Reklama

Pasmo górskie Harz rozciąga się na przestrzeni ok. 24 000 hektarów na terenie trzech krajów związkowych: Saksonii-Anhalt, Dolnej Saksonii i Turyngii. Na jego terenie płynie dwanaście rzek, których bieg od dawien dawna ograniczany jest tamami, co spowodowało powstanie kilku ładnych sztucznych jezior i zalewów. W sercu pasma, wokół szczytu Brocken, mieści się Park Narodowy Harzu – efekt wielu stuleci troski o tutejszą przyrodę, dla której największym zagrożeniem było zawsze wydobycie złóż (na szczęście już zakończone) i turystyka (nadal w rozkwicie, lecz pod kontrolą).

Reklama

Harz jest bowiem domem dla niezliczonych gatunków stworzeń, w tym dla charakterystycznych bocianów czarnych i sóweczek (Glaucidium passerinum), które wróciły w góry w końcówce XX wieku, dając świadectwo zwiększonej dbałości o renaturalizację i ochronę tych dzikich terenów.

Bogactwo tutejszych lasów było też zawsze kuszące dla Homo sapiens i naszych praprzodków, chociażby neandertalczyków, którzy polowali tutaj już sto tysięcy lat temu, o czym zaświadczają narzędzia znalezione w jaskini Einhorn.

W XIII wieku lasy Harzu stały się wyłącznym terenem polowań koronowanych głów, co niestety doprowadziło do zagłady ostatnich dużych ssaków – niedźwiedzi, wilków i rysi – przed upływem pierwszej połowy XIX stulecia. Obecnie kontynuowane są prace nad odbudową populacji tych zwierząt.

Tutejszy folklor natomiast wciąż jeszcze obfituje w historie o diabłach, czarownicach i ich sabatach na szczycie góry Brocken. Jego najbardziej znany literacki opis pochodzi od samego Goethego, który był w 1777 roku jednym z pierwszych turystów w Harzu. To on rozsławił w literaturze słynną Noc Walpurgi przypadającą na ostatnią noc kwietnia. Legendy głoszą, że w Noc Walpurgi czarownice zbierały się na Placu Czarownic – Hexenplatz i stamtąd wyruszały na miotłach w kierunku Brocken, by na jego szczycie, by rozpalać ogniska. Ludzie obawiając się tej nocy, ogniska na wzniesieniach i pagórkach, na domach rysowano kredą krzyże, na podłodze układano skrzyżowane miotły. Przez miasta przeciągały procesje mieszkańców, starając się robić możliwie dużo hałasu. Na drzwiach wieszano pęczki ziół, a progi domów posypywano solą. Dziś w Noc Walpurgi odbywają się ludowe festyny i wydarzenia kulturalne, a mieszkańcy bawią się do białego rana.

Przenieśmy się więc w tę krainę pełną zamglonych szlaków, małych miasteczek o domkach jak z piernika i dumnych zamków, gdzie wybiera się co roku wiedźmę-nowicjuszkę!

ZACHODNI HARZ

Wernigerode

Fot. DZT/Florian Trykowski

Tak, to właśnie w tutejszym zamku na zachodnich rubieżach Harzu, przy okazji hucznie świętowanej Nocy Walpurgi, odbywa się doroczny konkurs na „Junghexe”. To jednak tylko jedna z licznych atrakcji z lubością celebrowanego święta czarownic, które ściąga tysiące turystów do zamku wyglądającego jak nieco skromniejsza wersja bawarskiego Neuschwanstein.

Większość zabudowań zamkowych, które możemy podziwiać do dziś, pochodzi z końca XIX wieku, jednakże pierwsze wzmianki o fortyfikacji i zamku na tych terenach sięgają wieku XII, kiedy to tutejsza forteca służyła niemieckim cesarzom za punkt wypadowy w głąb Harzu.

Pierwszą znaczącą rozbudowę Wernigerode przeżyło w XV wieku, i tak jak każda następna, pozostawiła ona trwały ślad w architekturze. Z gotyckiej rozbudowy zachowały się okna wewnętrznego dziedzińca z charakterystycznym zwieńczeniem przypominającym upiętą kurtynę, z okresu renesansowego pochodzi zaś wieża z wewnętrzną klatką schodową. Najmniej widoczne są dziś barokowe założenia zamku, zainicjowane przez hrabiego Ernsta zu Stolberg-Wernigerode, bo to właśnie je przykryła wielka przebudowa zainicjowana przez jego prapraprawnuka, Ottona zu Stolberg-Wernigerode, późniejszego wicekanclerza Niemiec i sprawnego pruskiego polityka. Zlecił on rozbudowę w stylu neoromantycznym, czemu zawdzięczamy jeden z najwspanialszych zabytków północnoniemieckiego historycyzmu.

Za czasów wicekanclerza pałac Wernigerode zyskał też piękną kaplicę zaprojektowaną przez wiedeńską sławę – architekta Friedericha von Schmidta, z którego pracami zu Stolberg-Wernigerode zetknął się najpewniej jako niemiecki ambasador w Wiedniu. Co ciekawe, sylwetka zamku – otoczonego dwoma wielkimi, przepięknymi parkami i jednym ogrodem tarasowym, które w 2000 roku zostały wybrane do grona 50 najpiękniejszych saksońskich ogrodów Gartenträume – z każdej strony wygląda inaczej.

Kto po zwiedzeniu Lustgarten i Tiergarten u podnóża zamku zapragnie więcej kontaktu z przyrodą, powinien wspiąć się na szczyt Brocken, najwyższe wzniesienie Harzu, by podziwiać rozciągającą się zeń panoramę. Dziś częściej niż o sabatach czarownic myśli się tutaj o ponownym zjednoczeniu Niemiec, płaskowyż na szczycie dominuje bowiem stacja przekaźnikowa, której pierwotnym celem było podsłuchiwanie zachodnich sąsiadów. Granica między Niemcami wschodnimi a zachodnimi przebiegała raptem 2,5 kilometra dalej, a cała okolica wokół szczytu była terenem zmilitaryzowanym.

Wielbiciele opowieści z dreszczykiem z ciekawością odwiedzą na pewno leżącą po drodze na szczyt Brocken płaskowyż Hexentanzplatz – miejsce dawnych saksońskich kultów. Według legendy – skądinąd dobrze wykorzystywanej komercyjnie przez okolicznych twórców ofert turystycznych –schrystianizowani Frankowie zakazali pogańskich rytuałów, ustawiając żołnierzy na równinie, by nie dopuścili do gromadzenia się mieszkańców. Ci jednak, w przebraniu czarodziejów i wiedźm, mieli przegnać wartowników uzbrojeni tylko w miotły. Dziś te zdarzenia upamiętnia muzeum Walpurgis Halle (hala Walpurgi), zbudowane na wzór obrazu malarza Hermana Heidricha w 1901 roku, i liczne rzeźby czy atrakcje turystyczne w rodzaju Domku Wiedźmy (Hexenhaus).

Kto nie będzie miał już sił na zejście w dół, może dostać się z powrotem do Wernigerode uroczą zabytkową kolejką wąskotorową (https://www.hsb-wr.de/). A komu wciąż jeszcze mało wrażeń, powinien przejść się niesamowitym stalowym mostem wiszącym Titan RT, jednym z najdłuższych pieszych mostów na świecie. 458,5-metrowy pająk rozpięty nad tamą na rzece Rappbode, zawisł 100 metrów nad ziemią, a jego ażurowa, acz stuprocentowo pewna konstrukcja sprawia, że to doświadczenie dla turystów o mocnych nerwach!

Ci, których interesuje raczej spojrzenie w głąb niż w dół, zainteresować może wizyta w Rammelsberg, należącym do światowego dziedzictwa UNESCO. Tutejsze kopalnie, widoczna pamiątka po dziewięciu z okładem wiekach górnictwa na tych terenach, to wraz z ważnym hanzeatyckim ośrodkiem przemysłowym Goslar i lokalnym innowacyjnym systemem odprowadzania wody, zainicjowanym przez cystersów, prawdziwa gratka dla wielbicieli industrialnej przeszłości.

PÓŁNOCNY HARZ

Quedlingburg

Fot. Getty Images

Podążając tropem zabytków klasy UNESCO, dotrzemy niechybnie do Quedlinburga, gdzie opieką Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Oświaty, Nauki i Kultury objęto starówkę miasteczka, a przede wszystkim górujący nad nią zamek w stylu romańskim wraz z kolegiatą.

Wypiętrzona nad okolicą skała już na pierwszy rzut oka wydaje się idealną lokalizacją dla dumnej budowli obronnej. Nic dziwnego, że to tutaj swoją siedzibę wybudował w X wieku saksoński książę Henryk, za sprawą którego niemal od razu spłynęła na nią chwała niewspółmierna do jej rozmiarów. Według legendy bowiem to właśnie na zamku w Quedlinburgu w 919 roku frankońska szlachta wybrała Henryka na ogólnoniemieckiego króla Henryka I. Dało to asumpt do pierwszych prób połączenia w szerszy, „narodowy” alians zwaśnionych dotąd państewek – co więcej, ta struktura państwowa przetrwała kolejnych 300 lat.

Także później Quedlinburg miał szczęście do koronowanych głów – w 973 roku syn Henryka, pierwszy cesarz niemiecki Otto Wielki, zorganizował na zamku zjazd dworski, który tradycyjnie gromadził najważniejszych władców tej części Europy, m.in. księcia Czech Bolesława I. Jako że rzecz działa się krótko po bitwie pod Cedynią, Otto zaprosił na zjazd obie zwaśnione strony – Mieszka I i margrabiego Marchii Łużyckiej Hodona – by przypieczętować chwiejną równowagę. Nie ma pewności, że zwycięski książę Polan naprawdę był na zamku, przysłał jednak w zastępstwie swojego syna, Bolesława Chrobrego, w charakterze zakładnika. Chrobry niewątpliwie gościł w Quedlinburgu, podobnie zresztą jak jego praprawnuk, książę Zbigniew, który pod koniec XI wieku przebywał w tutejszym klasztorze.

Fascynujące opowieści związane z przeszłością tutejszych władców dokumentuje zamkowe muzeum archeologiczne, aktualnie pozostające jednak w przebudowie. Nic nie stoi na szczęście na przeszkodzie, by zwiedzić drugą quedlinburską perłę, romańską kolegiatą św. Serwacego, która mieści przebogaty tysiącletni Skarbiec z relikwiami i dziełami sztuki średniowiecznej oraz grobowce zarówno Henryka I, jak i jego żony, św. Matyldy. W dodatku ze wzgórza zamkowego rozciąga się przepiękny widok na okolicę i leżące na jego zboczu cudowne ogrody opactwa, które wraz ze swoim przedłużeniem, parkiem Brühl, wyznaczają zieloną oś tego średniowiecznego miasteczka.

Zarówno zamek, jak i starówka miały szczęście uniknąć zniszczeń II wojny światowej. Wiele z tutejszych zabudowań, szczególnie blisko 1,3 tys. Fachwerkhäuser – domów będących przykładem zabudowy szachulcowej, czyli oraz zbudowanych z muru pruskiego – to zabytki pochodzące z pięciu różnych stuleci.

WSCHODNI HARZ

Falkenstein

Fot. Getty Images

Na koniec zwiedzania okazałych budowli regionu warto zajrzeć do niewielkiego Falkenstein na wschodnim brzegu Harzu. Tutejszy zamek to istna warownia położona na 400-metrowej skale, na brzegu doliny rzeki Salke, co przesądziło o jej charakterze twierdzy nie do zdobycia.

To także najlepiej zachowany zamek Harzu, być może właśnie ze względu na brak znaczących zniszczeń. Tutejszy magnacki ród, który nazwał się w ślad za tą posiadłością von Falkenstein, stopniowo zyskiwał na znaczeniu, by w XIII wieku objąć swą jurysdykcją znaczące politycznie opactwo quedlinburskie.

Surowy kamienny rys budowli, nad którą góruje tzw. stołp, czyli średniowieczna wieża obronna, oddaje dumny charakter średniowiecznego saksońskiego rodu. (By poczuć się tutaj jak za dawnych panów von Falkenstein, można wybrać się do woliery ptaków drapieżnych usytuowanej w podzamczu, by poobserwować swobodny lot sokołów, sów i orłów, służących niegdyś do polowań).

Późniejsze losy twierdzy wiążą się z rodem Asseburg, któremu zawdzięczamy zarówno zmodernizowany wygląd zamku, jak i jego oddziaływanie na turystów – już w końcu XIX wieku tutejsi hrabiowie otworzyli się na pierwszych turystów, idących w ślady Goethego i poszukujących w malowniczych ostepach Harzu inspiracji do przemyśleń i kontaktu z naturą. Pozostaje nam ruszyć w ich ślady!

Reklama

We współpracy z:

Reklama
Reklama
Reklama