10/2014

Mój amerykański senW Stanach można być nieskończoną ilość razy i wciąż odkrywać je na nowoMoje najlepsze wspomnienie z Ameryki? Pewien poranek osiem lat temu, kiedy po raz pierwszy weszłam do siedziby National Geographic w Waszyngtonie jako redaktor naczelna NG i Travelera. Wtedy dotarło do mnie, że USA to kraj naprawdę wielkich możliwości i spełniających się marzeń. Także tych podróżniczych. Po prostu warto choć raz w życiu zobaczyć Wielki Kanion o wschodzie słońca, napić się wina u Roberta Mondaviego w Napa Valley, wtopić się w barwny tłum na nowojorskim Manhattanie (w tym mieście ludzie mówią w 800 językach!) czy posłuchać bluesa w Luizjanie. Mam stąd też trochę ekstremalnych wspomnień – tu zanurkowałam do leżącej na dnie oceanu u wybrzeża Florydy podwodnej bazy naukowej Aquarius, zdobyłam szczyt McKinley na Alasce zaliczany do Korony Ziemi i doświadczyłam najwyższej temperatury w moim życiu, czyli ponad 50 stopni ciepła w Dolinie Śmierci. Odwiedziłam też Los Angeles zwane Miastem Aniołów, gdzie niemal każdy wygląda jak hollywoodzka gwiazda, i Akron w Ohio, gdzie żyją chyba najgrubsi i najmniej atrakcyjni ludzie świata. Za Wielką Wodą byłam wiele razy, ale wciąż nie czuję, że zrozumiałam Amerykę. Bo jak poznać kraj, który jest 30 razy większy od Polski, a zamieszkuje go ponad 300 mln ludzi stanowiących mozaikę kultur z całego świata? W tym wydaniu Travelera podjęliśmy wyzwanie i specjalne dla Was opisujemy kultowe trasy Stanów Zjednoczonych. Naprawdę warto z nami odkryć Amerykę!