Reklama
Najtrudniejszy zimowy bieg świata

Yukon Arctic Ultra uznawany jest za najtrudniejszy zimowy bieg świata. Każdy z zawodników jest ściśle weryfikowany przez organizatorów. Wszystko po to, by wyeliminować biegaczy mało doświadczonych, których udział mógłby być bardzo niebezpieczny dla ich zdrowia i życia. Liczby mówią same za siebie - do mety docierają zwykle trzy lub cztery osoby.

Reklama

Andrzej Gondek, po dziewięciu miesiącach przygotowań pod okiem specjalistów z High Level Center, wystartował w niedzielę, 5 lutego, o godzinie 19:30 czasu polskiego. Pierwsze wyzwanie? Dotrzeć w ciągu trzech dni do Braeburn, oddalonego o 151 km od startu. Limit czasowy na osiągnięcie tego punktu wynosi dokładnie 72 godziny.

Na razie w Whitehorse, skąd wystartowali zawodnicy, szykuje się słoneczny dzień z temperaturą minus 19 stopni, która w nocy ma spaść do „jedynie” minus 26.

Wyzwanie goni wyzwanie

Yucon Arctic Ultra jest oparty na formule samowystarczalności. Żywność i wszelki sprzęt potrzebne do przeżycia Andrzej będzie ciągnął w saniach za pomocą specjalnej uprzęży. Noce spędzi pod gołym niebem, śpiąc w śpiworze z tolerancją do minus 65 stopni, i w worku biwakowym, zamienniku namiotu. Ogrzeje się przy ognisku, stąd obecność w jego wyposażeniu piły do cięcia gałęzi. Wśród obowiązkowego sprzętu znajdują się też m.in. kuchenka do samodzielnego przyrządzania posiłków, łopata lawinowa, łańcuchy do chodzenia po lodzie, GPS czy lokalizator SPOT, dzięki któremu każdy może śledzić poczynania Andrzeja on-line na stronie arcticultra.de.

Kilka kluczowych rzeczy, w tym sanie i śpiwór, czekało na mnie na miejscu, ale i tak zabrałem z Polski tyle sprzętu, że nie zmieściłem się w limicie na nadawany bagaż – mówi Andrzej. – Szczęśliwie obie moje torby dotarły ze mną na miejsce, a o zgubę nie było trudno, bo leciałem do Whitehorse z dwoma przesiadkami – w Londynie i Vancouver – opowiada.

Na trasie znajdują się trzy przepaki, czyli miejsca, gdzie można przechować ubrania na zmianę czy zapasy żywności. Na dwóch pierwszych punktach obowiązują limity czasowe – do Braeburn, 151 km od startu, Andrzej musi dotrzeć w ciągu trzech dni, a do Carmacs, 278 km od startu, w ciągu czterech i pół dnia. Całą trasę musi pokonać w ciągu trzynastu dni.

Przez pierwsze dwa dni zamierzam biec po około 50 km dziennie. Jeśli jednak mój organizm będzie dobrze funkcjonował w niskich temperaturach, przyspieszę – zdradza swoją taktykę.

Kolejne etapy przygotowań Andrzej relacjonował na swoim blogu andrzejgondek.blog.pl, publikując plan treningowy, dietę i wyniki specjalistycznych badań. Dzielił się też szczegółowym opisem niezwykłej trasy i przekonywał, że równie ważne jest dla niego przygotowanie fizyczne, jak i mentalne.

Jak to wytrzymać?

– Sztuka polega na tym, by odłączyć głowę od ciała. Ciało wysyła komunikaty z mięśni, z nóg, ze skóry, że jest ciężko, gorąco, że masz żywe rany, opuchnięte stopy, bóle przeciążeniowe, jesteś głodny, odwodniony – musisz umieć oderwać się od tych zakłóceń – tłumaczy.

Reklama

Na Yukonie, na najdłuższym dystansie biegowym, Gondek rywalizuje z 34 zawodnikami z całego świata.

Reklama
Reklama
Reklama