Tak może wyglądać koniec ludzkości. Zobacz te przejmujące zdjęcia
Miasto jest w ruinie. Pociągi stoją nieruchomo na torach. W szkołach panuje cisza. Biblioteki i samoobsługowe pralnie niszczeją. Wszyscy znikli.
- Tekst: Jeremy Berlin Zdjęcia: Lori Nix i Kathleen Gerber
To koniec świata, jaki znamy, ale Lori Nix czuje się świetnie. To ona wraz z Kathleen Gerber, jej partnerką w sztuce i w życiu, są architektkami tej apokalipsy. Jest szary zimowy dzień na nowojorskim Brooklynie. Kobiety pracują w swym ciasnym mieszkaniu połączonym z atelier, starannie budując pomniejszone dioramy katastrofy.
Ich celem, jak mówi Nix, jest tworzenie i fotografowanie „otwartych narracji – modeli postludzkiej metropolii w przyszłości, po nieznanym kataklizmie”. – Chodzi o to, żeby odblokowywać i prowokować wyobraźnię widzów. Chcemy, żeby zastanawiali się nad teraźniejszością. Czy nadal mamy jakąś przyszłość?
Większość pomysłów do tych misternych scenek Nix czerpie z jazdy metrem i przeglądania zdjęć z wakacji. Dodatkowe inspiracje wynikają z jej przeszłości. Dorastając w Alei Tornad w latach 70. XX w., stykała się z ekstremalnymi warunkami pogodowymi. Wpływały też na nią filmy katastroficzne, takie jak Płonący wieżowiec, i fabuły z czarną wizją przyszłości, choćby Planeta małp.
Dziś uważa się za „fotografkę sztucznych krajobrazów”. – Ale zamiast włóczyć się w poszukiwaniu idealnego pejzażu, tworzę go na blacie stołu.
W tym momencie wkracza Gerber. Umiejętność złocenia, dmuchania szkła i malowania pozwala jej budować, rujnować i postarzać scenki.
– Ona jest rzeźbiarką, ja architektką – mówi Nix. – Ja wychodzę z pomysłami, podsuwam palety kolorów i ustalam kąt patrzenia. Ona zajmuje się detalami, sprawia, że wszystko się materializuje.
Ich lilipucie scenki mają od 50 cm do prawie 3 m średnicy. Są zrobione z pospolitych materiałów – papieru i akrylu, tektury i gliny, styropianu i arkuszy plastiku – za pomocą maleńkich elektronarzędzi. To żmudny proces – budowa każdej scenki zajmuje 7–15 miesięcy. Gdy wreszcie dobiega końca, Nix fotografuje efekt aparatem wielkoformatowym 8 x 10.
– Po naszej pracy tego nie widać – mówi Nix – ale ja właściwie jestem optymistką. I myślę, że nasze scenki, w których natura odzyskuje krajobraz, są w dziwaczny sposób pełne nadziei.
Gerber się z tym zgadza.
– Zawsze staramy się mieszać humor z horrorem – mówi. – Próbujemy angażować ludzi, skłaniać ich do myślenia.
1 z 4
Widoki z opuszczonych miast
Jako dziecko dorastające w maleńkim Norton w stanie Kansas Nix zawsze była „blisko zagrożeń i kataklizmów – złej pogody, zamieci, powodzi, plag owadów. No i oczywiście tornad”. Na tym zdjęciu, przedstawiającym coś, co może być salonem piękności zniszczonym przez huragan, w kadr wchodzi ręka Gerber, ilustrując skalę tej szczegółowej dioramy.
2 z 4
Widoki z opuszczonych miast
Samoobsługowa pralnia chyli się ku upadkowi. Czy mogła to spowodować katastrofa ekologiczna? – Każde pokolenie czuje, że jest coraz gorzej – mówi Nix. – Ale teraz człowiek zaczyna mieć wrażenie, że nie będziemy w stanie ocalić samych siebie.
3 z 4
Widoki z opuszczonych miast
Do każdego zestawu Nix i Gerber stosują inną skalę. Zaczynają od jednego przedmiotu, po czym budują wokół niego scenkę. W przypadku tej biblioteki, w której mech rośnie na ścianach, a brzozy ocieniają
książki – punktem wyjścia był globus z domku dla lalek.
4 z 4
Widoki z opuszczonych miast
Nix i Gerber dzielą się pracą. Jak było
w przypadku tego zdjęcia szkolnej pracowni anatomicznej? – Ja zrobiłam szafki, ściany, podłogi i krzesła, zaś Kathleen wszystkie modele anatomiczne. Po prostu ona się zajmuje trudnymi rzeczami – wyjaśnia Nix.