Koszmar artystów. Chopin również cierpiał na tę niezwykle rzadką fobię
Tafefobia to przerażający strach, który drążył Fryderyka Chopina. Skąd wziął się lęk przed pogrzebaniem żywcem i jakich sławnych ludzi dotknął? Jak próbowali z nim walczyć?
W tym artykule:
Wywołujące dreszcz grozy starożytne opowieści Platona i Pliniusza o zwłokach budzących się do życia na pogrzebowych stosach wskazywały, że przedwczesne pogrzeby nie były wtedy ewenementami. Rzymski lekarz Celsus wskazywał, że nawet ludzie z niewątpliwymi oznakami śmierci – jak zanik pulsu, brak oddechu, ustanie akcji serca – potrafią nagle wrócić do życia. Czy można zatem takim oznakom wierzyć?
Dziś znamy już takie pojęcia jak śmierć kliniczna czy stan wegetatywny. Kiedyś niewiedza prowadziła jednak do fatalnych pomyłek. Przez wieki nauka nie potrafiła sobie z nimi poradzić. Tak powstał lęk przed pogrzebaniem żywcem – zwany tafefobią.
Jak zapobiec pogrzebaniu żywcem
Szczególnie doskwierał przedstawicielom elit, mającym sporo do stracenia, a dużo do ocalenia. Pod koniec XVII wieku francuska księżniczka Elżbieta Orleańska tak bała się pogrzebania żywcem, że przed przyszłym pochówkiem kazała dwukrotnie zaciąć swoje stopy brzytwą. Z końcem XVIII stulecia umierał z takim lękiem w Ameryce sam Jerzy Waszyngton. Nakazał przed śmiercią wstrzymać się z pochówkiem kilka dni, by jego pogrzeb nie okazał się przedwczesny.
W XIX wieku paranoicznie bał się pogrzebania żywcem pisarz Edgar Allan Poe. Taki wątek pojawiał się w licznych jego dziełach, np. „Zagłada domu Usherów”, „Czarny kot”, „Beczka Amontillado” czy „Przedwczesny pogrzeb”. Główny bohater tego ostatniego tak wyjaśnia istotę swej choroby: „Niekiedy chory tylko dzień jeden lub nawet krócej znajduje się w stanie jakby wzmożonego letargu. Jest bez czucia i zewnętrznie bez ruchu, lecz słabe tętno serca daje się wciąż jeszcze wyczuwać; ciepłota w zupełności nie zanika; nikły ślad rumieńca mży jeszcze pośrodku policzków; przyłożywszy mu lusterko do ust można zauważyć opieszałą, chwiejną i nierówną czynność płuc. Innym razem odrętwienie to może trwać całymi tygodniami lub nawet miesiącami, najdokładniejsze badania, najprzenikliwsze dociekania lekarskie nie mogą wówczas wykryć istotnej różnicy między stanem, w którym znajduje się chory, a między tym, co nazywamy śmiercią”.
U Poego ofiary omyłkowego złożenia do grobu zwykle wracały bardzo spektakularnie. Cierpiąca na epilepsję bohaterka „Berenice” zostaje przygotowana do pogrzebu, lecz nagle ożywa wskutek… brutalnej interwencji dentystycznej. Ukochany postanowił zachować sobie jej piękne zęby.
Śmierć voodoo, czyli jak można umrzeć z samego strachu przed klątwą. Nauka zna takie przypadki
Poczucie zagrożenia potrafi nas zabić. Świadczą o tym zarówno przykłady zebrane sto lat temu wśród żyjących tradycyjnych plemion, jak i współczesne – z krajów wysoko rozwiniętych. ..Tafefobia – koszmar artystów
Nie dziwi, że w tym czasie lęki, takie jak tafefobia, targały też innymi artystami, choćby Fryderykiem Chopinem. Nakazał, by po śmierci wyciąć jego serce i przewieźć je do ojczyzny. Lecz ta prośba była związana nie tylko z miłością do stron rodzinnych, ale i ze strachami owej epoki. Gdyby Chopin nie był martwy, lecz tylko pogrążony w letargu, skalpel chirurga podczas sekcji wyjaśniłby sprawę. Dlatego, umierając w 1849 r. w Paryżu, wielki artysta zaklinał: „Kiedy ten kaszel mnie zadusi, zaklinam Was, każcie otworzyć me ciało, by mnie nie pochowano żywym”.
Tego, że obudzi się po kilku dniach od niby-śmierci, pogrzebany głęboko w trumnie, bał się też Hans Christian Andersen. Aby nie przeżyć tego swojego najstraszniejszego koszmaru, duński baśniopisarz odpowiednio poinstruował przyjaciół i zostawiał przed snem zapisane karteczki. Podobne lęki mieli ponoć Fiodor Dostojewski i Mikołaj Gogol. Na dodatek ekshumacja tego ostatniego wykazała, że mogły się spełnić i autor „Martwych dusz” faktycznie „przebudził się” w trumnie!
Przebudzenie biskupa
Jak więc dziwić się lady Isabel Burton, wdowie po wielkim podróżniku, która kazała wpierw przebić swoje serce igłą, a dopiero potem złożyć do grobu? Nie każdy mógł mieć takie szczęście w nieszczęściu jak Nicephorus Glycas, prawosławny biskup greckiej wyspy Lesbos. Miał 80 lat, gdy w 1896 roku stwierdzono jego zgon. Zgodnie z tradycją, przybrano zwłoki dostojnika w bogaty strój i posadzono na tronie, by żałobnicy oddali mu cześć i pożegnali. Jednak wcale nie spieszył się do rajskich bram. Na drugi dzień po „zgonie” metropolita ocknął się i zaczął dopytywać, w jakiej uroczystości bierze to udział.
Artykuł oparty jest na książce Adama Węgłowskiego „Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie".
Źródła:
- Lionel i Patricia Fanthorpe, Death: The Final Mystery, Dundurn 2000
- Krystyna Kobylańska, Korespondencja Fryderyka Chopina z rodziną, PIW 1972
- William E. Phipps, Death: Confronting the Reality, Westminster John Knox Press 1987
- Edgar Allan Poe, Opowieści miłosne, śmiertelne i tajemnicze, Vesper 2010
- William Tebb, Edward Perry Vollum, Premature burial, and how it may be prevented, with special reference to trance catalepsy, and other forms of suspended animation, Swan Sonnenschein & Co. 1905
- Adam Węgłowski, Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie, Znak Horyzont 2016