Reklama

Nie będzie to nic nadzwyczajnego, bo tak zachowują się pozostałe znane nam koronawirusy. Obecnie na Ziemi infekuje człowieka 7 takich patogenów. W większości przypadków ludzie ”przechodzą” te infekcje jak grypę.

Reklama

- Ten wirus raczej zostanie z nami na dłużej. Może nawet na zawsze. Po prostu wejdzie to repertuaru wirusowego człowieka. Na pewno nie zniknie bez szczepionki – przekonuje w serwisie Business Insider Amesh Adalja, ekspert ds. chorób zakaźnych z Johns Hopkins Center for Health Security.

Wirusy atakujące układ oddechowy człowieka mają charakter okresowy, bo niska temperatura pomaga utwardzić ochronną żelową membranę otaczającą cząsteczki wirusa przenoszonego w powietrzu. Im twardsza ”skorupa”, tym dłużej może przetrwać w środowisku.

– Północna i południowa półkula nie przechodzą pór roku w tym samym czasie. Gdy w Chinach czy Stanach Zjednoczonych robi się cieplej, ochładza się Ameryka Południowa i Oceania. Poza tym, w niektórych krajach nie ma radykalnych zmian między porami roku, więc grypa krąży po świecie cały czas – tłumaczy Amanda Simanek, epidemiolog z University of Wisconsin w Milwaukee.

- Teoretycznie mówimy tu o wróżeniu z kryształowej kuli. Niemniej, wirusy atakujące układ oddechowy człowieka w ostatnich 50 latach są sezonowe. Pojawiają się i infekują jak grypa. W tej chwili w samej tylko Anglii mogą być tysiące zarażonych nimi ludzi – mówi dziennikowi ”Daily Telegraph” prof. John Oxford, wirusolog z Queen Mary University w Londynie.

Prof. Oxford tłumaczy, że na tym etapie możemy jedynie czekać i obserwować zachowanie SARS-CoV-2. Czas pokaże, czy podzieli los pozostałych członków koronawirusowej rodziny. – Moim zdaniem tak będzie. Za dużo widać elementów zbieżnych z innymi wirusami tego typu – przekonuje ekspert.

Nadejście ciepłych dni, prewencyjna izolacja ludzi od siebie, także ograniczenie przytulania i całowania, dokładne dbanie o higienę a szczególnie dokładne mycie rąk powinny ”kupić” naukowcom wystarczająco dużo czasu na stworzenie szczepionki - uważa prof. John Oxford.

- Nadejście wiosny oznacza przede wszystkim zmianę w naszym zachowaniu, niekoniecznie wirusa. W jakiś sposób tak zmieniamy nasze rytuały, że ryzyko przeniesienia wirusa z osoby na osobę spada – przekonuje dr. Michael Skinner, wirusolog z Imperial College London.

Możliwe, dodaje dr. Skinner, że czeka nas nawrót COVID-19 z nadejściem zimy. Taka ”druga fala” nie jest niczym niezwykłym, nawet trzecia zdarza się z wirusami grypy. Ekspert podpowiada, że jedyna możliwość, by SARS-CoV-2 całkowicie zniknął, to gdyby wszyscy zostali zainfekowani i w konsekwencji zostali uodpornieni. To sytuacja, wydaje się, możliwa jedynie w warunkach idealnych.

Problem, na który zwrócił uwagę m.in. ”Polityka”, to możliwość mutacji wirusa. – Koronawirus może zmieniać się po to, aby nasz układ odporności oszukiwać. W kilku krajach Azji, które pierwsze musiały stawić czoła epidemii, jest już wiele osób wyleczonych z Covid-19. Ale są doniesienia i o tym, że blisko 14 proc. pacjentów uznanych za wyleczonych ponownie zostało zakażonych. Czyżby więc wirus tak szybko mutował? – zastanawiają się autorzy tygodnika.

Wirusy bywają wyjątkowo wytrwałe w swoim dążeniu do infekowania. Być może, gdy zgodnie z procedurą Światowej Organizacji Zdrowia, wykonywano drugi test mający potwierdzić wyleczenie (gdy brak innych widocznych objawów), patogen ukrył się gdzieś w organizmie i wrócił dopiero po pewnym czasie, ponownie zarażając pacjenta.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama