Reklama
Gryź i mlaszcz

Bohaterem Internetu został rozkoszny chomik o imieniu Mike. Serca milionów podbiło krótkie nagranie, na którym zwierzę zajada się plastrem marchewki.

Reklama

Słyszycie dźwięk chrupania? (Koniecznie zróbcie głośniej!). To właśnie znaczy być gryzoniem. Aż chciałoby się powiedzieć: „gryzoniem jestem i nic, co chrupkie nie jest mi obce”.

Wszystkiemu winne są pozbawione korzeni siekacze. Trzeba wiedzieć, że siekacze chomików rosną przez całe życie, a do ich ścierania służy właśnie twardy pokarm.

Mike zaraz zje swoją marchewkę i zaśnie przytulony do kocyka, a my rozanieleni stwierdzimy, że od tego uroczego stworzenia możemy uczyć się radości z małych rzeczy.

W naszych mózgach

Czy wiesz, że wszystkiemu winne są nasze mózgi? Okazuje się, ze wobec małych, słodkich zwierząt jesteśmy po prostu bezbronni.

Ich widok to tzw. bodziec kluczowy, to znaczy taki, który przechodzi przez filtr uwagi, a reakcja na niego jest instynktowna. I w tym konkretnie przypadku jest to instynkt opiekuńczy, który hamuje agresję, wzbudza uczucie tkliwości i rozczulenia oraz nieodpartą chęć przytulenia. Takie reakcje mają znaczenie biologiczne. Chronią dzieci, małe zwierzęta przed agresją ze strony silniejszych osobników.

Wykorzystali to też specjaliści od marketingu. Pojawiające się w reklamach dzieci i zwierzęta mają automatycznie wywoływać u odbiorcy pozytywne emocje, które mają zostać skojarzone nie tylko z obrazem rozkosznego stworzenia, ale i produktem, który usiłuje się nam sprzedać.

Reklama

Podziwiaj Mike'a:

Reklama
Reklama
Reklama