Reklama

Nikt już nie ma wątpliwości, że należy zatrzymać zanieczyszczanie Ziemi plastikiem. Unia Europejska postawiła na walkę z jednorazowymi opakowaniami i innymi rzeczami, które natychmiast po użyciu trafiają do śmieci, następnie wysypiska i wreszcie jako odpady do oceanów. Kubki, słomki, sztućce, patyczki do uszu – to wszystko ma zniknąć. Porozumienie w tej sprawie zostało już podpisane przez negocjatorów w Parlamencie Europejskim, jednak dopiero głosowanie na wiosnę usankcjonuje je w pełni.

Reklama

„Projekt plastikowych produktów powinien zawsze uwzględniać ponowne jego wykorzystanie i przetworzenie” - czytamy w oświadczeniu unijnym.

Porozumienie zakłada wprowadzenie zakazu łącznie dla 10 produktów: plastikowych sztućców, talerzy i słomek styropianowych opakowań żywności, jednorazowych kubków i naczyń do napojów plastikowych patyczków do uszu przedmioty z plastiku oksydegradowalnego (utleniającego się), które rozpadają się na małe części

Kraje UE mają niewiele czasu na przygotowania, zakaz wchodzi w życie już w 2021 roku.

- Terminy redukcji są bardzo, bardzo krótkie i agresywne – ocenia profesor Tony Walker z Dalhousie University, który zajmuje się zanieczyszczeniem środowiska.

To jednak nie wszystko, bo istnieje wiele innych kategorii produktów plastikowych, które są praktycznie jednorazowe. W ich wypadku Unia ma naciskać kraje członkowskie do ograniczania ich produkcji i wykorzystywania. Walker spodziewa się, że próg takiej redukcji wyniesie co najmniej 50%.

Inną częścią porozumienia jest problem papierosowych niedopałków. Producenci plastikowych filtrów papierosowych będą musieli pokrywać koszty usuwania ich ze środowiska.

- To spora odpowiedzialność, która spada na producenta przynajmniej tych przedmiotów – komentuje Melanie Bergman pracująca przy badaniach zanieczyszczenia plastikiem w niemieckim Instytucie Alfreda Wegenera.

Nadchodzący zakaz to jednak dopiero początek. Zakaz wymierzony jest przede wszystkim w przedmioty, które pozostawiają po sobie maleńkie odpady zanieczyszczające środowisko. Według Bergman istnieją jednak i inne źródła kłopotów: na przykład mikrowłókna plastikowe, które pojawiają się w środowisku za każdym razem gdy robimy pranie. Innymi źródłami są opony, a nawet plastikowe podeszwy butów. Część z tego udaje się zatrzymać dzięki oczyszczalniom ścieków, jednak około 3% wciąż przenika do wody, a to według badaczki niebezpiecznie dużo. Do wyłapania tego potrzebne będą dodatkowe filtry.

Naukowcy liczą, że dość radykalne rozwiązanie z Europy rozpali dyskusję na ten temat w innych krajach.

- Może powinniśmy zacząć pytać, dlaczego nie robimy tego w Ameryce Północnej? - pyta Walker.

Reklama

Źródło: PopSci

Reklama
Reklama
Reklama