Wybuch w rosyjskim centrum wirusologii. Tu składowane są próbki wąglika i ospy prawdziwej
Personel laboratorium Wektor potwierdził w oficjalnym oświadczeniu – doszło do eksplozji butli z gazem i pożaru. To jedno z ostatnich dwóch miejsc na świecie, gdzie składowano próbki wirusa powodującego ospę prawdziwą.
- Błażej Grygiel
Do wypadku doszło w godzinach prac remontowych i inspekcji sanitarnej Państwowego Rosyjskiego Centrum Badań Wirusologii i Biotechnologii, znanym pod nazwą Wektor. Laboratorium znajduje się w osiedlu Kołcowo, należącego do obwodu syberyjskiej metropolii Nowosybirsk. W mieście tym mieszka w nim 1,5 mln ludzi i nieoficjalnie uznawane jest za stolicę Syberii.
"Na 5 piętrze 6-piętrowego budynku laboratorium żelbetowego w remontowanym pomieszczeniu inspekcji sanitarnej wybuchł pożar z butlą gazową (zlikwidowany na powierzchni 30 m2). ” – czytamy w oświadczeniu na stronie placówki naukowej.
Personel laboratorium dodaje, że w czasie wypadku nie przeprowadzano żadnych prac z próbkami wirusów oraz, że nie została uszkodzona konstrukcja budynku. Jeden z pracowników trafił na intensywną terapię z obrażeniami od oparzeń.
Placówka Wektor powstała w 1974 roku i owiana była złą sławą miejsca gdzie opracowywano broń sowiecką biologiczną podczas Zimnej Wojny. Obecnie to jedno z największych na świecie centr opracowujących nowe szczepionki oraz metody diagnozowania i walki z chorobami zakaźnymi.
Powołując się na lokalne władze agencja RIA-Novosti podaje, że nie wykryto żadnego biologicznego zagrożenia w związku z wypadkiem.
Drugim z ośrodków przechowujących wirusa jest amerykańskie laboratorium Centr Kontroli i Zapobiegania Chorób Zakaźnych (CDC) w Atlancie.
Wirus ospy prawdziwej został w 1980 roku uznany w przez Światową Organizację Zdrowia za eradykowany, czyli pokonany i wyeliminowany ze środowiska wśród ludzi, roślin i zwierząt. Zniszczony i niezdolny do powrotu.
Ośrodek Wektor przechowuje także próbki wirusów Ebola oraz wąglika. Poniedziałkowy wypadek nie jest pierwszym w tym miejscu, o którym dowiedział się świat. W 2004 roku zmarła pracująca tam Antonina Presniakowa, która przypadkowo ukłuła się igłą z wirusem Ebola, na którego wciąż nie mamy szczepionki ani antidotum. Patogen wywołuje śmiertelną w skutkach gorączkę krwotoczną. O incydencie władze poinformowały WHO dopiero po dwóch tygodniach.
Choć eksperci oceniają, że wypadek raczej nie jest groźny, a wirusy nie dość, że są trzymane w najmocniej zabezpieczonych miejscach, których tego typu wydarzenie nie powinno naruszyć.
Z drugiej strony wydarzenie budzi na całym świecie duży niepokój w związku z niedawną nieudaną próbą rakietową. W wyniku awarii napędu i eksplozji zginęło 5 pracowników laboratorium. Po wypadku Rosja zamknęła na miesiąc dla żeglugi część Morza Białego, a zdawkowe informacje z Kremla odnośnie tej sprawy tworzyły wrażenie, jakby władza chciała ukryć cały incydent.
Błażej Grygiel