Reklama

Na pewno znacie to uczucie, kiedy podczas wchodzenia na szczyt walczycie o każdy oddech, wyznaczacie sobie kolejne drobne cele – dojdę jeszcze do tego drzewa, a potem do tej przełęczy, jeszcze kilka kroków i zrobię sobie przerwę. Dlaczego więc tak lubię góry? Bo są dla mnie wyzwaniem. Próbą zmierzenia się z własnymi słabościami i przezwyciężenia ich. A nagrodą jest nie tylko satysfakcja, ale przede wszystkim oszałamiające widoki. Bo góry, jak żadne inne miejsca na świecie, oferują nam tę surową, naturalną dawkę piękna. Ten nieprawdopodobny spokój i majestat.

Reklama

Miałam to szczęście, że w ciągu trzech tygodni stanęłam na dwóch różnych szczytach. Na skalistym Ipsarionie, dachu greckiej wyspy Tasos (1204 m n.p.m.) – żałuję, że mając zbyt mało czasu, nie zdecydowałam się na pełny trekking, tylko na wersję offroadową, o czym piszę na str. 52 – i na bieszczadzkiej Tarnicy (1346). Przejście szlaku z Mucznego, przez Bukowe Berdo, na najwyższy szczyt tych gór był czystą przyjemnością (reportaż Michała Cessanisa na str. 34).

Na długo zapamiętam łąki pełne kwiatów, tańczące na zboczach wiekowe buki i połoniny magnetyzujące zielenią po horyzont. Na pewno ten szlak zachwyci Was jesienią, bo o tej porze roku Bieszczady wyglądają najpiękniej. Ale góry dają też szansę spotkania ciekawych ludzi, a nawet naszych wiernych Czytelników – z Anitą i Robertem z Warszawy zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie pod słynnym krzyżem na Tarnicy. A więc, drodzy Czytelnicy, dziękuję, że jesteście z nami, i mam nadzieję do zobaczenia na szlaku.

Reklama

Agnieszka Franus, redaktor naczelna

Reklama
Reklama
Reklama