna. Zestresowali się, a ich organizmy zaczęły wariować.
Czarna magia Aborygenów
Czy nauka dopuszcza taką możliwość? Owszem. Tak silną autosugestię związaną z czarami zaobserwowano w innym miejscu – w Australii, wśród Aborygenów. Tam wystarczało, że szaman (kurdaitcha) wskaże delikwenta kością czy strzałą, wypowiadając specjalne zaklęcie, a „naznaczony” faktycznie zaczyna gwałtownie podpadać na zdrowiu. Wierzy, że tylko inny czarownik może zdjąć z niego przekleństwo. Jeśli go nie znajdzie, umiera.
Oblicza wudu. Reportaż ze świata duchów
W hollywoodzkich filmach obrzędy wudu przedstawiane są krwawo i tajemniczo. Okazało się, że w rzeczywistości wyglądają całkiem podobnie.„Staje oszołomiony, z oczami utkwionymi w zdradziecką strzałę i z wzniesionymi rękami, jak gdyby odpędzał śmiercionośne medium, które – jak sobie wyobraża – wpływa do jego ciała. Jego policzki bledną, oczy staja się szklane, a cała twarz wykrzywia się okropnie (...), próbuje krzyczeć, lecz głos więźnie mu zwykle w krtani i można jedynie ujrzeć pianę na jego ustach. Jego cało zaczyna drżeć, a mięśnie kurczą się mimo jego woli. Pochyla się do przodu i pada n ziemię, zdaje się być w omdleniu, lecz wkrótce potem wije się, jak gdyby w śmiertelnej agonii i zakrywając twarz rękami, zaczyna jęczeć. Po chwili staje się bardziej opanowany i pełznie do swej chaty”.
„Od tego czasu choruje i dręczy się, odmawia przyjmowania pokarmu, trzyma się z dala od codziennych spraw swego plemienia. Jeśli nie nadejdzie pomoc w postaci odczynienia czarów rękoma Nangarri, czyli znachora, to jego śmierć jest jedynie sprawą stosunkowo krótkiego czasu” – pisał sto lat temu Herbert Basedow w książce „The Australian Aboriginal”.
Śmierć voodoo, czyli efekt nocebo
To jak tragiczna odmiana efektu nocebo, czyli anty-placebo. Nawet przy braku faktycznego szkodliwego działania kogokolwiek i czegokolwiek na organizm, on sam doprowadza się do krytycznego stanu. Jak wskazują naukowcy, już nadmiar adrenaliny może być śmiertelnie niebezpieczny!
Pojawił się nawet w nauce termin „śmierć voodoo”. Nie dotyczy on tylko działania na ludzką psychikę zabobonów i klątw, lecz generalnie okoliczności, gdy stres potrafi zabić człowieka w sytuacji całkiem niegroźnej.
„Tak określamy zjawisko niezwykłych zachorowań i zgonów, wydawałoby się, że bez żadnych ewidentnych objawów chorobowych i innych przyczyn. Jest to przykład, gdy silne napięcie emocjonalne [stres totalny] wyzwala bardzo rozległe i głębokie zmiany fizjologiczne, które stają się zagrożeniem życia zdrowego organizmu człowieka [lub zwierzęcia]. Syndrom »voodoo« jest dzisiaj masowym i występowanie szeregu chorób odstresowych, lub nawet nagłej psychogennej śmierci, stało się [niestety!] zjawiskiem dnia codziennego. Wywołują je np. bieda, kłopoty osobiste, depresja, zagrożenie i strach...” – pisze podróżnik i przyrodnik Bolesław A. Uryn.
O takich zabójczych konsekwencjach stresu, lęku i przekonania, że nie ma się wpływu na to, co z nami się dzieje, wspominał m.in. prekursor medycyny psychosomatycznej Walter Cannon. A także słynny psycholog prof. Philip Zimbardo, autor budzącego kontrowersje tzw. stanfordzkiego eksperymentu więziennego. O konkretnych przykładach z życia współczesnych Amerykanów pisał zaś m.in. lekarz i autor wielu książek Clifton K. Meador.
Artykuł oparty jest na książce Adama Węgłowskiego „Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie".
Bibliografia:
- Herbert Basedow, The Australian Aboriginal, P.W. Preece 1925
- Clifton K. Meador, Hex Death: Voodoo Death or Persuasion, w: „Southern Medical Journal”, 3/1992
- Adam Węgłowski, Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie, Znak Horyzont 2016
- Philip G. Zimbardo, Floyd Leon Ruch, Psychologia i życie, PWN 1994