Bieg ultra Granią Tatr - relacja uczestnika
Góry są jak narkotyk, nawet jeśli nie będę biegał w nich na zawodach to na pewno będę tam trenował - powiedział uczestnik jednego z najtrudniejszych wyzwań sportowych: Biegu ultra Granią Tatr
Każdy, kto zna Tatry, wie, jakim wyzwaniem są dla turystów: bardzo trudna wspinaczka, bardzo strome zejścia. A teraz wyobraźmy sobie bieg na tak wymagającej trasie. W sobotę 17 sierpnia o godzinie 4 rano wystartowała grupa śmiałków, którzy postanowili zmierzyć się z tym wyzwaniem.
- Taka trasa zajmuje doświadczonemu turyście 3 dni, my mieliśmy na to 17 godzin - uświadomił nam jeden z uczestników.
Organizatorzy uprzedzali: - Trasa jest bardzo wymagająca technicznie: ekspozycja, dużo skał, luźnych kamieni, znaczne przewyższenia, zmienna pogoda. Dystans to 70 km, a w tym przewyższenia: około +5000 m/-4900m. W biegu wystartowali tacy zawodnicy jak choćby Marcin Świerc, (I miejsce w Mistrzostwach Polski w biegach wysokogórskich skyrunning w 2012 roku) ale także amatorzy, dla których bieganie to po prostu pasja. Jednym z nich jest Jacek Grzędzielski, który na trasę zabrał naszą flagę, a zaraz po biegu znalazł chwilę, by z nami porozmawiać i opowiedzieć o tym, dlaczego biegi górskie tak bardzo uzależniają.
fot. Andrzej Marcisz
Z Jackiem Grzędzielskim rozmawia Anna Szczypczyńska
Kiedy rozmawialiśmy jeszcze na kilka dni przed biegiem, bardzo się bałeś. To nie był Twój pierwszy bieg ultra, masz na swoim koncie choćby Bieg Rzeźnika, a jednak stres był bardzo duży. Jak wytłumaczyłbyś laikom trudność trasy? Skąd tyle obaw?
Jeszcze przed startem ten bieg stał się legendą. Jego trudność potwierdził sam Marcin Świerc prognozując, iż ukończy go zaledwie 20-30 osób. Ja bardzo dobrze znam Tatry i "niestety" wiedziałem co nas czeka. Trasa to ponad 70 km ciężkiego, górskiego terenu, bardzo trudne technicznie zbiegi, mało miejsc w których można złapać "rytm" biegowy. Mam trochę trudne zadanie, bo ktoś, kto nie biegał po górach, nie zrozumie nawet najdokładniejszego opisu, z drugiej strony ktoś, kto raz biegał po Tatrach, wie o czym mowa. Krótko: taka trasa zajmuje doświadczonemu turyście 3 dni, my mieliśmy na to 17 godzin.
Jak długo przygotowywałeś się do Biegu Granią Tatr? Z tego co wiem to były tygodnie bardzo trudnych treningów, w tym sporo z nich już w górach na trasie zawodów?
Praktycznie od momentu zapisów, które ruszyły 18.03. Przebiegłem też całą trasę dzieląc ją sobie na 3 etapy, to okazało się później bardzo pomocne.
Udało się. Radość na mecie była wielka?
Udało się, choć sam jeszcze w to nie wierze. Radość była największa, że dotarłem bez kontuzji i jednak w limicie 17 godzin. Na prawdziwe celebrowanie zwycięstwa zabrakło sił niestety.
W czasie samych zawodów miałeś chwile, kiedy chciałeś zejść z trasy?
Miałem dwa bardzo poważne kryzysy. Z racji tego, iż - delikatnie mówiąc nie należę do chudych biegaczy - taki długi wysiłek nie pozwala mi dostarczyć odpowiedniej ilości energii. Myślę że moim granicznym czasem jest 6-8 godzinny wysiłek, potem już jest mi bardzo ciężko, nogi pozwalają biec, ale energii brak. Do tego potworny jak dla mnie upał od godziny 11 do późnego popołudnia, straciłem ponad 10 litrów płynów na trasie. Pierwszy kryzys miałem po podejściu na Ciemniak, które w słońcu dłużyło się bez końca. Ten kryzys trzymał mnie aż do Kasprowego, potem to, co lubię najbardziej, czyli zbieg do Murowańca, gdzie odzyskałem siły i wolę walki. Po Murowańcu energii starczyło do przełęczy Krzyżne, zbieg a raczej szybkie zejście, wypalił resztki mojej silnej woli. Do tego mały incydent z turystami, którzy usiedli na samym środku ścieżki blokując mi zbieg, musiałem ich ominąć gwałtownym odskokiem i skończyło się to potwornym skurczem łydki. Jakoś z pomocą mentalną mojego kolegi, z którym biegłem od startu do 35km, a który dogonił mnie po 5 godzinnej rozłące, dotarłem do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Tam mirinda, cola i decyzja: próbujemy razem ukończyć w limicie.
O czym myślisz, kiedy walczysz na tak wymagającej trasie? Masz jakieś swoje sposoby? Jedni myślą o tym, co lubią robić najbardziej, inni wizualizują sobie to, jak będą świętować. Zastanawiam się, czy masz swój sposób na takie trasy?
Rozkładam takie trasy na kolejne punkty, do których mam dotrzeć. Tu były nimi schroniska, przełęcze. Nie myślę o mecie zbyt szybko, dopiero na 2-3 godziny przed końcem. Nie do przecenienia są też myśli o wszystkich ludziach, którzy mi dopingują i których staram się nie zawieść, to niesamowite, jak czuć ich wsparcie, szczególnie w ciężkich chwilach.
Zaraz po biegu powiedziałeś, że to był twój ostatni start w biegach górskich. To trochę tak, jak po imprezie mówimy, że nie dotkniemy już alkoholu. Pewnie za kilka dni, może tygodni wyznaczysz sobie jeszcze bardziej ambitny cel. Jak na razie to był najtrudniejszy start w Twoim życiu? Jeśli porównasz go z poprzednimi wyzwaniami jak np. Bieg Rzeźnika?
Sam nie wiem, jak to się dalej potoczy. Problem ze mną jest taki, że na dystansach ultra nie osiągam satysfakcjonujących mnie wyników. Na klasycznych płaskich maratonach ludzie, którzy mają na nich czas gorszy nawet o godzinę ode mnie, wyprzedzają mnie na ultra o 3-4 godziny. Jeśli nie odkryje sposobu na zniwelowanie tej różnicy,to myślę że zostanę przy maratonach. Już tak niestety jest, że mam psychikę zawodnika, który nie lubi zamykać stawki, chce walczyć na maksimum swoich możliwości, a biegi ultra i górskie nie ułatwiają mi tego zadania. Jeśli chodzi o skale trudności, to na pewno był to najbardziej wymagający bieg ultra, w jakim startowałem, choć Rzeźnika wspominam znacznie gorzej z powodu swojej niedyspozycji na tym biegu, szczerze to chyba do dziś siedzi mi on w głowie i będzie moim najbardziej traumatycznym biegowym wspomnieniem.
Startujesz też sporo w biegach ulicznych. Masz bardzo dobre wyniki. Mimo wszystko ciągnie Cię w góry. Co takiego jest w biegach górskich, że przeklina się je tuż przed startem, całą trasę, na mecie mówi się, że nigdy więcej, a jednak wciąż obiera się jeszcze trudniejsze trasy? Wciąż się tam wraca?
Góry są jak narkotyk, nawet jeśli nie będę biegał w nich na zawodach to na pewno będę tam trenował. Każdy w górach odnajduje coś dla siebie. Ja lubię sam trenować, zmagać się tylko ze swoimi słabościami, niesamowitą radość sprawiają mi też zbiegi, które w górach uwielbiam. Paradoksalnie im szybciej zbiegasz tym jest to bezpieczniejsze, często specjalnie przed zbiegiem odpoczywam żeby mieć 100% siłę, na szybki zbieg, podczas zbiegu zawsze mam wyższe tętno niż na podejściu, podbiegu.
Teraz odpoczywasz i jesteś na nie. Ale masz jakąś trasę w głowie, która chodzi za Tobą od pewnego czasu i chciałbyś się z nią zmierzyć?
Moim celem był UTMB (Ultra Trail du Mont-Blanc) w 2014, zebrałem już wszystkie potrzebne punkty, a mimo to jestem teraz paradoksalnie na nie. Nie wiem, czy mi przejdzie, może "trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym" :-)? Jak by się to nie potoczyło, to Bieg Granią Tatr był moim ostatecznym wewnętrznym sprawdzianem, jego wyniki muszę sobie przeanalizować na spokojnie w ciągu kilku najbliższych miesięcy.
Odpoczywaj i jeszcze raz gratulujemy!
Dziękuje bardzo za gratulacje i doping.