Reklama

Szef MSW zdecydował o wysłaniu na miejsce dodatkowych dwóch grup strażaków. Pierwszą tworzą kadeci ze szkół w Krakowie i w Poznaniu. Drugą - wspierający ich doświadczeni funkcjonariusze z Kompanii Gaśniczej Warmia i Mazury.

Reklama

- Opanowanie pożaru Biebrzańskiego Parku Narodowego to w tej chwili priorytet dla straży pożarnej. Dlatego zdecydowałem o wysłaniu na miejsce dodatkowych funkcjonariuszy z Centralnego Odwodu Operacyjnego Komendanta Głównego PSP oraz Kompanii Gaśniczej Warmia i Mazury. Akcję z powietrza będą także wspierały dwa policyjne śmigłowce – jeden Black Hawk i jeden Bell – poinformował minister Mariusz Kamiński.

Wiadomo, że na miejscu działać ma ciężki samochód dowodzenia i łączności. Do Biebrzańskiego Parku Narodowego dojechał Poznania. Ma tam zostać zbudowany sztab, którym najprawdopodobniej dowodził będzie Komendant Wojewódzki PSP z Białegostoku.

Fakt, że płoną torfowiska czyni akcję gaśniczą szczególnie trudną. W takim materiale ogień tlić się może przez wiele tygodni. Sytuację utrudniają warunki pogodowe i hydrologiczne. - Strażakom przez kolejne dni udawało się nieco przygaszać pożar. Silny wiatr i susza powodowały, że pożar rozniecał się na nowo w kolejnych miejscach w parku – resort spraw wewnętrznych podał w komunikacie dla mediów.

Widząc tragiczną sytuację nad Biebrzą do pomocy zgłosiło się wielu zwykłych ludzi. Jak donosi ”Gazeta Wyborcza” władze parku odpowiadają im, że ”ze względu na stan epidemii oraz wymogi bezpieczeństwa w bezpośredniej akcji gaszenia nie mogą brać udziału wolontariusze”.

Kryzysowa sytuacja w parku skłoniła do pomocy polski resort obrony. Strażaków w walce z pożarami wspierają żołnierze 1 Podlaskiej Brygady Obrony Terytorialnej. WOT-owcy z pomocą dronów FlyEye obserwują rozprzestrzenianie się ognia, wyposażeni w tłumice uczestniczą w akcji gaszenia i są w gotowości do prowadzenia akcji ewakuacyjnej okolicznych mieszkańców.

Obecność ”bezzałogowców” nad terenem zajętym przez ogień jest szczególnie ważne, jak tłumaczy płk Marek Pietrzak rzecznik prasowy WOT, gdyż obecnie w tym rejonie kierunek wiatru jest bardzo zmienny i sytuację trzeba monitorować na bieżąco.

O skierowaniu żołnierzy do pomocy w Biebrzańskim Parku Narodowym poinformował szef MON Mariusz Błaszczak. Polecił też Dowódcy Generalnemu skierowanie samolotu Bryza oraz śmigłowców nad park.

- Żołnierze WOT wspierają strażaków w walce z pożarami na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Operatorzy dronów oceniali kierunek rozprzestrzeniania się ognia. Dzisiaj do działań weszło 50 żołnierzy z tłumicami, kolejni są w gotowości do ewakuacji mieszkańców okolic – minister wyjaśnił na Twitterze.

Płk Pietrzak podkreślił, że ”żołnierze WOT, pieszo lub na lekkim sprzęcie, są w stanie poruszać się w podmokłym terenie parku - tam gdzie nie dojadą ciężkie wozy strażackie i gasić pożar wodą można tylko z powietrza.”Rzecznik przekonywał dziennikarzy, że ”sytuacje kryzysowe są nieprzewidywalne i zmienne” a ”ludzi zawsze znajdzie”.

Pełne finansowanie walki z pożarem zapewniają także Ministerstwo Środowiska i Lasy Państwowe. A przynajmniej zapewnia o tym dyrektor parku Andrzej Grygoruk. W mediach społecznościowych informuje też o możliwości wsparcia. Dla strażaków zorganizowano zbiórkę.

- Akcję wspierają Ochotnicze Straże Pożarne. Biorąc pod uwagę rozmiar tragedii, jaka dotknęła Biebrzański Park Narodowy, i ogromne zaangażowanie strażaków i druhów ochotników, w odpowiedzi na sygnały od Was informujemy, że możliwe jest przekazanie wsparcia na doposażenie OSP w niezbędny sprzęt gaśniczy. Ochotnicy dniem i nocą z narażeniem życia walczą z ogniem w dolinie Biebrzy. Ale rozmiar tragedii i ilość wyjazdów powodują zużycie najpotrzebniejszych sprzętów do gaszenia – informuje Grygoruk.

Władze parku informują, że z zebranych pieniędzy kupią m.in. tłumice do ręcznego gaszenia, przenośne motopompy i paliwo. Konto, na które można wpłacać środki: Bank BGK 31 1130 1059 0017 3397 2620 0016 Tytuł wpłaty: "darowizna pożar 2020"

Ciężkie samochody gaśnicze na torfowiska i bagna nie wjadą. Podstawowy sprzęt wykorzystywany przez strażaków to samoloty - 4 gaśnicze dromadery M18B (dołączą do nich wkrótce kolejne dwa) oraz śmigłowiec gaśniczy airbus AS350 z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Na ziemi akcję koordynują trzy lekkie samochody patrolowo-gaśnicze z nadleśnictw Augustów, Rajgród i Knyszyn. Do 22 kwietnia koszt akcji szacowano na ponad pół miliona złotych.

Według leśników największą pomoc mogłaby okazać pogoda. Jednak na opady deszczu chwilowo nie można liczyć. - Dolina to olbrzymie pokłady torfu. Jeśli ten ogień wniknie w torf, to jest to materia organiczna na tyle specyficzna, że ogień może się tam tlić dniami, tygodniami, miesiącami – wyjaśnił Artur Wiatr z Biebrzańskiego Parku Narodowego.

Podobne pożary nad Biebrzą zdarzały się w przeszłości. Wówczas ogień potrafił miejscami tlić się w torfie przez kilka miesięcy, zanim nie ugasił go duży deszcz. Zwykle ogień nie zajmował więcej niż 200 hektarów w ciągu roku. Gdy w 2002 roku spłonęło 2,5 ha torfowisk, uważano to za rekordowo duży pożar. Kto jest winny obecnej sytuacji?

Dyrekcja parku wyjaśnia, że ma ona związek z "ludzką bezmyślnością" i podpaleniami.

- Po raz kolejny zwracamy się z apelem o niewypalanie traw, nieużytków i ostrożne obchodzenie się z ogniem. Zwracajmy także uwagę na nieodpowiedzialne zachowanie innych osób mogące prowadzić do podobnych tragedii – informuje serwis internetowy BPN.

Jan Sochaczewski

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama