Naukowcy rozważają budowę ogromnych podwodnych „kurtyn” wokół lodowej pokrywy Antarktydy
Antarktyda zawiera największy rezerwuar lodu na Ziemi, liczący około 26,5 miliona kilometrów sześciennych. Każdej godziny kontynent traci około 17 milionów ton lodu – co odpowiada gigantycznej bryle o wymiarach 260 metrów sześciennych. Powstrzymanie topnienia lodowców jest niezbędne, jeśli chcemy żyć na naszej planecie przez kolejne setki lat. Czy umożliwi to nam podwodna kurtyna?
- Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka
Spis treści:
- Krytyczny wzrost poziomu mórz i oceanów
- Polityczne zamrożenie
- Kontynent zdemobilizowany
- Między zyskiem a ekologią
Antarktyda to jedyny kontynent na Ziemi, który nigdy nie doświadczył wojny – przynajmniej na razie. Jednak nowy pomysł ratowania lodowej pokrywy kontynentu może doprowadzić do eskalacji międzynarodowych konfliktów politycznych.
Hipotetyczny plan geoinżynieryjnego ratowania Antarktydy zakłada – w uproszczeniu – budowę pływającej „kurtyny” o wysokości 100 metrów, przytwierdzonej do dna morskiego. Ma się ona rozciągać na 80 kilometrów wokół zagrożonych pokryw lodowych, takich jak zachodnia pokrywa lodowa Antarktydy.
Kurtyna miałaby ograniczyć przepływu ciepłych prądów oceanicznych, które przyspieszają topnienie lodu. Pomysł pochodzi od interdyscyplinarnego zespołu badawczego, który zdaje sobie sprawę, że to rozwiązanie wymaga dalszych badań i wiąże się z licznymi wyzwaniami technologicznymi.
Krytyczny wzrost poziomu mórz i oceanów
Przy projektach na tak wielką skalę trudno o pewność, czy się sprawdzą. Mimo wszystko przy katastrofalnej utracie lodu – mówimy przecież o 17 milionach ton na godzinę – należy rozważyć wszelkie możliwości. Polarnicy, którzy niedawno spotkali się w Australii aby przedyskutować metody spowolnienia utraty lodu twierdzą, że sam lodowiec wschodnioantarktyczny zawiera wystarczającą ilość wody, aby podnieść światowy poziom mórz o około 50 metrów, jeśli całkowicie się stopi.
Ale, jak się okazuje, problemem jest nie tylko technologia. Nowe badanie wskazuje, że taki megaprojekt geoinżynieryjny może uczynić z Antarktydy „przedmiot międzynarodowych sporów”.
Dlaczego ratowanie lodowego kontynentu może wywołać międzynarodowy konflikt? Antarktyda to wyjątkowy przypadek w stosunkach międzynarodowych. Dziesiątki państw podpisały Układ Antarktyczny z 1959 roku, który zakazuje działań militarnych, testów nuklearnych i wydobycia surowców na tym obszarze.
Polityczne zamrożenie
Siedem krajów – Argentyna, Australia, Chile, Francja, Nowa Zelandia, Norwegia i Wielka Brytania – rości sobie prawa terytorialne do części Antarktydy, ale roszczenia te są „zamrożone” na mocy układu. Mimo pewnych nakładających się roszczeń – zwłaszcza między Wielką Brytanią, Chile i Argentyną – układ skutecznie zapobiegł konfliktom na kontynencie. Przynajmniej na razie.
Z artykułu zamieszczonego na łamach „International Affairs” można dojść do wniosku, że projekt „kurtyny” może zakłócić ten długotrwały pokój, wywołując nowe spory o suwerenność, władzę i bezpieczeństwo. Choć Układ Antarktyczny zawiesza roszczenia terytorialne, nie rozwiązuje ich, co otwiera przestrzeń na napięcia, gdy działania takie jak geoinżynieria mogą być postrzegane jako faworyzujące lub podważające interesy określonych państw.
Kontynent zdemobilizowany
Jedną z kwestii rozważanych w artykule jest nawet to, czy tego typu mega struktura antarktyczna mogłaby być celem ataku terrorystycznego. Groźba przerwania kurtyny byłaby realnym zagrożeniem dla krajów położonych na niskiej wysokości nad obecnym poziomem morza.
– Nawet jeśli te scenariusze wydają się odległe, sama możliwość takich zagrożeń bezpieczeństwa ma istotne implikacje dla proponowanych dóbr publicznych. W związku z tym infrastruktura musiałaby być monitorowana i chroniona, co miałoby poważne konsekwencje dla środków bezpieczeństwa i użycia siły na Antarktydzie […] mając na uwadze, że jest to obecnie kontynent zdemilitaryzowany i jedyny na świecie, który nigdy nie doświadczył wojny – napisali autorzy artykułu Patrick Flamm z Instytutu Badań nad Pokojem we Frankfurcie i Akiho Shibata z Kobe University.
Autorzy w swojej pracy odwołują się również do wcześniejszych sporów, aby zastanowić się, jak można by zarządzać taką hipotetyczną sytuacją. Przykładowo, wskazują na intensywne debaty dotyczące wydobycia surowców na Antarktydzie w latach 80., które udało się rozwiązać w 1991 roku dzięki „Protokółowi o ochronie środowiska do Układu Antarktycznego”, zakazującemu wydobycia w tym regionie na czas nieokreślony.
Między zyskiem a ekologią
Rozważania te rzucają nowe światło na projekty mające kluczowe znaczenie dla ratowania Ziemi i ludzkości. Bo z jednej strony mówimy o zbliżającej się katastrofie. W wyniku roztopienia lodów Antarktydy i wzrostu poziomu mórz i oceanów wielkie miasta portowe i cenna infrastruktura mogą zostać zatopione. Podniesienie się poziomu mórz nie będzie przebiegać spokojnie.
Wzrost ilości wody w obiegu to również większa ilość pary wodnej w powietrzu i ekstremalne zjawiska pogodowe jak np. niedawna błyskawiczna powódź w Hiszpanii, które pochłonęła ponad dwieście ofiar. Ekstremalne zjawiska pogodowe będą również niszczyć uprawy i zagrażać nam na dziesiątki innych sposobów.
Z drugiej strony interes polityczny oraz zasoby, nawet jeśli wydają się być krótkotrwałe i mniej znaczące, są dla państw bardziej kuszące niż wspólna dbałość o planetę. Od tego, czy w tym sporze wygra nauka, czy ekonomia, zależy nasze być albo nie być.
– W obecnych warunkach, przy rosnącej rywalizacji międzynarodowej i strategicznej konkurencji wielkich mocarstw, niezwykle mało prawdopodobne byłoby osiągnięcie dyplomatycznego sukcesu na poziomie wymaganym dla realizacji proponowanej infrastruktury geoinżynieryjnej – podsumowują autorzy artykułu.