Świat i wszystko, co na nim jest (1888–1920)
„Naszym tematem jest świat i wszystko, co na nim jest, a jeżeli nie znajdziemy niczego, co zainteresuje zwykłych ludzi, to lepiej będzie, jak zamkniemy sklepik”. - Alexander Graham Bell
Pierwszy numer Magazynu National Geographic ukazał się w październiku 1888 roku. Była to niepozorna broszura naukowa w surowej okładce ceglanej barwy. Najważniejszym tekstem było zwięzłe, naukowe sprawozdanie złożone przez W. J. McGee: The Classification of Geographic Forms by Genesis (Klasyfikacja form geograficznych na podstawie ich pochodzenia). W numerze tym znalazł się także opis wielkiej burzy szalejącej w dniach 11–14 marca. Artykuł zaczynał się od wykresów izoterm i map meteorologicznych, ale w zakończeniu opisano ocalenie nowojorskiego statku pilotowego Charles H. Marshall. Od samego początku Magazyn zamieszczał interesującą mieszankę nauki i przygody.
Choć Towarzystwo nie miało jeszcze ani opłacanego zespołu, ani stałej siedziby, przyczyniło się do powołania Rady USA ds. Nazw Geograficznych (U.S. Board on Geographic Names), która od 1890 r. zaczęła pracować nad rozwikłaniem plątaniny nazw amerykańskich miast i miejscowości. Towarzystwo przyznawało również medale za wyróżniające się prace studenckie z dziedziny geografii. W 1893 r., w czasie Wystawy Światowej w Chicago, National Geographic sfinansowało pierwszą w Ameryce międzynarodową konferencję geografów.
W czasach, kiedy nie było jeszcze telewizji i kina, a podróże wciąż były luksusem dostępnym tylko dla ludzi zamożnych, Towarzystwo National Geographic przybliżało swoim członkom w Waszyngtonie świat przygód zapraszając wybitnych naukowców i odkrywców do wygłaszania odczytu o swoich osiągnięciach. W lutym 1888 r., zaledwie miesiąc po założeniu Towarzystwa, serię wykładów zapoczątkował podróżnik John Wesley Powell odczytem o geografii fizycznej Stanów Zjednoczonych.
Niebawem Towarzystwo zaczęło przyciągać odkrywców chętnie opowiadających o swoich osiągnięciach. Wystąpili m.in.: polarnik Fridtjof Nansen, założyciel Służby Leśnej USA (U. S. Forest Service), Gifford Pinchot i alpinistka Annie S. Peck, która mówiła o wspinaczce na alpejskie szczyty i wulkany w Meksyku. Tysiące ludzi przyszło, by posłuchać Roalda Amundsena, który opowiadał o sforsowaniu Przejścia Północno-Zachodniego, a w niedalekiej przyszłości miał zostać pierwszym zdobywcą bieguna południowego. Wśród słuchaczy było dużo kobiet, dla których wykłady stanowiły zarówno naukę, jak i rozrywkę.
W 1889 r. National Geographic opublikował pierwsze barwne ilustracje – pastelowe rysunki przedstawiające sceny z życia Nikaragui – a także pierwszą miarodajną, rozkładaną mapę w czterech kolorach. Takie mapy stały się wkrótce ważną częścią Magazynu. Wiosną 1890 r. po zaledwie 2 latach od powstania, Towarzystwo sfinansowało swą pierwszą wyprawę terenową, zorganizowaną wspólnie z Instytutem Geologii USA (U. S. Geological Survey).
10 osób pod kierownictwem geologa, Israela C. Russella, zbadało i opisało Górę św. Eliasza, najwyższy szczyt na pograniczu Alaski i Kanady. Wyprawa stała się przykładem dla przyszłych ekspedycji Towarzystwa, a relacja z niej wzorcem stylu zamieszczanych w Magazynie żywych, pisanych w pierwszej osobie opisów ich przebiegu. „Zapadły ciemności, a z nieba lały się potoki wody bębniąc w nasz mały namiot” – pisał Russel. „Owinęliśmy się kocami, by mimo burzy trochę odpocząć. Lawiny, już i tak liczne, schodziły coraz częściej. Słychać było łoskot wydawany przez zsuwające się po lodowcu tony lodu i skał”.
W pierwszych latach istnienia Towarzystwa jego członkami byli głównie ludzie z waszyngtońskich kół naukowych oraz ich rodziny i przyjaciele. W każdym numerze Magazynu redagowanego przez grupę wolontariuszy ukazywała się lista kilkuset członków Towarzystwa, zamieszczane były także sprawozdania z zebrań i opisy zbiorowych wycieczek na pobliskie pola bitewne z czasów wojny secesyjnej. Magazyn opublikował także sporo artykułów, które – jak się później wyraził jeden z dziennikarzy – „szerzyły znajomość geografii wśród tych, którzy już ją znali, a odstraszały resztę”.
Wydawany sporadycznie Magazyn miał poważne kłopoty finansowe. W 1896 r., aby zwiększyć nakład, zarząd postanowił wprowadzić go do wolnego obrotu, zaczął też zabiegać o reklamy i przekształcił magazyn za 25 centów w „Illustrated Monthly”, wzorowany na znacznie wówczas popularniejszych pismach Harper’s Weekly i Munsey’s. Redaktorem został John Hyde, statystyk z Departamentu Rolnictwa, który zaczął czasami zamieszczać w Magazynie fotografie, co niektórzy założyciele Towarzystwa uznali za niepoważne
Mimo tej krytyki, w 1896 r. Hyde zamieścił zaskakującą fotografię, jakiej nie opublikował jeszcze żaden amerykański magazyn. Było to zdjęcie z wesela, przedstawiające półnagą młodą parę Zulusów w skromnej pozie. Pokazywanie rzeczywistych obyczajów – na owe czasy posunięcie bardzo śmiałe – stało się cechą charakterystyczną pisma.
W 1897 r., po śmierci Gardinera Greene’a Hubbarda, prezydentem Towarzystwa został jego zięć, Alexander Graham Bell. Wynalazca telefonu, pionier lotnictwa i nauczyciel głuchoniemych miał prawie 51 lat, był poważnie zaangażowany w wiele przedsięwzięć naukowych i możliwość objęcia nowego stanowiska wcale go nie kusiła. Towarzystwo było jednak u progu bankructwa i Bell tylko dlatego zgodził się nim kierować, aby – jak później napisał w swoim dzienniku – „uratować je
Bell miał kilka koncepcji. Oznajmił zarządowi, że jego celem jest pozyskanie członków Towarzystwa, a nie czytelników Magazynu. Oświadczył, że nie można polegać na wolnej sprzedaży, której nigdy nie da się przewidzieć, należy natomiast wprowadzić subskrypcję Magazynu i to wyłącznie wśród członków Towarzystwa. Bell znakomicie wyraził życzenia założycieli Towarzystwa: finansowaniem wypraw do Peru i ekspedycji badawczych na biegun południowy mogą być zainteresowani nie tylko ludzie z elity naukowej, ale również nauczyciele, pielęgniarki, pracownicy budowlani i sprzedawcy.
Bell forsował również pogląd, że artykuły powinny być tak redagowane, by nowi członkowie mogli je zrozumieć i czytać z przyjemnością. Nie chciał zamieszczać nudnych i trudnych do zrozumienia traktatów akademickich, co więcej, domagał się publikowania „fotografii, dużo fotografii”.
Dążąc do wprowadzenia w życie nowych pomysłów, Bell postanowił zatrudnić redaktora, który mógłby odciążyć przepracowanego Johna Hyde’a. Jego wybór padł na mającego 23 lata Gilberta Hovey’a Grosvenora, nauczyciela w szkole dla chłopców w New Jersey. Młody „Bert” Grosvenor przyjechał w 1899 r. do Waszyngtonu nie tylko z powodu proponowanego mu zadania, ale także ze względu na miłość. Kilka lat wcześniej jego ojciec, znany historyk Edwin A. Grosvenor, miał odczyt w Towarzystwie i złożył wizytę Bellom. Rozmowa zeszła na dwóch synów profesora, bliźniaków, którzy wiosną mieli ukończyć Amherst. Dwie córki Bella, Elsie i Daisy, panny na wydaniu, przysłuchiwały się uważnie. Później, gdy Grosvenorowie zaprosili je do Amherst na uroczystość wręczania dyplomów, obie panny z chęcią przyjęły zaproszenie. Elsie zadurzyła się w sympatycznym, układnym Gilbercie i gdy wiosną Bell szukał nowego redaktora, to właśnie ona podpowiedziała ojcu jego nazwisko.
Gdy Gilbert zjawił się w Waszyngtonie na rozmowę w sprawie pracy, Bell podsunął mu egzemplarze najlepszych ówczesnych krajowych magazynów – McClure’s, Munsey’s, Harper’s Weekly – i zapytał: „Czy może pan stworzyć magazyn geograficzny równie popularny jak te tutaj, który będzie wspierać Towarzystwo, zamiast być dla niego ciężarem?”.
Grosvenor odpowiedział, że tak. Elsie miała tylko chwilę, by z nim porozmawiać, szepnęła mu pod drzwiami: „Powiedziałam tatusiowi, że jesteś takim talentem, jakiego szuka i chcesz przyjechać do Waszyngtonu”. Pewnie nigdy się nie dowiemy, co go bardziej onieśmielało – praca czy dziewczyna.
Bell przyjął Grosvenora na stanowisko zastępcy redaktora Magazynu z miesięczną pensją w wysokości 100 dolarów, którą wypłacał mu z własnej kieszeni. 1 kwietnia zaprowadził go do wynajętego lokalu, który Towarzystwo dzieliło ze Stowarzyszeniem Amerykańskiego Leśnictwa (American Forestry Society). Okazało się, że cały majątek Towarzystwa National Geographic składał się z „dwóch rozwalających się krzeseł, małego stołu, stosu papierów i ksiąg oraz sześciu olbrzymich pudeł z numerami National Geographic zwróconymi z kiosków”.
Gilbert Grosvenor był pierwszym pracownikiem Towarzystwa zatrudnionym na pełny etat, a praca, której się właśnie podjął, wypełniła bez reszty całe jego życie. Dążąc do zwiększenia liczby członków, rozesłał listy do wybitnych osobistości w Waszyngtonie proponując w nich, by „zgłosili swych przyjaciół” na kandydatów, którzy mogliby zostać wybrani na członków Towarzystwa. Przypilnował przy tym starannie, by listy napisane były na drogim, tłoczonym papierze. Pochlebstwo zrobiło swoje i liczba członków zaczęła się zwiększać.
Za czasów Grosvenora Magazyn National Geographic opisywał wiele różnych tematów, np. „Korea: pustelnik wśród narodów”, brytyjski przemysł stoczniowy, ostatnia wyprawa arktyczna Roberta E. Peary’ego czy pomiar wysokości góry Rainier. W pracy redakcyjnej przyjął za zasadę wskazówkę, której niegdyś udzielił mu Bell: „Naszym tematem jest świat i wszystko, co na nim jest, a jeżeli nie znajdziemy niczego, co zainteresuje zwykłych ludzi, to lepiej będzie, jak zamkniemy sklepik i zostaniemy ścisłym, naukowym pismem dla elity geografów i geologów”.
Bell był zwolennikiem popularnego, poczytnego pisma geograficznego. Gdy w 1902 r. dotarła do Waszyngtonu wiadomość o wybuchu wulkanu Pelée na Martynice, Grosvenor zatelegrafował do Bella, który spędzał urlop w Nowej Szkocji, z prośbą o zgodę na wysłanie na wyspę małej ekipy naukowej w celu zbadania wybuchu. Bell miał inną propozycję i odpowiedział młodemu redaktorowi: „W interesie pisma lepiej będzie, żebyś sam pojechał na Martynikę, a ja pokryję twoje wydatki… to jest życiowa okazja – skorzystaj z niej. Wyjedź w ciągu 24 godzin i przesyłaj światu wiadomości jako nasz korespondent. Naukę zostaw innym, ty opisz rzeczy, które interesują zwykłych ludzi i zilustruj to pięknymi zdjęciami”.
Wprawdzie Grosvenor nie pojechał – udała się tam ekipa sponsorowana przez Towarzystwo – ale zasada działania została sformułowana: Magazyn National Geographic powinien łączyć żywą relację z uderzającymi fotografiami.
Urodzona na Środkowym Zachodzie USA dziennikarka, Eliza Scidmore (1856-1928), całe życie pisała o Korei, Chinach i Japonii. Zapalona podróżniczka, była wpływową postacią Towarzystwa National Geographic w początkowym okresie jego istnienia. Pracowała jako sekretarka Towarzystwa do spraw zagranicznych oraz jako honorowy zastępca redaktora. W 1892 r. jako pierwsza kobieta została wybrana do zarządu Towarzystwa. Scidmore miała talent literacki – napisała wiele książek o Chinach, Jawie i Japonii, które skierowały uwagę Amerykanów na egzotyczny świat Azji. Dążyła do tego, by jej czytelnicy lepiej rozumieli obyczaje i kulturę innych ludów. Jej fotografie przedstawiające sceny z życia Azji, np. fotografia japońskiego chłopa uprawiającego ryż, często zdobiły strony Magazynu National Geographic. Najbliższa była jej Japonia i za zasługi dla tego kraju została odznaczona, a order wręczył jej sam cesarz.
Grosvenor stale śledził opinię czytelników o piśmie i szukał sposobów na zwiększenie zainteresowania Magazynem. Miarą zainteresowania poruszanymi tematami i ilustracjami była dla niego frekwencja słuchaczy na popularnych pogadankach organizowanych przez Towarzystwo. Zawiłe wykłady o topografii lub zagospodarowaniu terenu ściągały około 20 słuchaczy, ale na wieczornym odczycie naukowca, który wrócił z Martyniki i miał mówić o wybuchu wulkanu Pelée, sala teatru na 1200 miejsc ledwie pomieściła chętnych. Niestety, mówca nie przygotował fotografii i do uszu Grosvernora dotarło narzekanie dwóch młodych kobiet: „Dlaczego nie pokazuje zdjęć? Przecież po to tu przyszłyśmy”.
Ta wypowiedź przekonała Grosvenora. Ostatecznie, fotografia była rzetelnym, naukowym spojrzeniem na świat, choć wielu intelektualistów nadal ją odrzucało, uważając, iż przekazuje powierzchowny, zbyt uproszczony obraz rzeczywistości. Niezrażony tym Grosvenor zaczął energicznie przeczesywać miasto w poszukiwaniu zbiorów fotografii i dokumentów archiwalnych. W 1903 r. Towarzystwo przeniosło się do budynku Hubbard Hall, swojej pierwszej, własnej siedziby przy 16. Ulicy, sześć przecznic na północ od Białego Domu. Grosvenor został redaktorem oraz dyrektorem wykonawczym Towarzystwa. Niedługo później Alexander Graham Bell ustąpił ze stanowiska prezydenta.
Bell, choć był już na emeryturze, nigdy nie przestał interesować się Magazynem. Przesyłał zięciowi pomysły na opowiadania, fotografie, a czasem artykuły, często o czworościennych latawcach lub innych dziwnych maszynach latających. Nadal udzielał celnych rad redakcyjnych i pewnego razu stwierdził: „Najważniejsze są ilustracje… Niedociągnięciem Magazynu jest to, że w tekście jest niewiele zdjęć… Wydaje mi się, że ważnym sposobem na poprawę poziomu byłoby dostosowanie zdjęć do tekstu lub tekstu do zdjęć. A dlaczego by nie to drugie?”.
Była to prorocza rada. W końcu 1904 r., gdy drukarz zawiadomił redaktora, że musi szybko zapełnić 11 stron, Grosvenor sięgnął do przesyłki, która właśnie nadeszła od dwóch rosyjskich podróżników. W środku znajdowały się pierwsze fotografie z tybetańskiej Lhasy, jednego z najbardziej tajemniczych miast świata. Wybrał 12 i przesłał drukarzowi z krótkimi podpisami pod zdjęciami, dostosowując tekst do tematu zdjęcia. Wiedział, że dla poważnego magazynu posunięcie to było niemal herezją i obawiał się, że straci posadę. Jednak gdy w styczniu 1905 r. ukazał się ten numer Magazynu, przyjaciele, a nawet obcy ludzie zatrzymywali go na ulicy i gratulowali pomysłu.
3 miesiące później Grosvenor zamieścił w kwietniowym numerze National Geographic aż 138 fotografii z Filipin, które otrzymał bezpłatnie od rządu USA dzięki swemu kuzynowi, Williamowi Howardowi Taftowi, byłemu gubernatorowi Filipin z ramienia rządu USA, a niebawem prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Numer cieszył się takim wzięciem, że wkrótce konieczny był dodruk.
Podczas wyprawy na biegun północny w 1909 r. Peary miał ze sobą ten lekki, nie wymagający statywu aparat fotograficzny na film rolkowy.
Numer National Geographic ze stycznia 1905 r. stanowił punkt zwrotny w historii Magazynu. Zawierał Opowieść w obrazach – 11 stron zdjęć. Powodzenie numeru przyczyniło się do umocnienia wiary Grosvenora w redakcyjną wartość fotografii.
W lipcu 1906 r. Grosvenor poświęcił cały numer dzikiej faunie: „Fotografowanie dzikich zwierząt z lampą błyskową”, z tekstem i zdjęciami George’a Shirasa III, byłego kongresmana USA, który polował posługując się aparatem fotograficznym. 74 zdjęcia przedstawiały zwierzęta – jelenie, jeżozwierze i rysie – w chwili gdy w ciemnościach nadepnęły na cięgło uruchamiające migawkę. Zdjęcia Shirasa wzbudziły sensację. Prezydent Theodore Roosevelt był nimi oczarowany, a od czytelników napływały listy z żądaniami dalszych fotografii tego rodzaju. Znaczenie zdjęć było teraz bezdyskusyjne. W ciągu 2 lat liczba członków Towarzystwa skoczyła z 3 tys. do 20 tysięcy. National Geographic stało się największym światowym towarzystwem geograficznym.
30 lat po zwycięstwie Indian nad kawalerią Custera nad rzeką Little Big Horn, wódz Siuksów, Czerwony Jastrząb, który brał udział w tej bitwie, wrócił do Badlands w Południowej Dakocie, by odtworzyć jej przebieg dla Edwarda Curtisa. Prace Curtisa znalazły się w lipcowym numerze National Geographic z 1907 roku. Towarzystwo posiada jeden z nielicznych, pełnych kompletów słynnego, 20-tomowego dzieła, w którym Curtis opisał niemal każdy szczep Indian północno-zachodniej Ameryki.
Grosvenor nigdy nie zmienił swej koncepcji. Traktował fotografię jako obiektyw, przez który oglądał rzeczywistość i wypełniał strony Magazynu cudami świata: zdjęciami egipskich grobowców, chińskich kanałów, kanadyjskich Gór Skalistych, a nawet ogrodowych owadów. Pojawiały się również artykuły charakterystyczne dla tamtych czasów, np. wyraźnie pachnące imperializem teksty „Francja podbija Saharę” i „Niechrześcijańskie ludy Wysp Filipińskich z uwzględnieniem tego, co dla nich zrobiono za amerykańskich rządów”. Jednak obok takich artykułów w Magazynie znalazły się także prace o znacznie trwalszym znaczeniu. W numerze z lipca 1907 r. ukazały się mające ponadczasową wartość fotograficzne portrety Indian amerykańskich wykonane przez Edwarda Curtisa, który z pasją dokumentował życia ginących szczepów z amerykańskiego Zachodu.
Niekiedy oprócz fotografii ukazywały się również obrazy. Zamieszczony w numerze z czerwca 1913 r. zbiór malowideł: „Pięćdziesiąt pospolitych ptaków w gospodarstwie i sadzie” ukazał się pierwotnie jako broszura dla rolników. Grosvenor, który szybko został namiętnym obserwatorem ptaków, wypożyczył barwne płyty ze wspaniałymi obrazami ptaków. Numer cieszył się taką popularnością, że przez wiele lat ptaki były stałym tematem Magazynu.
Powodzenie National Geographic oznaczało również, że Towarzystwo mogło przeznaczyć więcej pieniędzy na badania oraz ekspedycje i w 1907 r. przyznało dotację kontradmirałowi Robertowi E. Peary’emu przeznaczoną na sfinansowanie wyprawy na biegun północny. Do tego czasu Peary już kilkakrotnie podejmował trudne wyprawy na północ i w uznaniu jego pionierskich badań został nagrodzony pierwszym Medalem Hubbarda, najwyższym odznaczeniem Towarzystwa. Uroczystość wręczenia orderu odbyła się podczas dorocznego, galowego balu, na którym Peary, z trudem stojąc na odmrożonych stopach, odebrał medal z rąk prezydenta Theodore’a Roosvelta i przysiągł, że dopnie swego celu. Określając prawdziwego odkrywcę, Peary stwierdził: „Cel, który sam sobie wyznaczył, jest częścią jego istnienia i musi go osiągnąć po to, żeby został osiągnięty”.
Peary i jego ekipa, w skład której wchodził także wytrawny polarnik, Afroamerykanin Matthew Henson, dotarli na biegun świata 6 kwietnia 1909 roku. Wkrótce wybuchł spór o pierwszeństwo. Frederick A. Cook twierdził, że osiągnął biegun 4 dni wcześniej, ale nie przedstawił przekonujących dowodów i jego roszczenia nie zostały uznane. Towarzystwo powołało specjalną komisję do sprawdzenia dokumentacji Peary’ego i potwierdzono, że na pewno dotarł on na miejsce. Z orzeczeniem tym zgodziły się prawie wszystkie organizacje geograficzne na świecie, ale spór nie został jednoznacznie rozstrzygnięty.
W 1912 r. pozycja Towarzystwa umocniła się tak bardzo, że odnotowało nadwyżkę 43 tys. dolarów, którą przeznaczono na wspieranie wypraw naukowych i w krótkim czasie stało się ono jednym z największych krajowych sponsorów ekspedycji naukowych, a Magazyn – miejscem publikacji relacji z ich odkryć. Ponadto Towarzystwo nadal przyznawało odznaczenia wybitnym odkrywcom i naukowcom. W 1910 r. uhonorowało Medalem Hubbarda sir Ernesta Shackletona za dotarcie na odległość 180 km od bieguna południowego, a 3 lata później przyznało specjalny Złoty Medal Roaldowi Amundsenowi za zdobycie tego bieguna.
Jedną z najbardziej emocjonujących wypraw sponsorowanych przez Towarzystwo była ekspedycja Hirama Binghama, której celem było odnalezienie legendarnej stolicy Inków w górach Peru. Gdy Bingham odnalazł Machu Picchu, opis zadziwiającego, porzuconego przez Inków miasta i niezwykła historia jego poszukiwań i odkryć zapełniły łącznie 186 stron kwietniowego numeru Magazynu z 1913 roku. W 1915 r. Robert Griggs zbadał pozostałości Katmai, wulkanu na Alasce, który wybuchł w 1912 roku. Towarzystwo przyznało w sumie dotacje dla 6 wypraw do tego regionu, gdzie ze spękanej ziemi buchały ogromne strumienie pary. Griggs nazwał tę okolicę Doliną Dziesięciu Tysięcy Dymów, wkrótce uznano ją za pomnik przyrody, a później utworzono park narodowy i rezerwat.
W 1916 r. Towarzystwo przekazało pieniądze na ratowanie cennego siedliska kalifornijskiej sekwoi, ale problemem zachowania zasobów naturalnych zajmowało się już wcześniej, od lat domagając się podjęcia odpowiednich działań. Przyczyniło się także do powołania w 1916 r. Zarządu Parków Narodowych (National Park Service), z którym później ściśle współpracowało, podobnie jak z innymi instytucjami zaangażowanymi w ochronę przyrody.
I wojna światowa podkreśliła znaczenie National Geographic i spowodowała wzrost liczby czytelników w całym kraju. Otwierając numer Magazynu z sierpnia 1914 r. czytelnicy znaleźli w nim aktualną mapę nowych państw bałkańskich, która umożliwiła im śledzenie rozszerzającej się wojny. Przez cały czas Magazyn zamieszczał mapy frontów i zapoznawał czytelników z historią i kulturą walczących krajów, m.in. w takich artykułach, jak „Dług świata wobec Francji”, „Ciężki los Belgii” czy „Niemcy”. Ukazywały się reportaże opisujące warunki na froncie, nie przemilczające plagi wszy. Wyszedł też specjalny numer, wysoko oceniony przez prezydenta Woodrowa Wilsona, o sztandarach i ikonografii narodowej państw całego świata. Towarzystwo powołało Biuro Prasowe, które wydawało dla krajowych gazet biuletyny z informacjami o geografii regionów objętych wojną, ponadto wspierało szpital polowy w pobliżu Paryża, a w pomieszczeniu biblioteki National Geographic pracownicy Czerwonego Krzyża zwijali bandaże.
W 1920 r. Rada Powiernicza (Board of Trustees) wybrała Gilberta Hovey’a Grosvenora na stanowisko prezydenta Towarzystwa. Grosvenor pozostał redaktorem Magazynu. Po 20 latach zmagań Towarzystwo osiągnęło stabilną sytuację finansową, miało stałe siedziby i personel. Gdy kraj ogarnęły szalone lata 20., w 1922 r. w wieku 75 lat zmarł Alexander Graham Bell. W tym momencie dawne ascetyczne, małe czasopismo naukowe było już jednym z najbardziej wiarygodnych i poszukiwanych amerykańskich magazynów.
Wyprawy
Najważniejsza część działalności National Geographic
Pierwsza wyprawa Towarzystwa wyruszyła w 1890 r. na Alaskę, a jej celem było opracowanie mapy Góry Św. Eliasza. Kierował nią Israel C. Russel. Od tego czasu Towarzystwo przyznało 7,5 tys. dotacji na badania i ekspedycje do niemal wszystkich zakątków Ziemi. W 1916 r. działalności tej nadano formę prawną powołując Komitet ds. Badań i Odkryć (CRE, Committee for Research and Exploration). Skupia on wybitnych uczonych, którzy oceniają wnioski i przydzielają fundusze naukowcom z całego świata. Po przeprowadzeniu badań w terenie osoby, które otrzymały dotację, przesyłają sprawozdania do głównej siedziby Towarzystwa. Niektóre wyniki są publikowane w Magazynie National Geographic, w książkach, na stronach internetowych lub w telewizji. Dzięki dotacjom Towarzystwa w 1934 r. William Beebe i Otis Barton opuścili się w batysferze w głąb oceanu i po raz pierwszy w historii osiągnęli głębokość 900 m, a Jane Goodall wyjechała do afrykańskich lasów, by tam badać życie szympansów (1961 r.). Ostatnio Komitet finansuje poszukiwania Roberta Ballarda nad Morzem Czarnym, który odkrył tam dobrze zachowane greckie i rzymskie statki, a także ślady katastrofalnej powodzi, która nastąpiła w starożytności. Korzystając z dotacji Towarzystwa Paul Sereno prowadził prace wykopaliskowe szukając dinozaurów, a Jamie Seymour badał jadowite meduzy. Od 1998 r. odkrywcy i podróżnicy otrzymują także dotacje z Rady ds. Ekspedycji (Expeditions Council), która wsparła finansowo alpinistę, Todda Skinnera, i biologa, Mike’a Faya.
Krańce Ziemi
Wyprawy na bieguny
„Ten punkt istniejący w wyobraźni – daleki i samotny spód Ziemi” – tak biegun południowy opisywał Richard Byrd. Gdy zakładano Towarzystwo National Geographic w 1888 r., oba bieguny – północny i południowy – wydawały się bardziej wytworem wyobraźni niż rzeczywistością, były jedynie białymi plamami na mapie świata, ale rozwój Towarzystwa przypadł na lata największych osiągnięć w badaniach polarnych.
Pierwszym polarnym bohaterem National Geographic był czołowy badacz Arktyki, Robert E. Peary. Towarzystwo obsypało go dotacjami oraz złotymi medalami i wspierało w wyścigu o pierwszeństwo w dotarciu do bieguna północnego (zdobył biegun 6 kwietnia 1909 r.). National Geographic gościło w swojej siedzibie także legendarnego polarnika, sir Ernesta Shackletona, oraz Roalda Amundsena, zdobywcę bieguna południowego. W 1925 r. Donald MacMillan kierował ekspedycją Towarzystwa, której uczestnicy po raz pierwszy w badaniach Arktyki korzystali z samolotu i krótkofalówki.
Drugim polarnym bohaterem National Geographic był Richard E. Byrd, który w 1926 r., wraz z towarzyszącym mu drugim pilotem, po raz pierwszy w historii przeleciał nad biegunem północnym. Wyczyn ten możliwy był dzięki kompasowi słonecznemu, dostarczonemu mu przez Towarzystwo. 3 lata później, w 1929 r., z kompasem słonecznym i flagą Towarzystwa National Geographic na pokładzie, Byrd i jego czterej towarzysze przelecieli – również po raz pierwszy w historii – nad biegunem południowym. Dzięki lotom Byrda na mapę Antarktydy naniesiono wiele nieznanych przedtem szczytów, a dwa z nich Byrd nazwał imieniem pracowników Towarzystwa – są to Mount Grosvenor i Mount La Gorce.
Heroiczny okres wypraw polarnych skończył się wraz z pojawieniem się samolotów i lodołamaczy oraz założeniem stałych stacji badawczych. Mimo to nadal zdarzają się śmiałkowie, którzy podróżują z psimi zaprzęgami, z mozołem brną po lodzie, a później trafiają na strony National Geographic. Jednym z nich był Will Steger, który pierwszy dotarł sankami z psim zaprzęgiem do bieguna północnego oraz pokonał ogromne połacie Antarktydy. W 1995 r. Steger został pierwszym oficjalnym badaczem Towarzystwa.