Podwójny huragan może uderzyć w Zatokę Meksykańską. Czarny scenariusz się spełni?
Zatoka Meksykańska niejednokrotnie musiała mierzyć się z tropikalnymi burzami i huraganami. Nigdy jednak z dwoma jednocześnie. Do takiej koszmarnej kumulacji może dojść w najbliższych dniach – ostrzegają meteorolodzy i uważnie obserwują prognozy.
W historii pomiarów dwukrotnie – w 1959 i 1933 roku – Zatokę Meksykańską nawiedzały równocześnie dwie burze tropikalne. Nie były jednak wówczas na tyle silne, aby określić je mianem huraganów. Pierwszy w historii podwójny huragan może nawiedzić te rejony w najbliższych dniach.
Taki scenariusz pokazały modele prognostyczne już 20 sierpnia. Choć wtedy jeszcze Laura i Marco – dwie tropikalne burze – nie zdążyły wystarczająco przybrać na sile.
Marco to cyklon najniższej pierwszej kategorii, a więc stosunkowo słaby. W ostatnich dniach uderzył w południowe wybrzeże Stanów Zjednoczonych na pograniczu Teksasu i Luizjany. Prognozy wskazują, że Marco kieruje się na północ od obecnej lokalizacji, prosto w górę Zatoki. NHC (Krajowe Centrum ds. Huraganów) wydało ostrzeżenia przed cyklonem dla części Hondurasu i południowo-wschodniego Meksyku. Marco może zagrozić też wschodniemu Meksykowi.
Laura okazuje się o wiele silniejszym cyklonem. NHC w obawie przed jej atakiem wydało ostrzeżenia dla większości Karaibów. Trasa Laury z wczesnych prognoz pokazuje, że znajdzie się nad terytorium Stanów Zjednoczonych, Wysp Dziewiczych, Haiti, Dominikaną, Kubą, Florydą, a następnie skieruje się do Zatoki Perskiej.
Mapy prognostyczne pokazują, że między cyklonami może dojść do spotkania. Meteorolodzy stwierdzili, że nie można dokładnie przewidzieć, jak te dwie burze będą się zachowywać, jeśli dojdzie między nimi do interakcji.
Jak na razie sytuacja wydaje się nie tak groźna, jak przewidywały najczarniejsze scenariusze – zakładające, że obie burze nasilą się i przejdą w huragany. Wówczas ich spotkanie byłoby niszczycielskie, a skutki uderzenia mogłyby być porównywalne do katastrofy, jaką sprowadził huragan Katrina.
Na razie tylko jeden z obiektów zmienił się w niebezpieczny cyklon, ale jeszcze nie huragan. Drugi pozostaje tropikalną depresją – słabym cyklonem. Nadal jednak mogą uderzyć w Zatokę Meksykańską jeden po drugim, co sprawi, że Laura spotęguje wywołane przez Marco powodzie i zniszczenia.
Ekspertów niepokoi jednak, że może dojść do tzw. „efektu Fujiwhary”, którego nazwa pochodzi od nazwiska japońskiego meteorologa Sakuhei Fujiwhary. To on jako pierwszy opisał zjawisko, w którym dochodzi do spotkania dwóch cyklonów lub huraganów. W czasie takiego spotkania burze zaczynają tańczyć wokół siebie. Washington Post donosi, że jednym ze skutków takiego tańca może być opóźnione przybycie Marco, co da mu więcej czasu na wzmocnienie się nad ciepłą wodą oceanu.
W wyniku „efektu Fujiwhary” cyklony oddziałują na siebie i niczym drapieżniki próbują przejąć kontrolę nad przeciwnikiem. Niewykluczone, że jeden z cyklonów wchłonie drugi, wzmacniającym tym swoją siłę.
Obserwatorzy podkreślają, że spotkanie burz może okazać się nie tak niszczycielskie, jak wydawałoby się na pierwszy rzut oka. Co więcej część z ekspertów uważa, że w Zatoce Meksykańskiej nie ma wystarczającej przestrzeni i warunków, które umożliwiłyby burzom odbycie takiego „tańca”.
Burze pozostają pod stałą obserwacją, a przewidzenie, jak rzeczywiście zachowają się w razie spotkania jest praktycznie niemożliwe.
Sezon huraganów 2020 jest wyjątkowo intensywny. Laura już 21 sierpnia)ustanowiła rekordy jako najwcześniejsza burza klasy L w historii. Cyklony tropikalne są określane kolejnymi literami alfabetu, gdy osiągają odpowiednią siłę.
W tym roku miały miejsce już pierwsze burze klas C, E, F, G, H, I, J i K – zauważył na Twitterze meteorolog z Houston, Matt Lanza.
National Oceanic and Atmospheric Administration twierdzi, że wraz z ociepleniem oceanów wywołanym zmianami klimatu, silne huragany będą prawdopodobnie występować częściej niż w poprzednich latach.