Reklama

Odkrycie to niestety zdaje się być efektem z zamiaru dobrego aczkolwiek błędnego sposobu rozumowania współczesnej cywilizacji zachodu. Dawne cywilizacje widziały świat z innej perspektywy.

Reklama

Jak podała prasa kanadyjska, 15-letni William Gadoury dopasował ponad 20 konstelacji gwiazd do mapy znanych nam osad Majów. Miasta idealnie pokrywały się gwiezdną mapą za wyjątkiem trzeciej brakującej osady w jednej z konstelacji, która uwzględnia znane miejsca Calakmul i El Mirador.

Gadoury, posługując się odpowiednią gwiazdą, wskazał lokalizację potencjalnego znaleziska w stanie Campeche w Meksyku. Analiza zdjęć z satelity przeprowadzona przez Armanda LaRocque’a, adiunkta na Uniwersytecie Nowego Brunszwiku, podobno miała ukazać piramidę i kilkadziesiąt budowli.

Odkrycie tego miejsca, które Gadoury nazwał K’aak Chi, inaczej “ogniste usta”, jest jednak odrzucane przez niektórych naukowców.

Ani Gadoury ani LaRocque nie odpowiedzieli na prośby o wywiad w prasie.

Dopasowywanie współczesnych map do krajobrazu Majów

Anthony Aveni, astronom i antropolog powszechnie uważany za ojca astroarcheologii, twierdzi, że próba wymuszenia bezpośredniego związku pomiędzy współczesną mapą gwiazd i dużą liczbą dawnych, stworzonych przez człowieka miejsc – i nieważne czy chodzi o miasta Majów czy rysunki z Nazca – to nic innego, jak dzieło twórczej wyobraźni.

- Mapa jaką znamy, czyli zmniejszona do odpowiedniej skali reprezentacja rzeczywistości geograficznej, to pojęcie wymyślone przez współczesną cywilizację Zachodu – twierdzi Aveni i dodaje, że kosmos jest „z całą pewnością istotny” w sposobie przedstawiana tego, jak budujemy, ale nie aż w takim stopniu, jak twierdzi Gadoury.

Co więcej, o ile wiemy, że Majowie wyróżniali 13 gwiazdozbiorów zodiakalnych, jest jeszcze kilka innych teorii na temat tego, co mogą one sobą przedstawiać, a nawet w jaki sposób są rozmieszczone – dodaje Aveni.

- To interesujący przykład naszej fantazji … Patrzymy na te współczesne mapy gwiazd i widzimy rzeczy tak, jakbyśmy dopatrywali się wzorów w chmurach – tłumaczy Aveni i przezornie dodaje, że nie odrzuci jednak hipotezy nastolatka, dopóki nie pozna wszystkich danych.

Aveni chwali za to jego wyobraźnię i inicjatywę. – Myślę, że jest bardzo bystrym młodym człowiekiem i niezależnym myślicielem. Mam nadzieję, że za swoją pracę otrzyma stypendium naukowe – podkreśla.

Analiza obrazów

Niektóre media szybko zadecydowały, że nieprawidłowości na zdjęciach z satelity i Google Earth to tak naprawdę opuszczone pole kukurydzy, jednak stypendysta Towarzystwa National Geographic Francisco Estrada-Belli, specjalizujący się w archeologii Majów i teledetekcji, uważa, że dostępne obrazy w żaden sposób nie dostarczają niezbitych dowodów na wykluczenie którejkolwiek z opcji.

- Na zdjęciach nie widać niczego, co jednoznacznie można by uznać za piramidy; to może być wylesione miejsce w dżungli, jak i wiele innych rzeczy. Widzę za to wielokątne kształty w koronach drzew lasu – przekonuje Estrada.

Choć zdjęcia satelitarne mogą pokazywać nieprawidłowości w koronach drzew, tylko przyrządy do teledetekcji takie jak lidar (ang. Light Detection and Ranging, LiDAR) potrafią przebić się przez warstwę roślinności i dać naukowcom lepsze pojęcie o tym, co rzeczywiście znajduje się na powierzchni.

- Jeżeli Gadoury ma dostęp do zdjęć zrobionych lidarem, pewnie jest w stanie wykluczyć niektóre obszary, jak i potwierdzić lokalizację nawet niewielkich miejsc cywilizacji Majów – zauważa Estrada.

Estrada dodaje, że to również całkowicie możliwe, że Gadoury mógł odkryć osadę Majów przez całkowity zbieg okoliczności.

- Jestem głęboko przekonany, że setki miejsc Majów nadal pozostają nieodkryte i są wszędzie na terenie dżungli – twierdzi. Prawdopodobieństwo, że wskażesz palcem jakiś punkt na mapie tego regionu [i trafisz na osadę Majów] jest bardzo duże.

Projekt z targów naukowych sensacją medialną

Gadoury na początku zaprezentował swoje odkrycie na konferencji naukowej w 2014 roku, po tym jak zdobył główną nagrodę na lokalnych targach naukowych za projekt pt. „Zrodzony z nieba”. Jego prezentacja zwróciła uwagę Kanadyjskiej Agencji Kosmicznej (ang. Canadian Space Agency, CSA), która udostępniła mu zdjęcia satelitarne.

- Zdaliśmy sobie sprawę, że ten dzieciak potrzebował jakiegoś wsparcia, więc CSA udostępniło mu kilka zdjęć. Praca jest tylko i wyłącznie jego – tłumaczy kierownik ds. projektów CSA Daniel De Lisle.

- Ma zaledwie 15 lat, ale czeka go interesująca przyszłość – uważa De Lisle. Możliwe, że któregoś dnia będę dla niego pracować.

Estrada również chwali wysiłki Gadoury’ego: - Należą mu się brawa za przedstawienie swojej teorii i zbadanie jej przy użyciu najnowszych technologii, które w tym momencie są najbardziej skuteczne przy lokalizowaniu znalezisk w odległych i trudno dostępnych miejscach.

- Chcę mu zaproponować wspólną wyprawę do dżungli w poszukiwaniu tych zaginionych miejsc Majów – dodaje na koniec.

Zobaczymy, czy nastolatkowi uda się przekonać archeologów o swojej teorii.

Tekst: Kristin Romey

Źródło: National Geographic News

O odkrywaniu zaginionych miast przeczytacie w najnowszym numerze National Geographic!

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama